Wraz z porankiem nadeszła odrobina zakłopotania. Lily nie wiedziała jak ma się zachować i przemykała po domu, starając się uniknąć zarówno Jamesa jak i Syriusza, który znacząco poruszał brwiami gdy tylko się pojawiała w zasięgu wzroku. Rumieniła się przez to i czuła coraz gorzej.
- Lily kochanie, co ci przygotować na podróż- dziewczyna spojrzała na panią domu i Iskierkę.
- Niech pani nic nie szykuje, jeśli zgłodnieję to kupię coś w pociągu- kobieta się jej przyjrzała.
- Czy coś się wczoraj stało, zachowujesz się jakoś inaczej. Wiem, że nie jestem twoją matką ani przyjaciółką, ale jeśli chcesz o czymś porozmawiać to mów śmiało- dziewczyna przygryzła dolną wargę.- Może o wczorajszym wieczorze i Jamesie- Lily spłonęła rumieńcem.
- To nie jest tak, znaczy się ja go naprawdę lubię, ale to był tylko taniec, kilka tańców. To mój przyjaciel, nie chce tego psuć.
- Nie będzie się gniewał tylko od niego nie uciekaj, bo wtedy go zranisz. Chcesz być jego przyjaciółką to bądź, on nie jest głupi i to rozumie- podała jej papierową torbę z domowymi ciasteczkami.- Te są zdrowsze od przysmaków z pociągu.
- Dziękuję- Lily przyjęła paczuszkę i poszła sprawdzić czy ma już wszystko. Za godzinę mieli pojechać na pociąg. Gdy weszła na górę jej przyjaciel wyszedł z łazienki.- Cześć James.
- Witaj mistrzyni parkietu- dziewczyna się uśmiechnęła.
- Jeśli komuś o tym powiesz to cię zabiję- ostrzegła go.- Potańczyliśmy i nie ma w tym nic dziwnego, w końcu jesteśmy przyjaciółmi- chłopak potaknął.
- Bo to dobry początek, pamiętaj- Lily wywróciła oczami i weszła do pokoju.- O coś bym zapytał, ale mam przeczucie, że za to oberwę czymś ciężkim.
- Dobrze ci się wydaje- zapewniła go.
Dotarcie do szkoły minęło im zaskakująco przyjemnie. Co prawda Alice i Syriusz opowiedzieli ze szczegółami o minionym wieczorze, a reszta ich przyjaciół chętnie tego słuchała. O dziwo Lily szybko obróciła to w żart i zaproponowała by w coś pograli.
Wielu uczniów nie chciało by przerwa świąteczna się skończyła. Rano wstali markotni by pójść na kolejne zajęcia, które miały ich przygotować do życia poza murami szkoły. Dwie godziny eliksirów i transmutacja dla wielu okazała się koszmarem, który Gryffoni przetrwali z nadzieją, że jeszcze trochę i będą mogli odpocząć. Niestety czekały ich jeszcze zajęcia z OPCM.
- Mam nadzieje, że wszyscy wypoczęliście przez te święta, bo dzisiaj zmierzycie się z zaklęciem, ze znacznie wyższego poziomu magii niż ten, z którym do tej pory mieliście do czynienia- oznajmił nauczyciel gdy weszli do klasy. Spora część uczniów rozbudziła się słysząc tą wiadomość. - Nauczę was wyczarowywać Patronusy, ale tylko potężni czarodzieje potrafią uformować kształt zwierzęcia. Wątpię, żeby ktokolwiek z tu obecnych dał sobie z tym radę, ale spróbujmy. Zaklęcie jest proste i brzmi Expecto Patronum- klasa powtórzyła.- Zanim je wypowiecie musicie się zagłębić w najszczęśliwszym wspomnieniu jakie posiadacie, ale już sam jego wybór jest trudny. A teraz zaskoczcie mnie.
Lily patrzyła jak Syriusz i Peter od razu wyczarowują Patronusy i przybijają sobie piętki. Łapa miał psa, trochę podobnego do ponuraka z zajęć wróżbiarstwa, ale znacznie większego, a jego przyjaciel dorodnego szczura, który wielkością przypominał kota.
Zawsze była dobra z zaklęć i na SUM-ach z tego przedmiotu miała Wybitny dlatego sądziła, że jej się również uda, ale skończyło się jak w przypadku reszty uczniów. Z jej różdżki posypała się jedynie biała mgiełka. Uznała, że wspomnienie otrzymania listu z Hogwartu to za mało to może samo przybycie tam wystarczy, ale i to zawiodło. Dostrzegła olbrzymiego wilka stojącego koło Remusa i się załamała.
- Musisz się skupić- oznajmił jej James.- Musisz się całkowicie zagłębić w to wspomnienie, zapomnieć o tym, że tu jesteśmy. Odnajdź je głęboko w sercu, a wtedy ci się uda.
- Udowodnij- chłopak jedynie się uśmiechnął i wciąż patrząc na nią wypowiedział formułkę, a koło niego stanął piękny jeleń i szturchnął ją nosem.- Cudowny!
- Zobaczmy co ty skrywasz. Znajdź to wspomnienie, ono jest w tobie.
Lily odetchnęła i zamknęła oczy. Wspomnienie, które było najszczęśliwsze. Przypomniała sobie wiele zdarzeń, chwil naprawdę pięknych, ale nagle cała jej uwaga pomknęła do wieczora gdy spadła z okna w sowiarni. Dlaczego tam? Przypomniała sobie stojącego przed nią Jamesa, z którym ledwo co się pokłóciła. A tu nagle: „Od dawna jesteś dla mnie ważna... Kocham cię Lily, czy to za mało by być szczęśliwą..? Kocham cię Liluś."
Dziewczyna cicho wypowiedziała słowa zaklęcia i poczuła jak jej różdżka delikatnie drży. Otworzyła oczy i dostrzegła biały obłok, który nagle przybrał formę dostojnej łani, która stanęła wśród czterech innych Patronusów. Cała piątka sprawiła, że nauczyciel nie wiedział co ma powiedzieć, nie spodziewał się czegoś takiego.
Podobnie jak Lily, która przyjrzała się zwierzętom. Łania i jeleń, pokrewne Patronusy, co oznaczało, że ich właścicieli łączy silna więź, że są to tak zwane bratnie dusze. W tym wypadu oznaczało to, że Jams i Lily są nimi.
- Gratuluje!!!- oznajmił nauczyciel wyrywając dziewczynę ze stanu oszołomienia.- Dokonaliście niemożliwego! Każde z was otrzymuje po dziesięć punktów- Huncwoci uśmiechnęli się dumnie, a Lily jedynie przerwała zaklęcie i jej Patronus rozpłynął się w powietrzu.
Lekcja się skończyła i uczniowie opuścili salę. Rudowłosa szybko umknęła i skryła się w łazience. Ochlapała twarz zimną wodą, ale przed oczami wciąż miała wspomnienie, które wybrała i widok Patronusa jej i Jamesa. To nie mogła być prawda, ale z drugiej strony, po zdarzeniach tego rok, w trakcie, którego tak się zbliżyli i polubili. Mimo to bycie bratnią duszą przerażało ją.
- Lily?- spojrzała na Dor, która weszła ostrożnie do środka.- Czemu się tu chowasz, przecież nie stało się nic złego, poszło wam doskonale! Tylko waszej piątce się udało.
- To nie o to chodzi tylko o kształty naszych Patronusów.
- A co z nimi nie tak? Syriusz ma psa, tego się spodziewałam, Peter szczura, Remus wilka, James jelenia, a ty łanie... aaa- nagle ją olśniło, a załamana Lily usiadła na podłodze i zalała się łzami.- Czyli to tylko kolejny dowód, że się kochacie!
- Ale ja nie chcę, boję się...
- Czego się boisz, że on cię zrani? Lilka nie bądź głupia, on cię kocha ponad życie, jest gotów zasłonić cię własną piersią przed każdym zaklęciem niewybaczalnym. Zrobi dla ciebie wszystko, niezależnie od ceny.
- I to mnie tak przeraża! Ja nie wiem czy potrafię go pokochać tak samo mocno, czy go w ten sposób nie zranię- załkała, a przyjaciółka usiadła koło niej i ją objęła.- On jest taki... a przy tym taki...- brakowało jej słów.- I naprawdę go lubię, ale boję się tego, boję się, że zranimy się nawzajem i znienawidzimy. Tak jest bezpiecznie.
- Czy ty oszalałaś? Tak wcale nie jest bezpieczniej, nic nie sprawi, że on przestanie cię kochać i bronić, bo jesteś miłością jego życia o czy wiedzą chyba wszyscy oprócz ciebie. Czemu nie dasz temu szansy, jako twoja przyjaciółka wiem, że będziesz z nim szczęśliwsza niż z kim kol wiek innym.
- Bo wiem, że wtedy stanie się coś złego. Czuje, że jeśli pozwolę na to, to go stracę bezpowrotnie, a nie chce cierpieć- przyjaciółka ją objęła.- Głupi Potter.
Wtuliła się w Dor i chwile popłakała. Tego dnia nie miały już żadnych zajęć wiec mogły sobie pozwolić na takie bezczynne siedzenie. Przyjaciółka nie rozumiała o co tak dokładnie chodzi Lily, ale nie zamierzała jej do niczego zmuszać, wiedząc, że rudowłosa i tak już dużo się zmieniła w tym roku i nie chciała jej pośpieszać.
Gdy poszły na obiad, wielka sala świeciła już niemal pustkami. W spokoju usiadły i zjadły. Lily została chwilę dłużej od przyjaciółki, która śpieszyła się na umówione spotkanie w bibliotece. Idąc korytarzem nadal myślała o Patronusach, ale nie o jej tylko pozostałych czterech. To, że Remus miał wilka wcale jej nie zaskoczyło, bo w końcu wiedziała o jego małym problemie, ale co do reszty... Nagle ją olśniło. Łapa, Glizdogon, Rogacz.
CZYTASZ
James i Lily- gdy nienawiść opadnie
FanfictionJames kochał ją od lat, ale ona wciąż go odtrącała, nie chciała mieć z nim nic wspólnego. Teraz jednak musiała spojrzeć na świat w inny sposób by dostrzec, że nie jest taki jak sądziła. Co się stanie gdy Lily straci przyjaciela z dzieciństwa, a cza...