Perspektywa Shawn'a
Wyszedłem z sali szpitalnej Hazel i usiadłem na najbliższym krześle. Ukryłem twarz w dłoniach. Starałem się ją zrozumieć, tak bardzo pragnąłem, żeby się przede mną otworzyła... Tylko dlaczego ona nie chciała ze mną rozmawiać? Co wciąż robiłem nie tak? Chyba nie znałem odpowiedzi na te pytanie.
Jak przekonać do siebie Hazie? Czy jest na to sposób? Jak być wiarygodnym? Jak zdobyć jej zaufanie? Tyle pytań, brak jakichkolwiek odpowiedzi... Zamierzałem wrócić do pomieszczenia, w którym leżała dziewczyna, ale nie za bardzo miałem pojęcie co mam powiedzieć, żeby wreszcie się otworzyła...
*** ***
W końcu postanowiłem, że po prostu tam pójdę. Nieważne co zrobię, ale bynajmniej tam dla niej będę.
Wszedłem do pokoju i ujrzałem widok, który poruszył moje serce.
Na łóżku siedziała Hazel z podkurczonymi nogami, które obejmowała rękami. Trzęsła się ze strachu, a po jej polikach spływały strumienie łez. Podszedłem do niej i usiadłem na łóżku tuż obok niej. Objąłem ją ramieniem i ku mojemu zdziwieniu, nie odepchnęła mnie, tylko wtuliła się we mnie i po chwili jej szloch ustał.
Szepnęła cichutko:
-Dobrze, że tu jesteś, Shawn...
Patrzałem jak powoli się uspokajała i przymknęła powieki. Za moment słychać już było tylko jej równomierny oddech.
Delikatnie położyłem ją na szpitalnym łóżku i okryłem białą kołdrą. Usiadłem obok i wyjąłem telefon, czekając aż się obudzi. Spojrzałem na wyświetlacz urządzenia. 10 nieodebranych połączeń od Andrew'a... Przecież on mnie zabije... Wybrałem numer do mojego menadżera i po chwili usłyszałem jego głos.
-No nareszcie, Mendes! Gdzie ty się podziewałeś? Co robiłeś? Gdzie jesteś?
-Hej, też miło Cię słyszeć, Andrew.
-Gdzie jesteś? Przyjedź tu natychmiast!
- Andrew, jestem w szpitalu. Pomogłem pewnej dziewczynie, a ona nie ma nikogo i chcę zostać przy niej.
- Shawn, ty też masz swoje życie. Rozumiem chęć pomocy w Twoim sercu, ale jednak trasa czeka i nagrywanie nowej płyty też.
-Nie, wiesz? Właśnie nic nie rozumiesz. Jakbyś rozumiał to powiedziałbyś: Shawn, zostań, jeśli to dla Ciebie ważne. Płyta i trasa mogą poczekać, a Hazel potrzebuje mnie teraz. - wycedziłem przez zęby i się rozłączyłem.
Zwróciłem swoje spojrzenie w stronę łóżka, gdzie niewinnie leżała dziewczyna.
Poruszyła się niespokojnie i otworzyła oczy.
- Dalej przy mnie, Mendes? - zaśmiała się sarkastycznie.
- Hazie, dlaczego płakałaś? - zignorowałem jej pytanie.
- Po co Ci to wiedzieć?
- Martwię się o Ciebie. - posłałem jej uśmiech. - Co mogę zrobić byś choć trochę się rozchmurzyła?
- Przyprowadź tu Shey'a.
- Co? Kto to jest? Kim dla Ciebie jest?
Dziewczyna napisała coś na kartce i wcisnęła mi ją w dłoń.
- Proszę, to by dużo dla mnie znaczyło.
Pokiwałem głową ze zrozumieniem i wyszedłem z budynku.
Usiadłem na wygodnym siedzeniu w moim Mustangu i spojrzałem na kartkę.
Widniał tam napis:
YOU ARE READING
You made me a believer | S.M |
FanfictionPoznajcie Hazel Anderson. Dziewczynę, która w życiu nie miała łatwo. Wszyscy jej bliscy ją opuścili, a niedawno okazało się, że chłopak, który był jej jedynym wsparciem psychicznym był z nią dla zakładu. Życie bez bliskiej osoby według Hazel nie...