Kiedy się rano obudziłam, nie czułam się źle. Głowa mnie ani trochę nie bolała. Nawet się wyspałam. No... Nic dziwnego, skoro nie wstałam wcale tak rano. Była 11:17. Podniosłam się lekko. Obok mnie leżał Theodor. Blaise też spał w najlepsze. Nie było Draco, ale nawet nie wiedziałam czy wrócił. Crabb i Goyle też gdzieś poszli.
Właśnie wtedy uświadomiłam sobie, że mam zajęcia. Spanikowałam. Już czułam, jak Profeser Snape karci nas za niewłaściwe zachowanie. Wstałam z łóżka.
- Chłopaki - nie mówiłam za głośno. - Mamy zajęcia! Już od jakiś kilku godzin.
- Co? - zapytał Blaise.
- Jest po 11 i nie wiem jak wy, ale ja idę na kolejną lekcje. Mamy obronę przed czarną magią.
Poszłam do łazienki i się przebrałam. Ubrania od Theodora położyłam na jego kufrze. Udałam się do swojego dormitorium. Ogarnęłam się, założyłam szatę, spakowałam potrzebne książki i poszłam pod salę.
- Gdzieś ty była? - zapytała na wstępie Nicol. - Ominęła cię transmutacja i dwie lekcje eliksirów.
- Źle się czułam.
- To może powinnaś wrócić na noc do swojego dormitorium?
- Było późno. Nie chciałam was obudzić albo tłumaczyć się przed Pansy, czy Astorią. Po prostu gadaliśmy, a jako geniusze nikt nie pomyślał, że trzeba wstać. Jak tylko się obudziłam, od razu się ogarnęłam i przyszłam.
- Nie jestem lepsza. Nie przyszłam na transmutację. Jak Snape się zapytał czemu, powiedziałam, że wieczorem źle się czułam i długo nie mogłam zasnąć, dlatego rano nie wstałam na czas, a nie chciałam przychodzić w połowie lekcji.
- A tak na prawdę? - zapytałam z troską.
- Po części to prawada. Kiedy wczoraj wyszliśmy z Draco z pokoju, pokłóciliśmy się. To była nasza pierwsza poważna kłótnia. Nie odzywamy się do siebie... - po chwili przerwy dodała. - Chciałam wiedzieć, co się dzieje, dlaczego ciągle znika, a on stwierdził, że nie może mi powiedzieć. Jest w ciężkiej sytuacji i muszę to zrozumieć. Tylko, że ja go nie zrozumiem, jak mi nie powie, o co chodzi.
- Przykro mi - zaczęłam. - Pytałam się Blaise'a i Theodora. Im też nic nie powiedział.
- On nikomu nigdy nic nie mówi. Zawsze rozwiązuje wszystkie problemy sam, chociaż to nie jest takie super rozwiązanie.
- Może on nie może nikomu nic powiedzieć - przeraziłam się na samą myśl.
- Co masz na myśli?
- Może coś mu grozi...
Nicol zaczęła coraz bardziej martwić się o Dracona. Coraz częściej chodziła przygnębiona. Rzadko też spędzała ze mną czas. Przejęła się tym wszystkim i w sumie nic dziwnego. Ja też zaczęłam poważnie zastanawiać się nad tym wszystkim.
Powoli zbliżały się święta. Dostałam zaproszenie na przyjęcie bożonarodzeniowe u Profesora Slughorna. Coś w rodzaju małego balu. W każdym razie musiałam ładnie wyglądać. Mogłam też wziąć ze sobą partnera, ale nie wiedziałam, czy mam ochotę. Blaise też dostał zaproszenie, więc mogliśmy spędzić ten czas razem. Zastanawiałam się, czy może przypadkiem nie zaprosić Theodora, ale obawiałam się, że będę się czuła niezręcznie. Ostatnio nawet go polubiłam, ale nie wiedziałam, czy to wystarczy.
****
Siedziałam w Pokoju Wspólnym i poprawiałam pracę dla Profesora Snape'a. Musiała być idealna. W między czasie zastanawiałam się nad przyjęciem u Slughorna. Miałam wątpliwości, czy w ogóle się na nim pojawić.