Rozdział 2

277 6 1
                                    

A więc zakupy na ulicy Pokątnej. Już widzę tą uradowaną twarz Ginny, kiedy rozgląda się dookoła.

-Ale tu pięknie...

Słyszę z boku uradowany głos rudej, który delikatnie pięści moje uszy.

-Tu zawsze jest pięknie.

Powiedziałam posyłając Weasley delikatny uśmiech, który tak często gościł na mojej twarzy.

-Ale dzisiaj jest wyjątkowo pięknie!

Zaśmiałam się cicho na jej slowa i sama dokładniej się rozejrzalam po ulicy. Była dość zatłoczona jak na tak poranną godzinę. Kolorowo, głośno i gęsto... Zaczęłam się dusić. Nie lubiłam tłumów, które jak już wcześniej mówiłam dusiły mnie. Powodowały, że miałam problemy z oddychaniem i patrzeniem na świat. Ale to była moja tajemnica... I nikomu ale to nikomu jej nie wyjawię.

-No chodź, Hermiona!

Poczułam jak szarpie mnie za rękę więc koniec był moich myśli i strachów. A więc zaczynamy chodzić po sklepach i oglądać wystawy...

     -Kogo ja widzę? Szlama Granger i wiewióra Weasley.

Usłyszałam za sobą zimny głos.

-Malfoy...

Syk Ginny brzmi mi koło ucha, kiedy właśnie wracałyśmy do Dziurawego Kotła aby udać się do domu po ciężkim dniu zakupów.

-A kto inny?

Odwróciłam się aby zobaczyć tego nadętego arystokratę. Malfoy... Draco Malfoy... Nic się nie zmienił, no może trochę wydoroslał rzecz jasna z wygladu bo charakter jak widzę został ten sam. Platynowe włosy i stalowe oczy. Arystokratyczne rysy twarzy i tak muszę przyznać, że w ubraniu wyglądało na to, że miał idealną figurę. Wyrzezbione ciało, mięśnie... Gdyby nie był moim prześladowcą oraz moich przyjaciół to może nazwała go bym męskim ideałem. Nie... On był męskim ideałem mimo wszystko. Ale był moim wrogiem. Naszym.

-Hermiona.

Zgromilam samą siebie za swoje dziwaczne myśli, które kłębiły mi się właśnie w głowie.

-O nasza szlamcia ma sklerozę? Już nawet nie wiesz jak masz na imię?

-Och zamknij się Malfoy.

Usłyszałam obok znowu głos Ginny ale moje orzechowe tęczówki dalej wpatrywały się w jego hipnotyzujace stalowe.

-A ty Granger już odezwać się nie umiesz?

Umiałam czy nie? No pewnie, że umiałam ale chyba nie w tym momencie.

-Umiem.

W końcu coś powiedziałam patrząc mu chłodno w oczy. Ale tylko tyle? Jestem taka słaba. A to wszystko jego wina. To on mnie tak zranił, że przestałam być tą Hermioną Granger co dawniej. Zniszczono mnie doszczętnie.

-Zabini.

Usłyszałam zimny głos Malfoy'a zaskoczona.

-Zabini?

Rozejrzałam się szukając najlepszego przyjaciela Malfoy'a. Ukrył się? Był obstawą Malfoy'a gdyby coś jednak nie wyszło?

-Tak smoku?

-Chyba musimy się nimi zająć.

Powiedział przesłodzonym głosem patrząc na nas Malfoy do czarnoskórego.

-Pewnie Draco!

Uradowany Blaise stanął obok blondyna, a ja z lekkim przerażeniem w oczach zlustrowałam ich dwoje. Co oni planowili? Chyba nie chciałam się tego dowiedzieć, a więc trzeba było jak najszybciej stąd uciekać.

-Chodźmy stąd Ginny, proszę...

Złapałam jej dłoń w swoją nie przejmując się już reakcją chłopaków na moje słowa. Miałam nadzieję, że zrozumie moją prośbą i zaraz pójdziemy od tych Ślizgonów.

-Tak masz rację Hermiona, chodź.

Powiedziala Ginny mocniej sciskając moją dłoń jakby ze strachu. Powoli odwróciłam się na pięcie przy okazji powodując, że ruda musiała zrobić to samo.

-Co tak szybko Granger?

Ze strachem poczułam na ramieniu zimną dłoń Malfoy'a.

              ~~~~~~~~~~

I drugi rozdział... Jak myślicie co się dalej wydarzy? Macie jakieś pomysły? Piszcie komentarze! Dawajcie gwiazdki 🌟 Nawet nie wiecie ile to motywacji ❤

Nowy PoczątekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz