Z samego rana przyszła do nas Diana i zaczęła oprowadzać po całym obozie, czym oczywiście białowłosy nie był zachwycony. Dziewczyna na samym początku pokazała nam gdzie znajduje się stołówka, w której przy okazji zjedliśmy śniadanie. Później pokazała nam, gdzie znajduje się siedziba dowódcy, który kieruje tym oddziałem. Kolejnymi naszymi miejscami odwiedzin były namioty pozostałych zamaskowanych, którzy aktualnie byli na patrolu. Kiedy tylko dziewczyna zaczęła nas prowadzić dalej chłopak zwolnij i złapał mnie za nadgarstek, żebym zrobiła to samo. Wychamowałam i spojrzałam na niego niepewnie.
- Posłuchaj Lynn, może kiedyś się z nią przyjaźniłaś, to było w sumie dawno. Proszę cię, więc nie angażuj się za bardzo w to co będziemy tu robić, ani nie ufaj nikomu. Myślę, że przed nami kolejny test, ale na pewno nam tego nie powiedzą. Trzeba będzie trzymać się na dystans. W najbardziej możliwy sposób jaki będzie się dało- mówi szeptem, a ja wiem, że ma racje Diana się zmieniła. Nie jesteśmy tym kim byłyśmy, jestem prawie pewna, że gdyby się dowiedziała byłaby w stanie mnie zabić- jeszcze jedno- dodaje- nie możemy zabawić tu długo niedługo będą mogli się skapnąć, że nie mam odrostów.
- Masz rację, nie mamy co ryzykować- przytakuje mu i razem przyśpieszamy, żeby dogonić dziewczynę, tak aby się niczego nie domyśliła.
Po kolejnych kilku minutach drogi znajdujemy się na samym końcu obozu w którym stoi mała chata. Wymieniliśmy z białowłosym tylko spojrzenia i weszliśmy za dziewczyną do środka.
- Nie wprowadzam tutaj nikogo nieznajomego, ale wiem Lynn, że tobie mogę to pokazać - uśmiecha się słabo.
Podchodzimy pomału do szczelnie zamkniętej gabloty, w której przez stare zamglone szyby można zauważyć zarys jakiejś książki. Kiedy podchodzimy bliżej Diana wyciąga zza paska spodni mały kluczyk, którym po chwili otwiera tajemniczą pokrywę.
- Jest to księga żywiołów. Niedawno jeden z nas znalazł to przy jednym z dziwolągów- czuje jak na to określenie chłopak cały się spina, wiec tylko łapie go mocno za rękę, żeby go wesprzeć- Dowiedzieliśmy tylko czym jest ta księga. Nie potrafimy jednak jej rozszyfrować. Naszą teorią było to, że tylko oni potrafią to przetłumaczyć, ale jeszcze nie wiemy na ile ta teoria jest poprawna.
- Mogę? - pytam starając się brzmieć całkowicie normalnie. Nie mogę dać się przyłapać w tym momencie. Staram się trzymać obojętny wyraz twarzy, ale gdy tylko dziewczyna powiedziała mi, że jest jakaś szansa, żebyśmy mogli to przetłumaczyć i co moglibyśmy w niej znaleźć to aż zżerała mnie ciekawość.
Diana spojrzała na mnie niepewnie, ale wyciągnęła rękę w stronę książki, lecz nie chwyciła za nią tylko za jakiś przedmiot obok niej. Co tak naprawdę przypominało kalkulator.
- Hasło- wyjasnia- musimy być ubezpieczeni przed kradzieżą- próbuje zajrzeć jakie liczby wpisuje dziewczyna, jednak mi się to nie udaje.
Kiedy w moich rękach znajduje się książka, czuję znów ten sam żywy płomień jak, gdy przechodziliśmy przez bramę. Na szczęście na moich dłoniach niczego nie widać, staram się, żeby również pozostało tak na mojej twarzy. Kiedy otwieram księgę na początku rzucają mi się w oczy niezrozumiałe słowa, jednak z sekundy na sekundę, te znaki nabierają sensu i już po chwili obie strony mam przetłumaczone. Staram się robić obojętną minę, jednak nie jest to na tyle łatwe. Na moje szczęście dziewczyna nic nie zauważa.
- I co?- pyta- rozumiesz coś?- patrzy prosto na mnie, a ja mam tak nieodpartą chęć powiedzieć jej prawdę, ale wiem, że przez to najpewniej nie spotkało by mnie ani Petera nic dobrego. Pewne jest to, że napewno będziemy musieli tu wrócić.
- Nie. Niestety nic..- odpowiadam oddając księgę.
●●●●●●●●
Kiedy w końcu zostajemy sami, przed obiadem, w naszym namiocie postanawiam powiedzieć chłopakowi czego się dowiedziałam.
- Rozczytałam się z tej ksiegi- przyznaję- pisało tam coś o poprawie mocy i starożytnych trikach walki. Nie miałam czasu, żeby za bardzo się temu przyjrzeć.
- Jeszcze pewnie uda nam się do niej zbliżyć. Nie przejmuj się- mówi obojętnie. Jestem pewna, że coś jest nie tak.
- Co jest?- pytam niepewnie.
- Pomału mam dosyć. Martwić się cały czas o każdy następny krok, nosić broń dwadzieścia cztery na dobę przy pasku, bo w każdej chwili ktoś może na nas napaść. A teraz jeszcze wylądowaliśmy w tym bagnie- pokazuje ręką na namiot i patrzy mi prosto w oczy- szczerze? Mam dość, ale wiem, że musimy dojść do tego pieprzonego urzędu. Wkurza mnie to jeszcze bardziej, że zamiast iść dalej my tu tylko bezczynnie siedzimy.
- W chacie też musielibyśmy poczekać na Asha- mówię, próbując go nieco pocieszyć.
- O ile już nie wrócił- odpowiada.
- Spróbujemy się stąd wyrwać przy najbliższej okazji, ale najpierw musimy zawinąć tę księgę, czuję, że jest ważna. Stoi?- pytam go i łapie za ramię.
- Niech będzie, ale jak najszybciej, bo tu zwariuje- uśmiechamy się oboje.
Z daleka słychać już kroki więc siadam obok chłopaka i opieram się o niego plecami. Rozumiejąc o co chodzi otacza mnie ramieniem i już po chwili do środka wchodzi Diana z jakąś blondynką, która od razu zerka na Petera. Wyciągają nas z namiotu i prowadzą do stołówki, gdzie już normalnie znajdujemy się z innymi "niezniszczalnymi" jak to określiła nam wcześniej dziewczyna. Siadamy razem z chłopakiem przy małym stoliku obok, ktorego siedzi inny brunet razem z Dianą i blondynką. Przyglądam się dziewczynie z którą kiedyś tyle mnie łączyło. Włosy ma zafarbowane na ciemny brąz o wiele krótsze niż zapamiętałam, a na lewym policzku rozchodzi się jej mała blizna. Kiedy wszyscy dostaliśmy już swoje posiłki odezwała się blondynka.
- Jestem Alishia, miło mi cię poznać- wyciągnęła rękę w stronę Petera i uśmiechnęła się zalotnie. Widząc po twarzy chłopaka postanowił to zignorować.
- A ja Peter- powiedział i uścisnął jej rękę po czym zamachnął się i położył mi rękę na ramieniu czym zwrócił na mnie uwagę blondynki.
- Ciebie też miło mi poznać- powiedziała przyjaźnie z lekkim uśmiechem, ale wyczuwałam w tym nieco jadu.
- Lynn- uśmiecham się.
- Słyszałam jak się tu znaleźliście. Przykro mi- mówi obojętnie.
- Ważne, że daliśmy rade- puszczam dyskretnie oczko do chłopaka.
- Mam nadzieje, ze uda wam się również zdać test- uśmiecha się podejrzliwie.
-Jaki test?- pyta Peter i oboje patrzymy w stronę Diany, która właśnie korci wzrokiem Alishie.
- Miałam wam właśnie powiedzieć- ostatnie dwa słowa mówi podnosząc głos w stronę dziewczyny- wiecie, chcemy mieć pewność czy to co mówicie jest prawdą, oczywiście nie macie co się przejmować jestem pewna, że tylko potwierdzi się to co mówiliście.
- Co nam chcecie podać? -pytam spoglądając z ukosa na białowłosego.
-Nic takiego. Tylko fiolkę z naszą nową recepturą. Mówi się po niej tylko i wyłącznie prawde- uśmiecha się- ale tak jak mówiłam wcześniej nie macie się co przejmować.
- Za ile zrobicie to badanie?- pyta poddenerwowany chłopak.
- Trzy dni- odzywa się w końcu facet, który razem z nami siedzi przy jednym stoliku, po całej rozmowie w końcu się odezwał. Mamy trzy dni, żeby się ogarnąć. Zabrać księgę, zatrzeć ślady i dać nogę. Zerkam na wszystkich po kolei. To będą długie pracowite trzy dni..
●●●●●●●●●●●●●
Tak mnie zmotywowaliście pod tamtym rozdziałami, że macie kolejny :)) Chciałam wam również podziękować za 400 obserwujących. Jak myślicie czy ta para wpadnie w klopoty?
CZYTASZ
Ucieczka Żywiołów [ZAKOŃCZONA]
FantasyDruga część książki Akademia Żywiołów. Cały plan został ułożony. Biec do urzędu, wydostać rodzeństwo i uciekać jak najdalej od tego miejsca. Byliśmy gotowi przejść trzysta kilometrów i pozbyć się wszystkich ludzi którzy staną nam na drodze. Na począ...