11. "Nowa praca"

974 97 14
                                    

Minął już miesiąc od naszego wprowadzenia się do tego apartamentu w Londynie. Moje relacje z Sebastianem chyba się nie zmieniły. Oboje nadal zachowujemy się tak samo, co dobrze znaczy. Nie spieszy mi się mieć współlokatora zboczeńca, kleptomana czy jakiegoś psychola lub agresora. Na szczęście, on jest normalny, a przynajmniej taki się wydaje. Na dodatek w końcu udało nam się dokupić kilka poszczególnych mebli i wymienić te, które zostawił nam właściciel. Oczywiście zmieniliśmy kolory kilku ścian i zagospodarowaliśmy to mieszkanie po naszemu. Tak się cieszę, że Sebastian i ja mamy podobne gusta, przez co nie mieliśmy żadnych problemów. No i stało się w tym czasie coś jeszcze. Dwie bardzo ważne rzeczy. Pierwsza - mamy kota. Wabi się Ciel. Sebastian go tak nazwał, bo jego znajomy uwielbia koty, ale ma na nie alergie. Nie zaprzeczałam, bo mi to imię się od razu spodobało. A teraz druga rzecz, bardziej smutna. Wywalili mnie z pracy. Nadal się zastanawiam dlaczego. Przecież klientka chciała delikatny makijaż podkreślający jej naturalne piękno, i taki więc zrobiłam! A to, że ona nie zna się na makijażu i nie odróżnia naturalności i sztuczności, jak i delikatnego od mocnego, to już nie moja wina! Przez tą cholerną jędzę ze szpetnym ryjem, wylali mnie!
Choć teraz to już nieważne. Mam pracę, która całe życie stała dla mnie otworem i prawie całe życie byłam do niej przygotowywana.

Jak codziennie stałam przed lustrem w łazience myjąc zęby po śniadaniu, a zaraz obok mnie Sebastian, wykonujący tą samą czynność.

— Dzisiaj muszę iść wcześniej do pracy i znając życie wrócę późno, więc zjesz dzisiaj sam. — powiedziałam, nadal myjąc zęby, ale wiem, że zrozumiał.

— Myślałem, że cię zwolnili. — spojrzał na mnie, w jednej ręce trzymając szczoteczkę, a w drugiej kubek z płynem do płukania.

— Bo zwolnili, ale znalazłam nową pracę. Niestety. — mruknęłam ostatnie słowo, zaczynając płukać.

— To gdzie teraz pracujesz? — zaraz po tym poszedł w moje kroki i razem wypluliśmy płyn do zlewu, odkręcając go zaraz, by umyć umywalkę.

— W szpitalu. — mruknęłam niezadowolona, spuszczając wzrok i powoli odchodząc.

Usłyszałam jego westchnięcie i jak zaraz obejmuje mnie swoim ramieniem, przyciągając do siebie. Spojrzałam w górę na jego twarz i ten jego typowy uśmiech.

— Bycie pielęgniarką nie jest złe. Dasz sobie radę, jak ze wszystkim do tej pory. Znam cię, bo za dużo gadasz i można czytać z ciebie jak z otwartej książki, dlatego weź się w garść. — zaczął czochrać moje włosy, a ja się lekko do niego uśmiechnęłam. — No i wyglądałabyś zapewne niesamowicie seksownie w stroju pielęgniarki. — przyglądał mi się i zapewne wyobrażał sobie mnie w takim stroju. Prychnęłam śmiechem.

— Coraz bardziej zboczony się robisz w moim towarzystwie. Chyba źle na ciebie działam. — zaśmiałam się i z szerokim uśmiechem wydostałam się z jego silnych ramion. Widziałam jak patrzy na mnie zadowolony. Nauczył się jak trzeba się przy mnie zachowywać. — Poza tym, kto powiedział, że będę pielęgniarką? — wystawiłam mu język i szybko pobiegłam do siebie, by jak najszybciej się zebrać.

Sebastian Pov.

Przez chwile jeszcze patrzyłem w miejsce, w którym przed chwilą była. Uśmiechnąłem się delikatnie i założyłem ręce na piersi. Ta dziewczyna jest tak dziecinna, że zaczynam wątpić w jej wiek. Wyszedłem z łazienki i kierując się do swojego pokoju, chwyciłem za czarną, miękką kulkę, która zaczęła kręcić się wokół mojej nogi. Jakie to wspaniałe uczucie, żyć pod jednym dachem z takim cudownym stworzeniem. Codziennie można go pieścić i tulić. W pokoju szybko się przebrałem, bo również muszę chodzić do pracy. W tych czasach jest to bardzo proste, o ile się dobrze wygląda.

Wchodząc do korytarza, zauważyłem zakładającą buty Araine. Ona na prawdę jest dzieckiem. Siedziała na dywanie zakładając buty i starając się zawiązać sznurówki, a jeszcze nie dawno to umiała. Westchnąłem i uklęknąłem przed nią, chwyciłem za jej stopę i spojrzałem w oczy. Coś jest nie tak. Wydają się teraz dziwnie puste, jakby wszystkie jej zawsze towarzyszące emocje nagle się rozpłynęły.

— Araine. — zawiązywałem jej buty, nie przestając obserwować jej oczu.

Zjechałem wzrokiem na jej usta, gdzie brak jakiegokolwiek śladu jej uśmiechu. Czemu się nie uśmiechasz? Gdzie ten twój ogień w oczach? Podniosła delikatnie wzrok i spojrzała w moje oczy.

— Dzi-dziękuję. — jej dolna warga lekko się zatrzęsła. To nie jest ta Araine, którą znam. Tamta jest pełna życia, a ta jakby tego nie posiadała. — Muszę ju— przełknęła głośno ślinę. Czyżby się bała? Ta Araine, która w zeszłym tygodniu skoczyła z mostu do wody, by tylko uratować topiącego się królika? To niemożliwe. — Już i-iść do pracy. — zaczęła się powoli podnosić.

Jej całe ciało się trzęsło. Czyli nawet osoby, które mordują z zimna krwią anioły, znają się z demonami i bogami śmierci, mogą się bać. Wstałem razem z nią, trzymając jej ramiona. Jej wzrok utkwił w podłodze.

Dowiem się, co jej jest, a gdy się dowiem - zniszczę to.

--------------------------------------------------

Tak przed początkiem roku szkolnego postanowiłam wam poprawić trochę humor i coś napisać. Mam nadzieje, że jesteście zadowoleni i mogę zrobić sobie kolejną kilku miesięczną przerwę.

Zapraszam również do sprawdzania od czasu do czasu moich wpisów, w których zawsze zamieszczam ważne informacje, tak samo do tego ozywam jednej z tak zwanych "książek".

Na nowo |Kuroshitsuji|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz