5

2.2K 194 17
                                    

Kiedy mamy się już zatrzymywać koń porusza się niespokojne. Brunet ostrożnie rozgląda się dookoła, a ja razem z nim. Moją uwagę skupia na sobie dziwna rzecz w krzakach odbijająca od siebie blask słońca. Jednak za późno orientuję się co to tak naprawdę jest. Ze strzelby wylatuje kula i trafia mnie prosto w brzuch. Krzyczę, a koń wystraszony rusza przed siebie galopem nie zważając na komendy Ashtona. W tym samym czasie przykładam rękę do rany i staram się ją zatamować. Jednak nie jest to na tyle proste jak się wydaje. Coraz częściej pojawiają mi się mroczki przed oczyma i jedyne co słyszę w tym momencie to niewyraźne słowa chłopaka. Jednak zamiast cokolwiek mu odpowiedzieć czy kiwnąć chociaż głową, czuję jak spadam z konia i trącę przytomność.
                                          *
Otwieram powoli oczy i zaczynam się rozglądać dookoła. Co dziwne nie jestem wcale w lesie, ani obok niego. Nie widzę też przyjaciół. Wpadam w lekką paranoję, ale kiedy podnoszę całkiem głowę orientuję się, że jestem obok peronu przed rozwalającym się budynkiem. Jak to możliwe, że się tu znalazłam. Jeżeli tak to przez ile czasu byłam nieprzytomna, skoro droga którą przebyliśmy zajęła nam około tygodnia. Zaczęłam rozglądać się po okolicy i zobaczyłam młodą kobietę zakrwawioną na pobliskich schodach. To się nie dzieje naprawdę. To musi być ciąg dalszy tego snu. Mojego snu. Znaczy.. tego wspomnienia od kobiety. Czyżby znowu przypadkiem mi je odtworzyła? Jednak kiedy widzę jej zakrwawioną twarz emocje biorą górę nad rozumem i niby kiedy wiem, że jest to tylko wspomnienie, ale i tak podbiegłam do niej i próbuje jej pomóc. Ciągle towarzyszą mi krzyki, odgłosy bitwy, ale staram się je ignorować i pomóc mojej rodzicielce. Chociaż tak naprawdę wiem co dalej się stanie. Staram się zatamować jej ranę, ale po raz drugi moje ręce przeszły przez nią jak przez ducha, na wylot dotykając podłoża. A co z moją raną? Podwijam szybko koszulkę, jednak nie mogę znaleźć na skórze nawet blizny. Wzdrygam się na samą myśl o tym, jak będę się czuć kiedy wybudzę się z tego snu. O ile tak naprawdę się wybudzę. Nie jestem pewna jak jest teraz z moim stanem zdrowia. Z budynku nagle wybiegła zapłakana starsza kobieta trzymająca w rękach niemowlę. Domyślam się, że jest to pewnie Logan. Dlatego, więc udostępniła mi ponownie to wspomnienie, chciała żebym obejrzała do końca to czego za ostatnim razem mi nie pokazała. Zaraz po niej wychodzi tajemnicza kobieta, trzymając mnie na rękach. Ściskając mnie mocniej kuca przy mojej umierajacej matce, chce, żeby mogła się ze mną pożegnać. I teraz w tym momencie wypowiada ona trzy znaczące dla mnie bardzo ważne słowa.

-Kocham cię Lynn- niby byłam na to przygotowana, jednak kiedy jej powieki się zamykają wybucham gorzkim płaczem.

Mimo, że pamiętałem co zobaczę w domu i tak patrzę przez próg jak to zrobiłam ostatnio, właśnie dlatego po raz drugi napotykam martwą twarz ojca. Jego czerwone jak ogień włosy rozczochrane na wszystkie strony i czarne jak heban oczy nie mające w sobie jakichkolwiek uczuć. Po raz kolejny z oczu zaczęły lecieć mi łzy. Nie chciałam patrzeć za siebię i odprowadzać  kobiety ani wzrokiem, ani na pieszo. Nie chciałam patrzeć na te martwe ciała na chodniku. Po prostu chciałam wrócić do rzeczywistości,  miałam dość jak na jeden dzień, czy noc. Nie wiem ile jestem nieprzytomna, ale mam dość. Otworzyłam oczy i przetarłam je z łez, chciałam lepiej widzieć jednak jak się okazuje nie widzę kompletnie nic, ciemność i pustka to jedyne słowa jakimi mogę to określić. Nagle przed moimi oczami zaczyna migotać obraz i dość jasne światło. Przymykam je trochę, żeby móc nabrać ostrości. Do moich uszu zaczyna dochodzić tak znajomi mi głos.

-Mamy ją -mówi brunet i uśmiecha się do mnie- nie strasz nas tak nigdy więcej.

Kiedy zerkam na Asha, moją uwagę zwraca coś innego. Za blecami chłopaka stoi ona. Jak zwykle w czarnej pelerynie sięgającej jej do ziemi i kapturze zakrywającym jej połowę twarzy.

●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●
Krótki, ale jak na razie powinniście się nacieszyć tym. MAM NADZIEJĘ, ŻE NIEDŁUGO POJAWI SIĘ KOLEJNY ROZDZIAŁ. Mam już połowę pomysłu, ale jak na razie NIE PODAJE DOKŁADNEJ DATY KOLEJNEGO ROZDZIAŁU. Nie chcę się spotkać znów z rozczarowaniem. Gwiazdki i komentarze mile widziane, jak będzie ich dużo to może tak mnie zmotywują, że wstawię rozdział już w weekend? Kto wie?

Ucieczka Żywiołów [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz