Perspektywa Shawn'a
Wyszedłem z domu Shey'a i zacząłem chodzić bez większego sensu po ulicach LA. Shey naprawdę kocha Hazel, ona na pewno kocha go... Czy ja nie powinienem się usunąć? Oni jeszcze mogą wszystko naprawić... A moja miłość do Hazel chyba nie za bardzo miała tu coś na rzeczy. Chyba nie powinienem psuć komuś związku... To było by bardzo nie fair, tym bardziej, że już wcześniej ktoś tak zepsuł mój związek z Ashley... Szkoda, że do dzisiaj nie wiedziałem, z kim wtedy romansowała...
Chyba miłość nie jest dla mnie... Powinienem skupić się na karierze muzycznej...
Wyjąłem z kieszeni telefon i nagle zadzwonił. A dzwoniła oczywiście Ashley.
Westchnąłem i odebrałem.
- Shawn? Jesteś w LA? Ja też jestem... Możemy się spotkać i wszystko wyjaśnić?
- Okej, o której?
- Może być nawet teraz jak Ci pasuje... Jest taka kawiarenka na Happy Street 18...
- Zaraz tam będę... - rozłączyłem się i walnąłem się ręką w czoło.
Po co się właściwie zgadzałem? Teraz Ashley nie da mi spokoju... Ale trudno, jak się powiedziało A to trzeba powiedzieć B. Wyjaśnię z nią sobie wszystko i może mi to dobrze zrobi...
Wróciłem pod dom Shey'a i poszedłem sześć numerów dalej. Faktycznie znajdowała się tam mała, przytulna kawiarenka. Wszedłem do środka i zobaczyłem ją...
Siedziała przy stoliku i patrzyła w moim kierunku. Jej czarne włosy opadały na ramiona, a brązowe oczy patrzyły na mnie z zaciekawieniem. Nie oniemiałem na jej widok po latach... Wydała mi się zwyczajna... Niczym nie różniąca się od miliona dziewczyn chodzących po ulicach... Tylko Hazie była wyjątkowa...
Podszedłem i usiadłem przy stoliku.
- Dobrze wyglądasz, Shawn. - posłała mi jeden z tych uśmiechów, od których kiedyś robiło mi się ciepło na sercu... Teraz wywołały jedynie ból...
- Dzięki. Ty też. O czym chciałaś pogadać? - wypaliłem.
- Chciałam Ci powiedzieć, że dalej Cię kocham i nie chcę, żeby znowu coś nas rozdzieliło. Kocham Cię, Shawn.
Ha ha ha, niezła bajeczka. Już kiedyś w to uwierzyłem i nie skończyło się zbyt przyjemnie.
- Przykro mi, Ash, ale ja nie mogę do Ciebie powiedzieć tego samego. - powiedziałem ze stoickim spokojem.
- Ale, Shawn... Czy kiedykolwiek układało Ci się z kimś tak jak ze mną?
- Racja, nie układało.
- No widzisz. - uśmiechnęła się triumfalnie.
- Bo nikogo innego nigdy nie miałem... - syknąłem.
- Ohhh...
- Widzisz? Nawet po naszym rozstaniu... Ja nie miałem nikogo, a Ty?
To nie przetrwa, Ashley...
- Nie mów tak, Shawn! Ja zrobię wszystko, żeby nam wyszło! Tylko mnie nie zostawiaj już, proszę... - powiedziała błagalnym głosem.
Okej, znam ją nie od dzisiaj. Po prostu brakowało jej pieniędzy, dlatego przypomniała sobie, że kiedyś miała bogatego chłopaka i miała nadzieję, że podłapię ten kit i znowu będę ją utrzymywał. Nie wytrzymałem...
- A, rozumiem... Brakuje Ci pieniędzy, więc nagle Shawn Mendes zaczął istnieć, co?! Mam tego dosyć! Ta idiotyczna rozmowa do niczego nie prowadzi! - wybiegłem z kawiarni i usiadłem na najbliższej ławce.
YOU ARE READING
You made me a believer | S.M |
FanfictionPoznajcie Hazel Anderson. Dziewczynę, która w życiu nie miała łatwo. Wszyscy jej bliscy ją opuścili, a niedawno okazało się, że chłopak, który był jej jedynym wsparciem psychicznym był z nią dla zakładu. Życie bez bliskiej osoby według Hazel nie...