6

2.1K 166 11
                                    

Podnoszę się gwałtownie na jej widok jednak od razu tego zaczynam żałować. Brzuch zaczyna mnie niemiłosiernie boleć i pomimo protestów Asha, że mam się nie ruszać to i tak zwijam się z bólu. Próbuje nie tracić świadomości tylko wsłuchać się w głos chłopaka. Jednak pomimo całej siły mojej woli nic mi z tego nie wychodzi i po raz kolejny zapada pod moimi oczami ciemność.

* Perspektywa Asha*

Lekko szarpie ją za ramiona, żeby nie odpływa, już wcześniej bałem się, że się nie obudzi, ale teraz to już przesada. Podbiega do niej od razu Jayden i sprawdza jej puls. Patrzy na mnie wciągając powietrze i po chwili zauważam jak z ulgą je wypuszcza.

-Straciła tylko przytomność. Nic jej nie będzie.  Musi po prostu trochę odpocząć- Uśmiecha się i podchodzi do Petera. Czy mi się tylko wydaje czy ta dwójka zaczyna spędzać ze sobą coraz więcej czasu? Później o tym z nimi pogadam. Teraz musimy zająć się czymś ważniejszym. Lynn trzeba gdzieś schować, nie możemy być tak bardzo na widoku. Nagle jak gdyby nigdy nic zza moich pleców dociera do mnie zdyszany głos Vivana, który mamrocze coś o tym, że znalazł jakiś stary szałas. Od razu odwracam się do niego i nie mogę uwierzyć, że przez ten cały czas który ja spędziłem u boku Lynn, to on w tym czasie zajął się poszukiwaniami.

- Gdzie?- pytam mając nadzieję, że jest to jak najbliżej nas.

- Jakieś dwa kilometry stąd. Rozejrzałem się tam co nie co i nigdzie nie widać żeby był on zamieszkany. Wiec śmiało możemy tam jechać.

- Dwa kilometry to sporo. Będziemy musieli to dobrze przemyśleć.

- Co tu mamy myśleć usadzimy Lynn wygodnie na koniu i jedziemy- w tym momencie dziewczyna zaczęła się trzęś, a wokół nas zaczął wiać dość mocny wiatr.

- Jak widać i tak musimy się zbierać.

Peter i Vivan pomagają mi usadzić  nieprzytomną różowowłosą na koniu tak aby nie spadła, tym czasem ja próbuje objąć ja ramionami, żeby była w mocnym uścisku. Gdy tylko reszta wskakuje na konie ruszamy pomału w stronę znaleziska chłopaka. Staramy się trzymać równe tępo i być jak najbliżej siebie. Po dwudziestominutowej jeździe w końcu ktoś się odzywa.

- Już jesteśmy blisko- mówi Vivan i lekko przyspiesza, po to aby następnie zwolnić- tadam!- krzyczy i podziwia chatę  z zachwytem.

- I ty to nazywasz szałasem? - pytam spoglądając na spruchnialłe drewno i zardzewiale gwoździe.

- A co?- pyta zaskoczony- W najbrzydszym miejscu nikt się nie schowa, dlatego sądzę, że nadaje się idealnie.

- Niech będzie.  Mam tylko nadzieje, że nie zawali się na nas w nocy.

- Spokojna twą rozczochrana, ani kropla deszczu ci na głowę nie spadnie - Uśmiecha się szeroko.

- Trzymam cię za słowo Vivan.

- Nie wiem dlaczego wyczułem w tym groźbę, ale nie mam zamiaru się nad tym dłużej zastanawiać- wzruszył rękami i zaskoczył z konia- Skoro nie chcecie żeby ktoś was z nimi nakrył, to chodźcie ze mną.

- A to z kolei zabrzmiało bardzo poważnie- wtrąciła się Jayden i zaskoczyła z konia razem z Peterem. 

- W środku tego jakże małego domku znajduje się pod ziemią ogromna piewnica- nim zdążyłem otworzyć usta chłopak dodał - która też Ash przeczesałem, więc sadze, że jest bezpieczna. Możemy tam schować konie. Najpierw my wejdziemy a potem wrócimy po ciebie i Lynn, w porządku? 

Przytakuję mu, bo w sumie co innego mógłbym zrobić? Wiatr się coraz bardziej zmaga i jeszcze na dodatek zaczyna kropić. Świetnie. Po prostu super. Przytulam dziewczynę coraz mocniej do siebie, żeby nie zmarzła i zaczynam karcić siebie w duchu, że dałem się tak łatwo zmanikulować czerwonowłosemu. Zresztą co oni tak długo robią, że ich nie ma. Juz kombinuje jakby tu się bezpiecznie zsunąć z konia tak aby dziewczynie nie stało się nic złego. Jednak zanim wykonuje jakikolwiek ruch z chaty wybierają chłopaki.

- No dawaj ją- mówi Peter łapiąc ja za lewą nogę.

Pomału pomagam ściągnąć Lynn i sam schodzę wyczerpany z konia. Nic nie mówiąc zabieram dziewczynę z rąk chłopaka, przekazując mu tym samym, żeby zajął się koniem. Wziąłem ją jak pannę młodą i weszłem do środka.  Mam tylko nadzieje, że jest tu jakaś kanapa. Ku mojemu zdziwieniu w salonie stały aż dwie kanapy i jeden fotel. Jedna sofa była już rozłożona i zaścielona starym kocem, co przygotowała jak sądzę Jayden. Położyłem różowowłosą wygodnie na łóżku, a sam usiadłem obok  niej.

- No to co? Dobranoc - ziewa Vivan i kładzie się na warsalce.

Zauważam jak zza rogu wychodzi Peter, który wraca z piewnicy. Dostrzegam przelotne spojrzenie pomiędzy nim a dziewczyną, jednak nie mam zamiaru tego komentować. Czuje, że jest to bardziej intymne niż mi się wydaje. Poza tym nie chciałbym, żeby ktoś w jakikolwiek sposób czepiał się mnie i Lynn na przykład jakbyśmy się całowali. W końcu Jayden rusza się i związane swoje  ognisto czerwone włosy w kucyka i kładzie się obok Vivana. Peter zabiera z podłogi lekko zakurzony koc, trzepie nim kilka razy i układa się wygodnie na fotelu przykrywając się nim pod szyję. W końcu sam kładę się obok Lynn i praktycznie od razu odpływam.

●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●
W końcu!  Nie sądzicie, że już najwyższy czas na kolejny rozdział?  Pytanie czy ktokolwiek jeszcze śledzi, czy czyta tę książkę? Mam nadzieje, że nie ma dużo błędów. Trochę wieje nudą w tym rozdziale ale za to kolejny będzie mam nadzieję lepszy. DO KOLEJNEGO!

Ucieczka Żywiołów [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz