18

1.7K 117 6
                                    

Budzę się bardzo wcześnie. Zerkam na moich przyjaciół, którzy spokojnie śpią. Zauważam, że osobą której brakuje w jaskini jest Peter. Mam tylko nadzieję, że nie stał całą noc na patrolu. Wzdycham czując ból w ręce, która jest zraniona, ale czego mogłam się innego spodziewać. Podnoszę się do pozycji siedzącej, wyciągam księgę. Mam nadzieję, że jest ona przetłumaczona. Otwieram na drugiej stronie i zauważam, że wcześniejszy ciąg liter, który był niezrozumiały jest  do rozczytania. Tak naprawdę muszę się dowiedzieć o co chodzi z tą księgą. Pierwszy rozdział bardzo mi pomógł, mam nadzieję, że drugi również mi pomoże. Dzięki niemu tak naprawdę wydostaliśmy się z obozu i czuję, że dzięki tej księdze przetrwamy nie jedno. Zerkam na otwartą książkę na moich kolanach, to na wejście od jamy za którą patroluje Peter. Postanawiam jednak, że poczytam księgę i jak tylko to skończę pójdę do chłopaka. Tym razem nagłówek to "zaufanie" przez kilka kolejnych sekund patrzę na to słowo niekoniecznie rozumiejąc jego sens. W tej księdze jednak zauważam, że autor miał coś ważnego do przekazania tym pojęciem i postanawia mu zaufać, tak jak zrobiłam to w pierwszym rozdziale.

Zaufanie. Czym tak naprawdę jest? Wmawiamy sobie, że ufamy matce, ojcu, rodzeństwu, przyjaciółce, koledze.. A kiedy przekonamy się, że nasze zaufanie do tej osoby jest prawdziwe i możemy naprawdę mu ufać? W momencie w którym nie będzie tak naprawdę wyjścia, kiedy staniemy przed wyborem. Jakim wyborem zapytacie? Bardzo prostym. W bardzo prosty sposób można sprawdzić człowieka, dając mu do wyboru siebie lub wartość pieniężną, moc, magię o jakiej tylko mógł śnić. Ludzie są bardzo łatwi do rozgryzienia. Zaufanie powinno się mieć do osoby, która na to zasługuje, bo nawet jeżeli za taką osobę uważamy swojego najlepszego kumpla z którym przeżyliśmy mnóstwo lat, pięknej przyjaźni, ale z innym człowiekiem mogliśmy się znać 2 miesiące, a to on będzie bardziej szczery i godny zaufania niż przyjaciel, którego się tak naprawdę znamy od dzieciństwa. To oznacza, że tak naprawdę go nigdy nie znaliśmy. Zaufanie to nie pieniądze, które można rozdawać. Jeśli jesteśmy pewni tego zaufania to w porządku. Mam nadzieje, że taka osoba nie wpadnie w kłopoty. A co jeśli nie jesteśmy pewni? W takim wypadku jedyną osobą, której możesz tak naprawdę zaufać jesteś ty sam. Nie jedną osobę tak naprawdę ono zabiło, a ile uratowało? Dlaczego ja ufam tobie? Zapytasz napewno. Dlaczego księga się akurat przed tobą otwiera? Hmm, a dlaczego nie pokazałeś jej jeszcze nikomu innemu? Bo mogę się nawet założyć, że tak właśnie jest. Trzymasz ją dla siebie. Nie masz zaufania do takich granic, żeby to zmienić. Ale ja mam to zaufanie do ciebie ufam ci i streszczę to co na samym początku powinieś wiedzieć.
I )Księga nie otwiera się przed wszystkimi.
II) Nie pokażę ci wszystkich rozdziałów naraz.
III) Ona ma swój mały rozum i wyczucie w tobie kiedy ma pokazać kolejny rozdział, a jeżeli jest to bardzo poważna sprawa o której powinieneś wiedzieć natychmiast, zaświeci na jaskrawo-zielony kolor.
IV) Może również sama podkreślić ci słowo które chce ci przekazać. Wiec bądź spostrzegawczy i nie spuszczaj jej z oczu.

A tak na pożegnanie słowa pewnej kobiety, która napewno zasłużyła na to, żeby znaleźć się w tym rozdziale "Ptak siedzący na gałęzi nie boi się, że spadnie, bo jego gałąź się złamie. On nie pokłada ufności w gałęzi, on wierzy w swoje skrzydła"

                            Sam. T."

Znam te słowa. Powiedziała mi je kobieta kiedy pytałam się jej, czy mogę zaufać Ashtonowi. Najwidoczniej chłopak znał kobietę równie dobrze jak ja. Wstaje zamykając księgę, której słów dalej nie mogę rozczytać. Jednak w mojej głowie zaczyna się kręcić i natychmiast siadam. Na dodatek czuję dziwne pieczenie w żyłach i nie wiem co się dzieje. Jeszcze raz próbuję wstać co mi wychodzi i powoli kieruję się w stronę wyjścia. Tuż przy drzewie zauważam Petera. Nie muszę się nawet odzywać, chlopak robi to pierwszy.

- Jak się czujesz?- odwraca się pomału.

- Dobrze -kłamie - a ty? Mam nadzieję, że nie siedzisz tu całą noc- zbliżam się do niego.

- Nie no co ty- uśmiecha się- miło, że się martwisz, ale zmieniliśmy się.

- W porządku- przytakuję, nagle na żyle w nadgarstku czuję tak silny ból, że kucam biorąc rękę między uda starając się go zatrzymać.

- Lynn, co jest?- pyta zmartwiony kucając obok.

- Nie mam pojęcia- sycze przez ból, który przedostaje się już coraz wyżej.

- Pokaż rękę- mimo niechęci wyciągam dłoń i pokazuje białowłosemu.

- Boże. Lynn spójrz- ciągle starając się zacisnąć żeby z bólu, żeby nie krzyknąć patrzę na swój nadgarstek. Moje żyły robią się krwistoczerwone. Kiedy mam namiar się odezwać ból rozprzestrzenia się w drugim nadgarstku, czuje jakby tysiące igieł wbijało mi się właśnie w skórę. Nawet nie zauważam, w którym momencie zaczynam krzyczeć. Za moimi plecami wychodzą przyjaciele, a ja widzę, że czerwień, która znajdowała się w żyłach na moich nadgarstkach przemieściła się wyżej.

*Peter*

Patrzę na twarz dziewczyny która jest pokryta mnóstwem czerwonych żył. Tak bardzo chciałbym jej pomóc, ale nie wiem jak. W tym momencie wszyscy jesteśmy bezradni. Staram się zbliżyć do dziewczyny, ale w tym momencie dzieje się coś czego nie mogliśmy się spodziewać. Cała ziemia zaczyna się trzęść, powodując nasz upadek na ziemię. Staram się podejść do różowowłosej, jednak w tym momencie jest to bardziej niż niemożliwe. Całą dziewczynę pochłania wodna bańka. A oprócz trzęsącej się ziemi i tej bańki w której znajduje się dziewczyna dołącza silny wiatr. Podnoszę ręce. Staram sie go okiełznać, ale to zadanie staje się niemożliwe. Po kilku minutach zmagania z żywiołem które i tak nic nie daja kucam razem z resztą. Nagle przed naszymi oczami wybucha płomień otaczający dziewczynę. Rzucamy z Vivanem sobie znaczące spojrzenie i razem z Jayden próbują go poskromić, jednak to również nic nie daje.

- Stary! To się nawet o centymetr nie chce zmniejszyć- krzyczy chłopak.

W odpowiedzi kiwam mu tylko głową i staramy się nie walczyć dłużej z żywiołami. Kątem oka zerkam, że Rebecka próbuję jeszcze coś wskurać, ale wiem, że to nic nie da. Po kilku minutach jest już po wszystkim.  Ziemia przestaje się trzęść, wiatr ustaje, ogień pochłania ziemia, a bańka pęka ukazując nam bladą dziewczynę. Emocje w takich chwilach biorą górę, również u mnie i nie zastanawiam się już nad niczym, biegnę do dziewczyny. Kładę jej głowę sobie na nogach i w momencie, gdy mam sprawdzić jej puls z jaskini dobiega nas jaskrawo-zielone światło.

●●●●●●●●●●●

Niech będzie, obiecany rozdział. Nie jestem pewna jak teraz będzie z tym w poniedziałek, ale postaram się nadrobić :)) Jeśli nie będzie w poniedziałek to jestem pewna, że do środy nadrobię. W takim razie główki do góry i do następnego ; )) (proszę wskazać mi błędy, napewno poprawie)

Ucieczka Żywiołów [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz