34. Die Inside

1.9K 69 34
                                    

Znów obudziło mnie to okropne brzęczenie budzika... wstałam i jak co rano poszłam do toalety. Po porannej toalecie ubrałam mundurek, wstawiłam wodę na kawę i podczas tego wymieniłam psiakowi wodę i dałam karmy, pierw opróżniając miskę, bo zostało trochę rozmokniętych korków. Sunia podeszła spokojnie do wody i napiła się trochę i popatrzyła na mnie, a później wskoczyła mi na łóżko. Zaśmiałam się tylko i zalałam kawę wodą tak jak lubie. Chciałam się napić, lecz ktoś zapukał do drzwi. Kazałam Lili zostać i podeszłam sama do drzwi. Otworzyłam, a tam stał MÓJ CHŁOPAK. Jak to pięknie brzmi. Uśmiechnęłam się i przewiesiłam mu ręce przez szyje. On także się uśmiechnął i przyparł mnie do ściany. Zamknął drzwi i pocałował mnie mocno i zachłannie. Oddałam pocałunek. Tylko coś było tu nie tak. Gdy oddalił się ode mnie i popatrzył w moje oczy, ale nie tak jak zawsze, miał dziwny wyraz twarzy i patrzył, jakby coś się stało. Zmartwiłam się lekko, bo bałam się o niego.

- Roki coś się stało?

- Nie, nic się nie stało. Mogę łyka kawy? - wiedział, że co rano robię kawę.

- Jasne bierz. - uśmiechnęłam się wesoło do niego, a on tylko odwrócił się i poszedł wziąć łyka kawy.

Podeszłam do niego i przytuliłam się w jego plecy i owinęłam talie rękami. Spiął się cały. Coś z nim było ewidentnie nie tak. Wetkałam nos w jego plecy i podziwiałam jego zapach. Uwielbiam, gdy facet ładnie pachnie.

- Roki co się stało?

- Przecież mówiłem, że nic. - odpowiedział trochę ostrzej, przez co się wzdrygnęłam i odeszłam od jego pleców.

- Nie musisz tak reagować. - spuściłam wzrok.

- Tak... - wywrócił oczami.

- No co się dzieje?

- Nic się nie dzieje. Czy nie uważasz może, że nie pasujemy do siebie? Czy jeszcze nie zmieniłaś o nas zdania?

- Co? Roki, o co ci chodzi?

- O nic.

- No jak pytasz o takie rzeczy, to chyba musi się coś dziać...

- Wybacz, muszę iść. - po chwili zaczął kierować się do wyjścia z pokoju.

- Czekaj! Nie zachowuj sie jak baba!

Już go tu nie było.

- Co tu się odjebało... - szepnęłam sama do siebie.

Przed lekcjami wypiłam jeszcze kawę i pożegnawszy się z psiakiem, wyszłam z pokoju. Nie mogłam się skupić nawet na tym, jak idę. I oczywiście na korytarzu wpadłam przypadkiem na kogoś. I znając lepszą stronę mojego szczęścia, upadlam i uderzyłam czterema literami o twardą podłogę. Podniosłam wzrok na osobę przede mną. Jednak los się do mnie uśmiechnął i tą osobą był Bartek.

- Hej Bartek. - zaśmiałam się lekko.

- No hej mała jak tam? Poza tym, że na mnie lecisz?

- Hah kiepsko trochę...

- Oho czemu?

- Roki się na mnie o coś wkurza... Spytał dziś, czy nie zmieniłam o nas zdania nawet... A ja nie wiem, co się stało... przecież tak naprawdę to dopiero co wczoraj no wiesz...

- Dziwne... Nie wiem, może mu o czymś nie powiedziałaś?

- Nie wiem, o co może mu chodzić...

- Pogadaj z nim, bo sama nie wymyślisz, o co chodzi.

- No muszę.

- Dobra mała ja lecę. Do później. - pocałował mnie w czoło, ja pożegnałam go i poszedł w swoją stronę, a ja w swoją pod salę.

Pod salą siedziała już Ania. Kiedy mnie zobaczyła, zaczęła energicznie machać ręką i się uśmiechać. Ja też mimowolnie się uśmiechnęłam.

- Hej Ania.

- Hej Gwiazda. - przytuliła mnie na powitanie.

- Czemu gwiazda? - zaśmiałam się.

- No wszyscy o tobie mówią, to gwiazda jesteś. - zaśmiałam się.

Nagle cały uśmiech zszedł mi z twarzy. Jak wszyscy o mnie mówią to, o czym mówią?

- Ale dlaczego wszyscy o mnie mówią?

- Bo kręcisz z najprzystojniejszym i najbardziej znanym bad boyem w szkole. - zaśmiała się. - Ale ty w tyle z plotkami jesteś. - znów się zaśmiała.

- O kurwa... - powiedziałam do siebie.

- Co jest? - zapytała i pstryknęła mi palcami przed twarzą.

- Muszę zadzwonić.

Znalazłam numer Rokiego i zadzwoniłam do niego. Dzwoni, jest sygnał i czekam... długo czekam... poczta głosowa. Eh nie odbierze. Jest wkurwiony na mnie i ma powód. Poszłam na lekcje, ale dałam rady się na niczym skupić. Jedna lekcja mi się okropnie dłużyła a jeszcze sześć. Sześć długich lekcji, zanim Roki się nie odezwie. Wyjęłam telefon i napisałam smsa do Bartka.

Ja: Jest bardzo źle.

Bartek: Co jest mała?

Ja: Roki myśli, że z tobą kręcę... Cała szkoła podobno o tym gada...

Bartek: Kurde... Jest okropnie. Dzwoniłaś do niego?

Ja: Tak. Nie odbiera...

Bartek: Znajdę go i pogadam, wytłumaczę może?

Ja: Na razie załatwię to sama. Do później.

Bartek: Trzymaj się mała.

Nie odpisałam już nic.

***

Minęły już wszystkie te lekcje. Tak się dłużyły okropnie. Nie wiem co robić teraz. Zadzwoniłam do Rokiego, ale nie odbiera. Nie wiem jak mam z nim porozmawiać. Nie wiem co mam teraz robić. Poszłam do garażu. Szłam na prawie sam koniec do auta przykrytego plandeką. Stanęłam przed nim. Bałam się odsłaniać czarnej płachty, ale potrzebuje tego. Chwile jeszcze się wahałam i powoli w końcu zaczęłam odsłaniać płachtę. Piękna maszyna wyłaniała się spokojnie i powoli. Gdy już zdjęłam całą plandekę, usiadłam na ziemi i oparłam się plecami o auto. Nie wiem, nawet kiedy ale łzy zaczęły lecieć same mi. Nie wiem co robić. Chcę być z Rokim na spokojnie. Nie wiem czemu, on nie chce ze mną porozmawiać, wyjaśnić wszystko. Podkuliłam nogi pod brodę i się porządnie rozpłakałam. Nie mam już siły walczyć z każdym moim smutkiem.

Nie wiem, ile tak siedziałam, ale było tam zimno. Przysypiałam powoli w tym garażu, dawno już nie płacząc. Nie miałam widocznie już sił nawet na to. Słyszałam czyjeś kroki, ale miałam już to w nosie. Popatrzy sobie i pójdzie. Niech nie zwraca uwagi na mnie.

Kroki były coraz bliżej, ale nie zwracałam na to uwagi. Nagle poczułam, że ktoś mnie przytula. Pachniał tak znajomo. Nie wiedziałam kto to ale wtuliłam się i na nowo zaczęłam płakać... Nie wiem nawet czemu. Ta osoba obok mnie była bardzo ciepła. Tego ciepła mi brakowało teraz. Wtuliłam się i po prostu odpłynęłam po czasie.



*******

Nowy rozdziałek jest i jeszcze jedna nowina mam sarahah więc jak macie pytania i zbierze się duża liczba ich to będę odpowiadać ^^

PinkWolfex.sarahah.com <3

Szybka i NiebezpiecznaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz