12. "Prawda"

994 97 17
                                    

Było już po północy, a jej nadal nie ma. Co za praca, gdzie się tak długo pracuje? Rozumiem, że w szpitalach często zostaje się po godzinach, ale wątpię, by tak się stało pierwszego dnia. Może coś jej się stało? Miała wypadek po drodze? Albo została porwana? W końcu do brzydkich nie należy, więc jest to możliwe. Co jeśli została zgwałcona i teraz leży gdzieś zapłakana? Chwila, czemu się tak o nią martwię? Znamy się dobry miesiąc i nic więcej, więc po co się tym tak zadręczam? Nie powinienem się w ogóle nią przejmować. Nasze relacje powinny się nie zmieniać i nadal być tylko współlokatorami, którzy jedynie dzielą się rachunkiem. Nie powinienem się o nią martwić, czy zadręczać się czy wróci czy nie. Jest dorosła i na dodatek jest człowiekiem zabijającym anioły. Dobra, tyle wystarczy by wiedzieć, że nic się jej nie stanie. Do tego przyjaźni się z demonem, bogami śmierci i jej brat jest najemnikiem. Czyli wszystko powinno być w porządku. Usłyszałem otwieranie się drzwi od mieszkania, na co szybko oderwałem wzrok od książki. Nawet nie przeczytałem jednego rozdziału przez te dziwne myśli. Zobaczyłem ją w białej koszuli, spodniach tego samego koloru i kitlu. Czy ona... Nie, niemożliwe, nie może być lekarzem. Jest za młoda i z tego co się dowiedziałem, nigdy nie studiowała medycyny. Wstałem z kanapy i szybkim krokiem do niej podszedłem. Dopiero wtedy poczułem smród alkoholu i zobaczyłem jej mocne wypieki. Czyli wszystko wyjaśnione. Westchnąłem i chciałem ją wziąć na ręce by zanieść do pokoju i oszczędzić meble, ale jakoś mi nie pozwoliła. Odepchnęła moje ręce i podniosła na mnie wzrok. Zimne oczy wpatrywał się we mnie, a twarz bez żadnego wyrazu. Coś jest znowu nie tak. Coś mi nie pasuje.

— Czemu nic mi nie powiedziałeś? — jej głos był twardy i zimny, co mnie trochę zaskoczyło. Do tego jeszcze to pytanie. O co może jej chodzić? Moja prawdziwa natura, czy coś innego? — Claude...

Araine Pov.
Kilka godzin wcześniej

Zmęczona siedziałam w biurze mojego brata, Jason'a. Jest kolejnym moim starszym bratem i do tego lekarzem. Ulubieniec rodziny i w jakimś stopniu go nienawidzę. Na dodatek te wszystkie papiery. Czemu babcia postanowiła za mnie, by być jego asystentką? Nie chciałam go nawet teraz na oczy widzieć.

— Kochana, długo ci to jeszcze zajmie? — zapytał swoim zimnym i niskim głosem, siedząc na kanapie i oglądając Playboya. Zboczeniec jeden. Tyle dobrego, że nie jest ginekologiem.

— Cicho, zboczeńcu. Za dwie minuty idę do domu, więc się zamknij i daj mi dokończyć. — warknęłam, nie odrywając nawet na chwilę wzroku od ostatniego dokumentu do wypełnienia. Tylko jego podpis i skończone. — Teraz podpisuj. — wyciągnęłam rękę z kartką w jego stronę. Niech sam się ruszy, ja nie mam zamiaru ruszać mojego zacnego siedziska dla takiego gbura i zboka, jak on.

— Już, już. — odłożył swoją kochaną gazetkę i podniósł się z tej dość wygodnej kanapy. Wziął kartkę i szybko podpisał, odkładając na stos innych skończonych dokumentów. — Teraz możesz iść. — położył rękę na moją głowę i zaczął nią mnie czochrać. Szybko ją zabrałam i jak najszybciej, bez żadnego słowa, wyszłam trzaskając drzwiami. Idiota jeden.

Przed szpitalem zauważyłam dość dobrze mi znaną postać w czerni. A to nowość. On bez towarzystwa mojego brata? Coś się musiało stać, albo to coś ważnego.

— Claude, coś się stało? — zapytałam gdy się tuliłam do jego ciepłej i umięśnionej klaty. — Miesiąc niewidziałam ciebie, ani brata. — spojrzałam do góry, nadal go obejmując.

— Twój brat miał ważne zadanie i nie chciałem go puścić samego na drugi koniec świata. Poza tym, jest coś ważnego, o co chciałem cię zapytać. — jego twarz nie okazywała nic. Chyba nie zrobiłam nic złego. — Czy wiesz, kim jest twój współlokator? — na to pytanie musiałam się zaśmiać i ponownie się wtulić w niego.

— Oczywiście. Myślisz, że mieszkałabym pod jednym dachem z całkowicie obcą mi osobą? Dwa tygodnie temu dostałam przecież jego akta. — uśmiechałam się, nawet na moment nie odkrywając się od niego.

Usłyszałam jedynie jego westchnięcie. Spojrzałam w jego oczy, które teraz świeciły czerwienią. Przełknęłam ślinę i go puściła.

— Jest jak ja. — rozszerzyłam oczy, patrząc w jego klatkę piersiową.

Sebastian jest demonem? Kolejny? Myślałam, że w końcu znalazłam jedyną normalną osobę w moim życiu, ale nie! Los mnie nienawidzi! Chciałam mieć choć odrobinę normalne życie, kiedy bym przyjechała do Londynu. Chciałam mieć w końcu normalnego przyjaciela. Chciałam mieć kogoś, kto nie jest martwy lub mnie nie nienawidzi. No może on jest wyjątkiem, patrząc na jego zachowanie i jak mnie traktuje.

— Chciałem powiedzieć ci wcześniej, ale myślałem, że się domyślasz. — poczułam jak jego silne ramiona zaciskają się wokół mnie.

— Claude.

— Tak, Araine? — zaczął mnie powoli i delikatnie gładzi po głowie. Wie, że to lubię.

— Muszę się napić... I to dużo.

________________________________

Przepraszam, że akcja nagle tak przyspiesza, ale pora niedługo skończyć tę historię i inne również.

Pozdrawia i ma prawdopodobnie wszystko w dupie,

Annabelle A. Black

Na nowo |Kuroshitsuji|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz