Krótka gra na dobry początek roku

4.4K 275 37
                                    

Uczniowie szóstej klasy, którzy nie mieli tego roku stawić czoła żadnemu egzaminowi, od którego miałaby zależeć ich przyszłość mogli sobie pozwolić na chwile lenistwa. I chociaż to był pierwszy dzień szkoły wielu ich starszych i rok młodszych kolegów musiało wybrać pobyt z książkami niż wyjście na błonia i rozkoszowanie się ciepłym popołudniem.

Huncwotom udało się zachęcić nawet Lily do wspólnej, mugolskiej zabawy w zbijaka, o której Syriusz gdzieś usłyszał i musiał się przekonać czy to rzeczywiście jest coś ciekawego. Chłopcy nie tylko ściągnęli do gry rudowłosą dziewczynę, ale również Dor, Alice, Franka i czterech Puchonów, których nikt zbyt dobrze nie znał, ale mieli w tamtej chwili wolne i byli chętni do zabawy.

Na kapitanów drużyn wyznaczono Jamesa i Syriusza by w żadnej nie znaleźli się obaj, ponieważ druga grupa nie miałaby szans w starciu z nimi. Mimo to podział przebiegł sprawnie, dzięki czemu szybko rozpoczęli grę. Jako, że było ich niewiele postanowili, że każdy może zostać trafiony dwa razy nim będzie musiał zejść. Inni uczniowie patrzyli z zaciekawieniem jak rzucają w siebie piłką na wyznaczonym przez Remusa placu. Nie rozumieli zbytnio powodu, ale radość goszcząca na ich twarzach była zachęcająca by samemu spróbować przy następnej okazji.

James popisał się w tym meczu nie tylko doskonale łapiąc wszystkie piłki, jak przystało na szukającego, ale i sporą celnością. Mimo to Syriusz nie pozostawał mu dłużny i nim został trafiony odesłał spora część drużyny przeciwnej na bok. Wówczas na boisko musiała wejść „matka" jego zespołu, czyli Lily, która Łapa wybrał, jako pierwszą by pokrzyżować plany Jamesowi. I tak oto rudowłosa dziewczyna stanęła pomiędzy Dor, która znakomicie unikała trafień, przez co miała jeszcze jedno życie i Jamesem, który do tej pory rzucał by wygrać.

- No to już po nich- oznajmił zadowolony ze swojego planu Syriusz.- James nie uderzy Lily. Wyeliminujemy Dor, a później jego i zwycięstwo będzie nasz.

- Jeśli Ruda wytrzyma- zauważył jeden z Puchonów, który przedstawił się jako Markus, ale Black już o tym zapomniał.

- Moja siostra się nie poddaje, prawda Lilka!?- dziewczyna jedynie uśmiechnęła się blado i spojrzała na współlokatorkę, która przerzuciła piłkę wysoko nad jej głową wprost do Jamesa. Chłopak zważył ją w dłoniach i przyjrzał się dziewczynie.- Graj Łosiu, bo przegrasz walkowerem!

- Siedź cicho Łapo, bo w ciebie trafię!- odgryzł się i rzuciła, ale za słabo i Lily zdążyła umknąć. Złapała turlającą się piłkę i spróbowała trafić we współlokatorkę, ale ta się uchyliła. Nie zdążyła jednak uciec przed pociskiem rzuconym przez Blacka.

- To już twój koniec James!!!- zawołał uradowany patrząc jak jego najlepszy przyjaciel wychodzi na boisko.

- Frank traf Lily, tylko nie za mocno- upomniał oddając piłkę chłopakowi.

Rudowłosa jednak szybko przechwyciła piłkę wyrzuconą przez kolegę, ale nie miała tej celności, która posiadał James dlatego przekazała broń Syriuszowi. Rogacz musiał uciekać przed piłką nadlatującą z obu stron aż w końcu udało mu się ją złapać i wymierzyć cios. Trafił Lily prosto w brzuch. Dziewczyna się zgięła, a on poczuł jak po jego plecach przebiega lodowaty dreszcz. Rudowłosa wykorzystała ten moment rozproszenia i złapała piłkę. Wycelowała centralnie w jego tors nim zdążył się ocknąć z zaskoczenia. Następny strzał należał do Franka, ale ten chybił ponownie i James został pokonany po przez trafienie w nogę przez najlepszego przyjaciela.

- Umieram pokonany przez mych najbliższych- oznajmił padając na kolana.- Lily zlituj się nad nieszczęśnikiem i ocal moją dusze.

- Nie wygłupiaj się...

- Tak jest drużyna Black- Evans zawsze górą!- zawołał uradowany Syriusz wbiegając na boisko i podnosząc Lily.- Brawo Rudzielcu, tego się nie spodziewał.

- Że będę grać zespołowo?

- Raczej, że będziesz miała odwagę by kogoś uderzyć- sprostował Remus.- Musisz mu wybaczyć Lily, ale nasz drogi Syriusz nie traktuje dziewczyn zbyt poważnie.

- To się jeszcze zmieni- ostrzegła go.

- To omam czy padlinożercy już się zlatują?- zapytał leżący na trawie James. Jego znajomi spojrzeli w górę.

- Przecież to mój Hermes- uniosła dłoń, a sowa powoli zaczęła się zniżać. Gdy wylądowała delikatnie odebrała list i pogładziła ptaka w nagrodę za dobrze wykonane zadanie.- To od moich rodziców- jej twarz nagle spoważniała. Wstrzymując oddech szybko otworzyła kopertę i przejrzała zawartość krótkiego listy. Odetchnęła z ulgą gdy nie wyczytała żadnych złych wieści.- Tylko chcą wiedzieć co u nas- oznajmiła spokojnie.- Pójdę im od razu odpisać.

- A co z rewanżem?- spojrzała na Jamesa, który nie potrafił znieść porażki i musiał się odegrać nawet jeśli miało to oznaczać kolejny mecz przeciwko Lily.                                                                               

- Znajdźcie zastępstwo- oznajmiła i poszła z powrotem do zamku.

- I tyle z tej naszej gry- stwierdził ze smutkiem. Wstał z trawy i otrzepał ubrudzone spodnie.

- Pograjmy z innymi- zaproponował Peter, wskazując na tłum uczniów będący na błoniach.- Jutro Lily do nas dołączy.

Remus, który spoglądał za dziewczyną, miał taką nadzieje równie mocno co James z tym, że nim kierowała sama troska o jej dobro. Wyraz jej twarzy gdy otrzymała list, zdradzał jak bardzo się martwi losem swoich bliskich i wcale się jej nie dziwił. Życie stawało się coraz niebezpieczniejsze, a już szczególnie dla tych, którzy nie mieli jak się bronić.

James i Lily- gdy nienawiść opadnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz