Prezent przedświąteczny

3.5K 230 49
                                    


Niedługo później odbyło się ostatnie wyjście w tym roku kalendarzowym do Hogsmeade. Było ono nieco inne niż poprzednie ponieważ w trakcie tego konkretnego, uczniowie szukali prezentów gwiazdkowych dla swoich bliskich i przyjaciół. Wszędzie biegali samotni adepci Szkoły Magii i Czarodziejstwa, starający zachować w ukryciu co też za podarek wybrali.

Lily tego roku miała nie lada wyzwanie ponieważ poza prezentami dla rodziców i przyjaciółek musiała też znaleźć podarki dla wszystkich Huncwotów. Remusowi wiedziała co kupić już od dawna. Od jakiegoś czasu wspominał jej o książce pod tytułem „ Czarna Magia- rozpoznawanie i zwalczanie." Znalazła ją na półkach w księgarni i dźwigając już prezenty dla innych zastanawiała się co z pozostałą trójką Huncwotów. W końcu kupiła Peterowi zestaw kucharski, wiedząc, że często wymyka się do kuch nie tylko po to by podjadać, ale i pomagać Skrzatom. Wiedząc jak Syriusz fascynuje się światem Mugoli poprosiła rodziców by kupili w ich księgarni książkę o pojazdach dwudziestego wieku, która obejmowała również wiele najnowszych modeli, a do tego zdobyła lusterko, które obraża każdego kto w nie spojrzy.

- Ale ty jesteś obrzydliwa dziewczyno!- wrzasnęło gdy w nie spojrzała.- Spal te kłaki, nie rań świat ich widokiem!

- Już widzę jego reakcję, zaczną się kłócić.

Rozbawiona zamknęła je i wcisnęła do jednej z toreb. Kończył się jej czas, a zimowy wiatr stawał się coraz zimniej. Lily wciąż nie miała prezentu dla Jamesa. Nie zależnie od wszystkiego co miało miejsce przed tym rokiem szkolnym chciała mu kupić coś wyjątkowego, co mu się spodoba.

Wędrując po zaśnieżonych ulicach oglądała wystawy szukając czegoś odpowiedniego, ale jak na złość wszystko wydawało się być nieodpowiednie. Zrezygnowana usiadła na ławce i przyjrzała się grupce maluchów bawiących się na podwórku. Udawali, że grają w Quidditcha, ale nie mieli mioteł ani prawdziwych piłek.

To ją olśniło. Pobiegła na pocztę, którą mieli lada chwila zamknąć i napisała bardzo szczegółowy list, w którym opisała każdy detal zamówienia, łącznie z opakowaniem i niezwłocznie go wysłała. Miała nadzieja, że oferta, o której czytała jakiś czas temu jest nadal aktualna i otrzyma przesyłkę jak najszybciej. Wstąpiła jeszcze do Miodowego Królestwa by kupić trochę słodyczy i uradowana ruszyła w kierunku szkoły, spotykając po drodze przyjaciół, którzy również nieśli liczne torby z prezentami.

Gdy następnego dnia pod czas śniadania przyleciały sowy z pocztą przed Lily wylądowały dwie, które dźwigały olbrzymią paczkę. Dziewczyna im zapłaciła i uśmiechnęła się szczęśliwa.

- Co to za skrzynia?- paczka zadrżała, a Lily spojrzała zaniepokojona na Jamesa i Syriusza.

- Prezent, ale dla kogo i co to, dowiecie się w święta- chwyciła pudło, ale to okazało się cięższe niż sądziła.

- Daj pomogę ci- zaproponował James, ale ona pokręciła głową.

- Dam sobie radę, a wy jedzcie, ja już skończyłam- w drzwiach prawie staranowała pierwszoroczniaków, których nie dostrzegła, ale na szczęście uniknęła tragedii i pomknęła korytarzem do wieży.

- Może to jakaś bestia, która ma zjeść jej siostrę- zasugerował Łapa.

Syriusz mylił się. To był bowiem prezent dla jego najlepszego przyjaciela. W skrzyni, na której wieku widniał wyryty w drewnie napis „Dla Jamesa Pottera", znajdował się zestaw piłek do jego ulubionej gry. Wszystkie, poza złotym zniczem były pomniejszone, ale łatwo można było zwiększyć ich rozmiar. Radość, która kilka dni później ogarnęła Rogacza przerosła wszelkie jej oczekiwania, ale nie miała okazji tego zobaczyć ani przerażonej miny pani Potter, która miała mnóstwo roboty z dwoma Huncwotami pod jednym dachem, a teraz mieli jej latać po ogrodzie.

Aktualnie Lily starała się dopilnować by żadne z jej przyjaciół nie odkryło co schowała w swoim kufrze. Udaremniła kilka prób Syriusza i Jamesa, po których przestali ją nękać i nie mogli się doczekać aż dostaną od niej przesyłki.

- Lily!- zatrzymała się i poczekała aż Remus ją dogoni.- Jako, że to nasz ostatni dzień w zamku organizujemy małe spotkanie u nas w dormitorium. Bardzo się ucieszymy jeśli przyjdziesz ty i twoje współlokatorki. I nie martw się, zadbałem by ci dwaj nic nie wykombinowali.

- Przyjdę, bo inaczej wy przyjdziecie do nas- znała ich aż za dobrze i wiedziała, że tak by się stało, a już na pewno, że James by przyszedł, a za nim pozostali- Zaraz idę na kolację. To może koło 19?

- Tak, będziemy czekać- Remus się uśmiechnął i odszedł by razem z przyjaciółmi wymknąć się nielegalnie do Hogsmeade.

Lily poprawiła trzy opasłe tomy, które trzymała i ruszyła do biblioteki. Obiecała, że odda te książki przed przerwą świąteczną. Zawierały one ponadprogramową wiedzę, ale to właśnie dzięki nim napisała wypracowania, które nauczyciele pozadawali im na święta i to naprawdę szybko dzięki czemu miała mieć więcej wolnego czasu.

Na ostatnim zakręcie wpadła na Markusa. Ten widząc ją przymrużył oczy i szybko odszedł. Lily się schyliła i podniosła jedną z książek.

- Nasza kochana ciamajda- czując lodowaty dreszcz, który przebiegł po jej całym ciele, wyprostowała się i spojrzała na Bellatrix.- Może znów potrzebujesz pomocy w lekcjach latania, chętnie znów ci dodam odwagi i popchnę jeszcze mocniej?- Lily poczuła przyjemną satysfakcję widząc osobę stojącą kilka kroków dalej.

- A myślałam, że to było zaklęcie- zauważyła chcąc ją sprowokować.- Widzę, że to rzucone na twoje włosy jest trwalsze.

- Głupia Szlamo! To, że wtedy przeżyłaś było przypadkiem, jak cię dorwę następnym razem to nie zostanie z ciebie nawet pył. Radzę się martwić, bo to nie będzie już zepchniecie z wieży, tym razem się ciebie pozbędę na dobre.

- Tym razem?- Ślizgonka zadrżała słysząc ten głos. Obróciła się i blada jak ściana spojrzała na profesor McGonagall. Kobieta miała nad wyraz surową minę, a jej spojrzenie było pełne niechęci i gniewu.- Zapraszam, dyrektor chętnie posłucha o tej „lekcji latania." Panno Evans proszę wracać do swoich zajęć.

Kobieta złapała dziewczynę za rękę i pociągnęła za sobą do dyrektora. Lily czując ulgę i nieskrywaną radość. Zostawiła książki w bibliotece i po kolacji pobiegła do dormitorium Huncwotów gdzie już była Dor. Alice nie przyszła, bo umówiła się z Frankiem. Gdy im powiedziała, co się stało na korytarzu cała piątka się rozpromieniła.

- Teraz ją wywalą! Cóż za cudowny prezent na święta- Lily szturchnęła Syriusza łokciem, a ten się roześmiał.- No co? Najpierw nic nam nie zrobili za te cudowne psikusy, a teraz to, sama przyznaj, że zasłużyła.

- Dyrektor zrobi to co należy, ale teraz czas na zabawę...

- Dokładnie, zabawa!- James wyjął z pod łóżka butelki piwa kremowego i podał pozostałym. Syriusz wprawnie je otworzył dziewczynom i Peterowi.

Szybko pokój wypełnił się odgłosami zabawy i śmiechu. Grupka przyjaciół chętnie żartowała i grała w wymyślone przez Łapę gry. Bawili się cudownie, zapomnieli, że następnego dnia rozjadą się do domów by zobaczyć się za dwa tygodnie. To był wspaniały wieczór, który przeciągnął się do bardzo późna, a można nawet rzec, że do bardzo wczesnej pory.

Dor poszła do pokoju koło drugiej w nocy, a Lily zasnęła z głową na ramieniu Remusa godzinę później. James, który wypił odrobinkę za dużo zaproponował, że ją odniesie, ale przyjaciel wyjaśnił mu, że to nienajlepszy pomysł i sam się tym zajął. Może był szczupły i nie wyglądał na to, ale był dość silny by wniesienie śpiącej dziewczyny do jej pokoju. Spranie uniknął pułapki na schodach i ułożył Lily w jej łóżku, nie budząc pozostałych dziewczyn. Gdy wrócił jego przyjaciele już leżeli w łóżkach.

Remus był szczęśliwy bardziej niż wcześniej. Miał nie tylko Huncwotów, za których był gotowy oddać życie, ale również Lily, Dor i Alice, które stały się częścią ich życia w ostatnich miesiącach. Nie był już samotny jak wtedy gdy został ugryziony, a takie wieczory skutecznie mu o tym przypominały. Miał przyjaciół, wiele wspaniałych osób, dla których był ważny, chociaż nie wszyscy znali całą jego biografię. Mimo to jego życie wyglądało lepiej niż mógł kiedykolwiek przypuszczać. 

James i Lily- gdy nienawiść opadnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz