12

1.8K 127 8
                                    

Po obiedzie zapadła kompletna cisza. Diana odprowadziła nas tylko do namiotu i powiedziała, że niedługo do nas wróci. Kiedy dotarliśmy do naszego noclegu podziekowaliśmy jej za posiłek z uśmiechem. Gdy tylko zostaliśmy sami chłopak kazał mi zrobić coś czym naprawdę mnie zaskoczył.

- Ściągnij kurtkę- mówi z powagą. Patrzę na niego wyczekująco, mając nadzieję, że wyjaśni mi chociaż o co mu chodzi, ale najwyraźniej po tej krótkiej ciszy mogę o tym zapomnieć. Bez żadnych pytań zrzucam z siebie kurtkę zostając w krótkim rękawku. Peter od razu chwyta mnie za łokieć przyciągając niżej siebie i zaczyna ściągać mój bandaż. Jak mogłam w ogóle zapomnieć o tej ranie? Najwyraźniej jesteśmy wszyscy tak zakręceni, że nawet zapominamy o postrzeleniu- Na szczęście tu nie wdało się żadne zakażenie, ale zostanie ci blizna- stwierdza odkładając bandaż na bok- a teraz pokaż mi brzuch.

- Zwariowałeś? - pytam patrząc na niego oniemiała.

- Tak. Dokładnie na punkcie tego, żebyś była zdrowa i jak najbardziej się da w tych warunkach, bezpieczna, a teraz pokazuj- nakazał wyciągając już rękę w moją stronę. Ciągle patrząc na niego zaczęłam podwijać koszulkę, której krawędź zatrzymałam przy krawędzi stanika. Kiedy chłopak zacząć dotykać mnie po brzuchu odwiązując bandaż, nagle całe moje ciało się spina. Czuje każdy jego dotyk, każde muśnięcie palcem. Peter chyba to zauważył i starając się jak najszybciej dotrzeć do plastra, którym była zaklejona rana. Kiedy miał go już zerwać, niespodziewanie zatrzymałam go. To było dziwne dla mnie jak i dla niego, ale wolałam sama to zrobić. Po zdjęciu plastra chłopak przyjrzał się ranie, ale po wyrazie jego twarzy nie mogłam stwierdzić, że jest zadowolony. Raczej coś go martwi, a ja muszę dowiedzieć się co to takiego.

- Coś nie tak?- pytam patrząc to na chłopaka to na swój brzuch.

- Nie, znaczy tak- wzdycha- strasznie po malucha się goi.

- Ale jak na razie mnie nie boli- wzruszam rękami i wypuszczam z siebie całe napięcie, gdy tylko chłopak zabiera dłonie.

- Nie robisz żadnych obciążających cię rzeczy. Jak narazie tylko chodzisz, ale nie wiem co będzie jeśli będziemy musieli stąd uciekać - patrzy prosto na ranę.

- Spokojnie- uśmiecham się, żeby dodać jemu i sobie trochę spokoju- narazie musimy dorwać się do księgi i to jest najważniejsze.

- Masz rację- przytakuje - Co nie znaczy, że masz przestać o siebie dbać.

- Zrozumiałam - uśmiecham się na pocieszenie, co białowłosy odwzajemnia.

- Dobra, zawijamy z powrotem- w momencie, kiedy chłopak znów zaczął mnie dotykać po odkrytych częściach mojego ciała znów cala się spinam. Czuje jakbym robiła coś niewłaściwego, coś czego nie powinnam robić. Czuje jakbym zdradzała Asha, tylko nie jestem do końca pewna w jaki sposób.

Po zakończonym opatrunku siadamy oboje naprzeciwko siebie,wpatrując się w siebie bez słowa. Chyba właśnie teraz nam naprawdę tego potrzeba. Oboje musimy przemyśleć co dalej. Nie możemy być pewni co się tu wydarzy, niezniszczalni mają różne zasady, różne plany dnia, których nie znamy i tak na prawdę nie możemy być pewni kiedy zabrać się za kradzież ksiegi. W momencie kiedy widzę, jak chłopak próbuje się odezwać, ktoś woła od strony bramy.

- Mamy dziwolągów! Złapaliśmy ich za zachodzie obok wodopoju.

Patrzymy się przez chwilę z Peterem na siebie zszokowani po czym oboje wychylamy głowy z namiotu. Niestety brama jest za daleko nas, żebyśmy mogli zobaczyć kim są ci pechowcy. Zerkam ukradkiem na chłopaka i wyczuwam w nim lekki stres.

- Na zachodzie?- pytam szeptem upewniając samą siebie czy dobrze usłyszałam- tam jest chata, myślisz, że kogoś od nas złapali? - pytam niepewnie.

- Całkiem jest to możliwe-przyznaję po chwili ciszy- mam nadzieje, ze Ash nie wrócił do tego syfu- nie patrząc na białowłosego przyznaję mu rację,  mam nadzieję, że chłopaka nie było w chacie.

-Kiedy sprawdzimy kto to był? - pytam mając nadzieję, że chłopak zna odpowiedź na to pytanie.

- Zapytamy na kolacji, teraz pewnie mają lekkie zamieszanie..-chłopak mówi coś dalej, a mi w głowie siedzi ciągle słowo "zamieszanie" tego chyba właśnie nam brakowało. Nie wydaje mi się, żeby ktokolwiek pilnował domku na końcu obozu. Przerywając białowłosemu jego dialog wcinam się wstając jak struna. Przez co widzę na jego twarzy małe zamieszanie, jak próbuje zgadnąć co się dzieje.

-Co jest?- pyta bez zgadywania.

- Zamieszanie- mówię po czym czekam na jego reakcję, która jak się okazuje nie następuje. Wzdycham- to jest nam potrzebne do zgarnięcia księgi. Zamieszanie- powtarzam- kiedy wszyscy będą latać za naszymi, my w tym czasie zagradniemy się do domku.

- Przemyślałaś to dokładnie czy masz tylko tyle?- pyta w końcu.

- No jak narazie to tylko tyle, ale i tak więcej od tego co ty wymyśliłeś - uśmiecham się.

- Ha. W takim razie słuchaj. Pójdziemy jutro.

- Co?- pytam nie rozumiejąc co chłopak ma na myśli- wtedy nasz cały plan weźmie w łeb- stwierdzam krótko.

- Nie rozumiesz- twierdzi kręcąc  głową- jeśli pójdziemy dzisiaj to nas złapią. Trzeba najpierw rozejrzeć się w terenie. Teraz pewnie muszą zrobić  jakąś naradę, ale spójrzmy prawdzie w oczy, że jest za późno na to- przytakuje- a więc pewnie zrobią to jutro rano, albo w porze obiadu. Tego będziemy mogli dowiedzieć się dzisiaj na kolacji. Tylko będzie trzeba się namyślić jak to zrobić- kończy skupiając się, jednak zanim znów się odzywa nasza uwagę skupia na sobie dziewczyna, która nieoczekiwanie wchodzi do naszego namiotu. Teraz tylko się modlić, żeby nic nie usłyszała z naszej rozmowy. Pamiętam dokładnie tą blondynkę, ten obiad napewno nie dałby o niej zapomnieć.

- Hej Peter- uśmiecha się zalotnie, po czym rzuca we mnie pogardliwym spojrzeniem- cześć Lynn.

- Cześć Alishia - odpowiadamy w tym samym czasie.

- Czas na kolacje- uśmiecha się sztucznie i rusza przed siebie, a my powolnym krokiem wychodzimy za nią z namiotu.

- Wiesz co?- pytam chłopaka nie czekając jednak na jego odpowiedź - ja chyba wiem jak będziemy mogli się dostać do więźniów i postarać się o kilka informacji na temat zebrania- odpowiadam patrząc pewnie na dziewczynę zarzucającą pośladkami w każdą stronę z uśmiechem.

●●●●●●●●

Postaram się dodawać rozdziały co tydzień. Dziękuję wam jeszcze raz za motywujące komentarze. Pomagają :))



Ucieczka Żywiołów [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz