Dlaczego coś zawsze musi pójść nie tak?

3K 207 79
                                    

                Następne wyjście do Hogsmeade stało się najbardziej wyczekiwanym w historii szkoły. Co prawda przyjaciele Jamesa uważali, że chłopak wyolbrzymia całą sprawę i musiał źle zrozumieć Lily, ale tan zdawał się tym nie przejmować i żył w przekonaniu, że to początek bardzo pięknej przyszłości.

Syriusz ostatecznie uwierzył Rogaczowi w sobotę na śniadaniu, gdy rudowłosa dziewczyna się do niego przysiadł.

- Braciszku nie będziesz zły, jeśli porwę ci dzisiaj Jamesa?- chłopak przyjrzał się jej jakby szukał podstępu, ale nic nie zwróciło jego uwagi.

- A po co ci on?

- Ktoś przecież musi za mnie nosić zakupy- zażartowała. Rzuciła okiem po Sali pełnej uczniów i ponownie spojrzała na jego zaskakująco poważną twarz.- Chyba w końcu zrozumiałam go i chce sprawdzić jak bardzo spodoba mi się bycie z nim trochę bliżej. On nie żartuje.

- Z całą pewnością jest śmiertelnie poważny. No cóż będzie musiało mi wystarczyć towarzystwo Petera i Remusa- dziewczyna się uśmiechnęła.- Lily, cieszę się, że w końcu coś się miedzy wami pojawiło- jej policzki spłonęły rumieńcem.- Będzie z nas wszystkich szczęśliwa rodzinka.

- Już nią jesteśmy- przypomniała mu.- Widzimy się później- uściskała go na pożegnanie i poszła do swojego dormitorium po płaszcz i szal.

Może śnieg już stopniał, ale chłód nadal pozostał, a Lily szybko marzła. Nie chciałaby to zepsuło jej dzień, chociaż widząc czekającego na nią przy wyjściu Jamesa, poczuła przyjemne ciepło, rozchodzące się po jej organizmie.

Pamiętna wrogość tych dwojga była znana również w wiosce. Wielu bywalców Trzech Mioteł nadal pamiętało jak rudowłosa nakrzyczała na chłopaka i wylała mu na głowę zawartość swojej szklanki. Goście wybuchli śmiechem, gdy po jej wyjściu chłopak otarł okulary by lepiej widzieć świat i powiedział, że za to ją kocha.

Nic, więc dziwnego, że Madame Rosmerta trochę się zdziwiła, gdy tych dwoje weszło do jej pubu po odwiedzeniu wielu innych sklepików i po złożeniu zamówienia usiadło razem przy małym stoliku w kącie. Gdy podała im zamówienie Lily objęła zmarzniętymi dłońmi kubek z gorącą czekoladą i spojrzała na dziwnie spiętego Jamesa. Wyglądał na bardziej zdenerwowanego niż pod czas ich wspólnej kolacji, co wydało się jej dziwne.

Dziewczyna wzięła duży łyk by specjalnie ubrudzić twarz pianką i się do niego szeroko uśmiechnęła z białymi wąsami.

- Kto by pomyślał, że będę musiała rozweselać Huncwota- gdy mina Jamesa się nieco rozpogodziła starła osad.

- Nie chcę nic zepsuć- Lily się uśmiechnęła i wyciągnęła przed siebie rękę. Ujęła przyjemnie ciepłą dłoń Jamesa, patrząc mu prosto w oczy.

- Ale tu nie ma, co psuć, to cudowny dzień. Znam już chyba wszystkie twoje oblicza, a mimo to nadal tu siedzę, bo chce tu być James- chłopak się rozpromienił.

- Aż chciałoby się za to wypić coś mocniejszego, ale skoro nie ma wyboru to zadowolimy się tym, co jest- uniósł swoją szklankę.- Za ten cudowny dzień- stuknęli się naczyniami. Lily się zaśmiała, a po chwili dała wciągnąć w niemającą końca rozmowę.

W jego towarzystwie wszystkie zmartwienia znikały i czuła się jakby nie mogło się stać nic złego. Nie istniało nic poza ich dwójką, tak jakby od reszty świata odcięła ich grupa kotara. James nie potrafił wyrazić słowami tego, co czuł, gdy siedzieli tak razem, ale mógłby przysiąc, że jego serce się rozłamało i połowa została ofiarowana rudowłosej dziewczynie.

James i Lily- gdy nienawiść opadnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz