" Nadzieja. Podobno jest matką głupich. Ludzi, którzy wierzą w coś co już jest stracone. To w co w końcu wierzą, że to jest czy tego nie ma? Nie, po prostu mają nadzieję, a to ona właśnie powinna umierać ostatnia. A obok nadziei zawsze stoi obietnica. Obietnica na lepsze jutro. Nie możemy zapomnieć co było, ale możemy mieć nadzieję, że jutro będzie lepsze. A ja obiecuję wam, że dzięki tej księdze i wiedzy jakiej w niej znajdziecie będziecie mieć właśnie taką nadzieję, na lepsze jutro.
Pamiętam swoją pierwszą obietnice. Nie była ona rzucana na wiatr. Znaleźliśmy z przyjacielem sztuczkę, która uratowała nam życie. Sztuczkę, której uczyliśmy się przez tygodnie starając się by w końcu nam wyszła. Obiecałem mu wtedy, że wyjdzie, że uda nam się ją zrobić. Dotrzymałem obietnicy, pomimo trudności udało się nam. Można pomyśleć, że w momencie, gdy mieliśmy przed oczami śmierć zobaczyliśmy nadzieję. To właśnie ona nam pomogła. Kto wie tobie może też pomoże. Nadzieja zapytasz? Tak, ale też i sztuczka. Tylko musicie być na tyle ze sobą związani nadzieją, że to napewno się wam uda.
" Ucieczka to nie jest słabość to odwaga, żeby to zrobić, a później wrócić"
Musicie się skupić bardzo uważnie. Złapać za dłonie z tym z kim chcecie się wynieść nawet "teleportować ". Gdy to jest jedyny możliwy sposób ucieczki warto skorzystać. W grupie nie muszą być również osoby panujące nad żywiołami. Mogą być tam również zwykli ludzie, tylko w grupie musi być osoba, która panuje nad powietrzem i ziemią. Musicie chcieć, aby te żywioły się złączyły, żeby powietrze wymieszało się z ziemią, a ziemia z powietrzem. Wtedy będziecie nie widoczni. Pochłonie was ziemia i powietrze. Będziecie wtedy taką uszczelką, która łączy ze sobą te dwa żywioły. Daleko się nie przeniesiecie, ale zawsze może być to miejsce, w którym chcecie się znaleźć. Starajcie się pomyśleć o miejscu w które chcecie trafić. To żywioły zdecydują czy przeniosą was dokładnie tam czy niedaleko obok. Nadzieją jest kluczem do sukcesu. Jeśli jej nie macie jesteście zgubieni. A kto wie? Może właśnie teraz przyda wam się najbardziej.Sam. T."
Próbuje czytać dalej. Odwracam stronę, ale na niej pojawiają się znaczki których już nie potrafię rozczytać. Ta księga to musi być coś w rodzaju pamiętnika. Tylko bardziej przemyślanego. Zamykam księgę chowając ją pod pachą. Nie jestem teraz przekonana do innego miejsca niż to. Nagle do namiotu wlatuje Peter. Cały we krwi. Nie swojej. Chwilę później wpadają Tomas z Rebecką. Ten widok nie jest raczej najlepszy. Jeden rzut oka na tę sytuację mi wystarcza. Musimy stąd zwiewać, pomimo tego, że kobieta mówiła, że jutro. Jutro nadeszło teraz. Pora na ucieczkę.
Z tego z czego streścił mi chłopak mamy nie wiele czasu. Powiedziałam im dokładnie co mamy zrobić. W momencie kiedy złapaliśmy się za ręce i staraliśmy się skupić na chacie, gdzie zostawiliśmy Vivana i Jeyden, ściany namiotu zaczęły pokrywać się dziurami. Co chwila ktoś strzelał z pistoletu w naszą stronę. Musieli się domyśleć. Dziwne gdyby się nie domyślili, skoro Peter zagłuszył ich wiatrem. W pewnym momencie usłyszeliśmy strzał, krzyk i już nas nie było. Jakby coś wciągnęło nas w przestrzeń pomiędzy ziemią, a powietrzem. Tak jakbyśmy pokrywali się z trawą. Co czuje w tym momencie? Nic. Kompletnie nic. Nie mija nawet dziesięć sekund jak znajdujemy się obok chaty. Nie w niej, a dokładnie obok. Mam zamiar zawołać Rebecke i Tomasa, żeby zobaczyli, gdzie teraz jesteśmy i pokazać im chatę. Ale nagle powietrze przecina niewyobrażalny krzyk rozpaczy.
Nie muszę nawet się odwracać, żeby wiedzieć kto krzyczy. Wiem, że to niebieskowłosa. Ale kiedy w końcu się odwracam zamieram. Obietnica którą złożyłam sama sobie, że ich wyciągnę właśnie została złamana w pięćdziesięciu procentach. Patrzę tylko pusto jak Rebecka próbuje zatrzymać krwawienie z tętnicy Tomasa. Tak naprawdę tej krwi nie ma już dużo. Wiem, że umarł. Tomas nie pozna już jutra. Nie musi się martwić o to czy zginie. Bo już jest martwy. Nie mogę sobie wyobrazić jak musi się czuć Rebecka. Nie mogę wiedzieć ile czasu ze sobą spędzili po zaatakowaniu akademii, ale jednego mogę być pewna. Boli ją to. Może ona też mu coś obiecała? A nie spełnij już tej obietnicy. Nadzieja umiera ostatnia, a teraz odeszła razem z Tomasem. Uświadamiam sobie nagle, że ciągle stoję w miejscu, zaopatrzona w ten sam punk. Dziurę w szyi chłopaka. Chłopaka, którego tak dobrze pamiętam z akademi. Chłopaka, który planował zemstę za śmierć swojej siostry, a sam właśnie do niej dołączył. Obietnica nie została jeszcze spełniona. Ale złamana.
Odwracam się od Rebecki. Staram się nie patrzeć na martwe ciało niebieskowłosego. Kieruje się w stronę chaty, gdzie mam nadzieje znaleźć Jeyden i Vivana. Może nawet Ash juz wrócił, a teraz szuka nas po lesie. Kiedy wchodzę do środka od razu zauważam niczego nieświadome rodzeństwo słodko śpiące w swoich łóżkach. Wyglądają tak nieświadomie tego niebezpieczeństwa, które wzrasta, nie mam serca ich budzić. Jednak muszę, jeżeli chcę, żeby jeszcze żyli. Kiedy mam już krzyknąć coś w stylu "pobudka" ciszę wypełnia strzał. Nie mam czasu się nawet odwrócić, kiedy czuje ból w ramieniu. Patrzę jak z mojego ciała wystaje mała część szkła. Kula rozbiła okno, ale na szczęście nie trafiła. Patrzę na rodzeństwo, które zerka na mnie szeroko otwartymi z przerażenia oczami. Pamiętam jak w jednej z nocy układaliśmy z chłopakiem cały plan ucieczki, łącznie z miejscem spotkania, jak ja pójdę po rodzeństwo, a on znajdzie się z Rebecką i Tomasem. W tym wypadku samą dziewczyną. Mam nadzieję, że chłopak jeszcze pamięta nasz plan.
- Biegnijcie przed siebie. Zatrzymajcie się kilometr od chaty. Dotrę do was jak najszybciej się da- krzyczę przeganiając ich ręką.
-A ty?- pyta przerażona dziewczyna.
- Dołączę- odpowiadam i wychodzę w pośpiechu starając się związać zranione ramię jak najmocniej potrafię jedną ręką. Nie mogłam, obiecać. Na razie chcę dotrzymać tej jednej obietnicy.
●●●●●●●●●●
Rozdział dopiero dzisiaj, bo nie miałam internetu. I co sądzicie o rozgrywającej się akcji? Czekam najszybciej jakiekolwiek opinie :)))
CZYTASZ
Ucieczka Żywiołów [ZAKOŃCZONA]
FantasyDruga część książki Akademia Żywiołów. Cały plan został ułożony. Biec do urzędu, wydostać rodzeństwo i uciekać jak najdalej od tego miejsca. Byliśmy gotowi przejść trzysta kilometrów i pozbyć się wszystkich ludzi którzy staną nam na drodze. Na począ...