Bal

3.5K 252 40
                                    

Sala prezentowała się znakomicie. Pod sufitem zwisały setki wstęg złotego materiału, który zdobił też ściany. Stoły były okryte białymi obrusami i ozdobione jedynie dekoracjami w dominującym kolorze. Źródłem światła były dziesiątki kryształowych świeczników oraz przepiękny żyrandol. Odbijał on blask świec, które nigdy nie gasły, chyba że na życzenie, sprawiając, że w pomieszczeniu było jasno. Wynajęty zespół grał naprzeciwko wejścia, a przed nim była otwarta przestrzeń, na której można było potańczyć, jeśli ktoś miał dość odwagi by pokazać się w tym doborowym towarzystwie. Byli ta najważniejsi ministrowie wraz z rodzinami, przedstawiciele bogatych rodów, nie tylko angielskich. Wśród tłumu można było znaleźć mieszkańców całego świata. Lily dostrzegła nawet Dumbledora, który jednak nie został długo i tuż po północy zniknął z przyjęcia. Syriuszowi od razu rzucili się w oczy jego krewni, ale znakomicie mu szło ignorowanie ich.

Ich stół znajdował się nieco w głębi pomieszczenia. Poza ich piątką zasiadła tam również rodzina Schacklebolt, z którą państwo Potter spotykali się od czasu do czasu. Przy sąsiednim stoliku siedział Alastor Moody, Auror, który mimo swojego młodego wieku złapał już niejednego przestępcę, który umykał innym. Towarzyszyło mu kilka osób, których Lily nie rozpoznała oraz ku jej wielkiej radości Alice i jej rodzice.

- Co ty tutaj robisz?

- Przyjechałam z Jamesem i jego rodzicami- wyjaśniła.

- Czyli wy...

- Nie, oni tylko zaprosili mnie na kilka dni, chyba mam pilnować Huncwotów. Ale ty pięknie wyglądasz!- wskazała na jej czerwoną suknię.

- Przy tobie ledwo ładnie. Kto by pomyślał, że Lily Evans potrafi się tak wystroić. Rogacz ma na ciebie dobry wpływ.

- Co ja?- Huncwoci pojawili się koło nich i przywitali z Alice.

- A czemu wszystko ma się kręcić koło ciebie? Ja tylko tłumaczyłam co tutaj robię, a teraz cicho, bo chyba się zaczyna.

- Jako Minister Magii mam zaszczyt powitać was wszystkim w tym cudownym miejscu. Zebraliśmy się tutaj z okazji, która już nigdy się nie powtórzy. Za parę godzin przekroczymy nieodwracalnie próg pomiędzy rokiem 1976 a 1977!- ludzie zaczęli klaskać.- To naprawdę znakomity powód by zapomnieć o zmartwieniach i się bawić! Nie ma co więcej mówić, zacznijmy tą zabawę!!!- na jego znak zespół zaczął ponownie grać.

- Nie ma co się martwić, bo Śmierciożercy są wśród nas dlatego ich przyjaciele nie zaatakują- dodał Syriusz, patrząc w kierunku rodziny.

- Tata mówił, że jesteśmy dobrze strzeżeni- zapewniła ich Alice.- Możemy spokojnie potańczyć.

- A gdzie masz Franka?

- Nie mógł przyjechać, sprawy rodzinne także James, pomęczę dzisiaj ciebie- złapała go pod ramię.- Chyba, że ktoś wyraża sprzeciw, Syriuszu?

- A zdepcz go ja porywam rudzielca- i jak powiedział tak zrobił, chociaż dziewczyna nie wydawała się być zachwycona tym pomysłem.

Tego wieczora Lily przetańczyła więcej niż w trakcie całego swojego dotychczasowego życia. Po Syriuszu poprosił ją pan Potter oraz młody Schacklebolt, który twierdził, że ją pamięta ze szkoły chociaż gdy on był w ostatniej klasie, ona była zaledwie przerażonym pierwszakiem. Do tańca zaprosiło ją również kilka obcych osób, w tym obcokrajowiec, który łamaną angielszczyzną prawił jej komplementy. Gdy tylko się jej udało uciekła z parkietu i usiadła koło przyjaciółki by chwilę poplotkować.

Na przyjęciu było wielu uczniów Hogwartu, którzy mniej lub bardziej chcieli się znaleźć na tym przyjęciu. Zdecydowana większość wolałaby spędzić ten wieczór z przyjaciółmi przy nieco głośniejszej i żwawszej muzyce.

James i Lily- gdy nienawiść opadnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz