15

1.6K 119 3
                                    

- Tak-uśmiecha się i jedną ręką drapie się w kark- Co ty tutaj robisz?- pyta, a moje ciało w moment się całe spina- czemu nie odpisywałaś na smsy? Nie mogliśmy się z Dianą z tobą skontaktować, apropo ona wie, że tu jesteś? Bo właśnie wróciłem wczoraj z tygodniowego patrolu i jeszcze o niczym nie wiem.

- Tak, to ona mnie znalazła w tym lesie- wzruszam ramionami- długa historia.

- Nie idziesz na apel? - pyta pokazując przeciwny kierunek w którym zmierzałam.

- Nie, wiesz co źle się czułam i nie poszłam na śniadanie, a w sumie teraz potrzebuję świeżego powietrza- uśmiecham się.

- Jeśli chcesz mogę zostać tobą, a tak wracając do jeziora to przepraszam. Zachowałem się jak kompletny debil.

- Nic się nie stało- macham ręką lekceważąco- a jeśli chodzi o spacer to wolałabym zostać sama, musze coś przemyśleć.

- W porządku, rozumiem. Jeśli chcesz to wpadnę potem- cofa się pomału.

- Jasne, do zobaczenia- na pożegnanie chłopak tylko się szczerze uśmiecha i odwraca w przeciwnym kierunku.

Przykucam udając, że właśnie rozwiązała mi się sznurówka od buta i chce ją zawiązać. Kiedy tylko chłopak znika mi z zasięgu wzroku podnoszę się po mału rozglądając się dookoła i ruszam szybszym krokiem w stronę chaty. Po chwili otwieram drzwi, które cicho skrzypią, więc staram się je otworzyć i zamknąć drzwi. Podchodzę do zamkniętej gabloty i podnoszę pilot. Mam jedną jedyną szansę, aby nie włączył się alarm. Kiedy mam już nacisnąć pierwsza liczbę, robi mi się słabo, siadam na ziemi, żeby w razie upadku nie rozbić sobie głowy. Nagle dookoła rozbrzmiewa znajomy głos.

- Nie zgaduj, bo masz jedną szansę. Włączyłby się alarm i byłoby po was- odzywa się tajemniczo kobieta w kapturze- hasłem jest data twojego odejścia z jeziora, tego dnia szatynka widziała cię po raz ostatni. Zapamiętaj tylko, że jutro zacznie się koszmar. Dzisiaj nie dacie już rady uciec, ale jutro w trakcie trwania waszych testów będziecie mieć szansę. Od was zależy również czy otrzymacie sojusznika. Czy podejmiecie złe czy dobre wybory.

- Czy wszyscy wyjdziemy stąd cało? - pytam pomału wstając i wpisując kod, od którego otwiera się gablota.

- Tego nie mogę wam obiecać. Historię tworzycie sami, a ja mogę pomoc, ale nie muszę- zanim zdążam zapytać o coś jeszcze znika. Czuje to po prostu. Nie ma jej.

Wzdycham chowając księgę pod kurtkę. Kiedy odwracam się w stronę drzwi zauważam księgę, co jest niemożliwe, bo właśnie trzymam ją pod pachą. Po chwili jednak rozumiem. "Mogę wam pomóc, ale nie muszę". Jednak pomogła. Nie tak jakbym się tego spodziewała, ale pomogła. Podrzuciła mi idealną kopię ksiegi, która właśnie leży u moich stóp. Kiedy ją otwieram zauważam jednak, że znaki różnią się od tych w oryginale. Ale kto by to wiedział? Ktoś kto nie rozczyta się z księgi napewno nie zauważy różnicy. Wkładam atrapę do gabloty i zamykam ją tak samo jak wyglądała przed moim przyjściem. I w tym momencie uświadamiam sobie, że jestem tu juz za długo. Muszę wracać. Zbieram się w sobie i wychodzę na zewnątrz, oczywiście od razu całą okolicę wypełnia cisza. Oprócz jednego dźwięku, który wciąż się pogłaśnia, jest nim bicie mojego serca. Serca, które wciąż żyje nie jest takie jak serce Tris, mojej matki czy Tamary martwe, zimne nie czując już niczego. Jest żywe i musi takie pozostać aż do urzędu. Później może dziać się co chce, ale musi bić tak samo jak serce Petera, Vivana, Rebecki czy Asha. Właśnie, Asha. Gdzie on do cholery jest w sytuacji kiedy go najbardziej potrzebuje. W głowie kotłuje mu się tylko jedna myśl "jak to bardzo jest popieprzone". Odrzucam od siebie myśli i kierujesię w stronę namiotu. Tak gdzie za około pół godziny spotkam się ponownie z Peterem. Tak jak to zaplanowaliśmy. Przypominam sobie jak pewnej nocy obudziłam się i usłyszałam płacz Jeyden. Podeszłam wtedy do niej i zapytałam się co się dzieje. Myślałam, że jest twarda tak jak my wszyscy. Ale naprawdę nie była. Nikt z nas nie był. Myślałam, że jak na swój wiek będzie się trzymać, starając się nie wypuścić ani łzy. Ale tak naprawdę osoby, które w dzień się najwięcej uśmiechają w nocy najbardziej cierpią. Pamiętam jak mama mi to mówiła, gdy za każdym razem mówiłam jej o dziewczynie rok starszej ode mnie. Byłam wtedy w trzeciej klasie podstawówki, a ona czwartej. Nie rozumiałam dlaczego codziennie chodziła szczęśliwa i tryskała energią, póki mama mi wyjaśniła, ze ludzie tak czasami reagują na stres. Tydzień później nie widziałam jej w szkole, później dowiedziałam się, że w dniach kiedy chodziła tak rozpogodzona umierała jej mama. Nie chciała by ktoś się nad nią urzalał i traktował inaczej. Chciała się czuć normalnie jak każda dziewczynka, która ma mamę. Ale w sumie jakie to ma teraz znaczenie? Żadne, odpowiadam sama sobie. Nie ma teraz znaczenia, ani dziewczynka, ani jej zmarła matka. Znaczenie mają ci którzy żyją, a nie umarli. A gdy tak właśnie siedziałam z Jeyden w ramionach próbując ją pocieszyć ta nieoczekiwanie odsunęła się ode mnie z zaczerwienionym nosem i oczami całymi czerwonymi od łez i wtedy mnie zapytala:" Nie wiem jak to się skończy, ale obiecaj mi, że mimo wszystko wyciągniemy Marcusa. Gdziekolwiek jest, cokolwiek robi. Obiecaj mi, że go znajdziemy i wtedy będzie bezpieczny- znów wybucha płaczem i szepcze- obiecaj" Mimo tego, że nie byłam pewna tego co do końca chcę powiedzieć obiecałam. A w tych czasach mordowania, polowaniach i setki zimnych ciał obietnica jest nadzieją. Nadzieją, której nie można złamać tak jak tej cholerne obietnicy. W tych czasach nadzieja to wszystko co mamy.

Wchodzę do namiotu rozglądając się za najlepszym miejscem, żeby załadować księgę. Jednak moja ciekawość wygrywa z rozsądkiem i zaczynam czytać z nadzieją, która drzemie też we mnie. Z nadzieją, że dzięki tej księdze łatwiej będzie nam wydostać się z tego syfu w który wpadliśmy razem z Tomasem i Rebecką. Obiecuje, że was stąd wyciągnę, myślę chcąc, żeby te myśli do nich dotarły, obiecuję tak samo jak obiecałam Jeyden. Obietnica to obietnica. Nie powinno się jej rzucać na wiatr, a ja nie miałam najmniejszego zamiaru tego robić. Otwieram pierwszą stronę, a na niej widnieje pierwsze słowo, które powtarzam sobie w myślach od kilku minut " NADZIEJA".

●●●●●●●●●●●●●●●●
Mam nadzieje, że was nie rozczarowałam. Następnym razem będzie o wiele więcej :))) Do zobaczenia!

Ucieczka Żywiołów [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz