Rozdział 1 - "- Wow, nie grzeszysz spostrzegawczością..."

164 1 0
                                    


Perspektywa Hazel

Czułam to od środka... Tą potęgę, tą siłę, tą radość ze skończenia wszystkich problemów...

Zamknęłam swoje powieki... Skoczyłam... Leciałam na dół... Było to takie przyjemne....

Chwila? Czy to naprawdę trwało tak krótko? Te 400 metrów tak szybko minęło? Czy już skończyłam swoje życie? I dlaczego strasznie boli mnie nadgarstek? Czy to efekt uboczny umierania?

Lekko otworzyłam swoje oczy. I co? Nie ujrzałam żadnej jasności, ciemności, nic z tych rzeczy. Przed sobą miałam widok taki sam jak przed śmiercią.

Zamrugałam kilkukrotnie... Nie pomogło. Dalej widziałam taki sam krajobraz... Czy ktoś sobie ze mnie robił żarty? I dlaczego tak okropnie piecze mnie nadgarstek?

Zwróciłam swoje spojrzenie w jego stronę. Okazało się, że rękę miałam uniesioną do góry. Boląca część ciała była przytrzymywana przez jakąś dłoń... Co?!

Mój wzrok powędrował w górę i... zobaczyłam jakiegoś chłopaka. Poczułam, że moje nogi zwisają w powietrzu... Nie... Czy to oznacza, że nie umarłam? Ten *hmm jakby to ładnie nazwać...*niedorozwinięty umysłowo człowiek mnie uratował? Nie, nie, nie to nie mogła być prawda... Ja umarłam. Na sto procent. Nikt mnie nie złapał. Ja nie żyłam. To były tylko jakieś wspomnienia przed śmiercią. Bo były, prawda?

Nagle poczułam mocne szarpnięcie i wciąganie... I znajdowałam się... na dachu Empire State Building? Co?! Nie, tylko nie to! Ja żyłam?! Podparłam się na jednej ręce, ponieważ druga strasznie mnie bolała. Przede mną leżał ten sam chłopak, którego widziałam wcześniej. Ciężko oddychał...

Po chwili podniósł się z ziemi i podszedł w moją stronę.

Odezwał się spokojnym głosem:

- Heeeej, jestem Shawn.

- Co Ty najlepszego zrobiłeś?! - wrzasnęłam, a mój krzyk rozdarł nocną ciszę.

Dotarło do mnie wtedy, co uczynił ten człowiek... On uratował moje życie... Tylko dlaczego? Jaki miał w tym interes? Przecież nawet go nie znam.... Zniszczył moje idealne 18-te urodziny! 

Perspektywa Shawn'a


Udało się! Uchroniłem jej życie... W ostatnim momencie złapałem jej nadgarstek. Teraz pewnie będzie skręcony... Genialnie, nawet jak kogoś próbuję ocalić to i tak zrobię mu zawsze coś złego. Jesteś beznadziejny, Mendes!


Gdy już wciągnąłem ją na dach, uznałem, że powinna chociaż wiedzieć, kim jestem.

Świadomy, że ta dziewczyna mogła mieć duże problemy psychiczne, podchodząc do niej, powiedziałem delikatnym głosem:

- Heeeej, jestem Shawn.

A ona krzyknęła z goryczą i rozpaczą:

- Co Ty najlepszego zrobiłeś?!

Widocznie miała duże powody, dla których miałaby skoczyć, ale to nie zmieniło mojej radości, że ją ochroniłem.


Przyjrzałem jej się... I wtedy zaniemówiłem. Była... po prostu piękna. Dlaczego taka osoba chciała się zabić? To pytanie nie mogło wyjść z mojej głowy. Obiecałem sobie, że kiedyś się tego dowiem...


Kolejny raz spróbowałem wejść z nią w rozmowę:

- Dasz radę sama zejść po schodach, czy mam Ci pomóc?

You made me a believer | S.M |Where stories live. Discover now