Było już późno i ciemno. Przemierzałam prawie pustą ulicę. Wracałam właśnie z imprezy urodzinowej u koleżanki. W tamtym momencie żałowałam, że odmówiłam koledze, żeby mnie odprowadził. Nie przepadałam za nim, ale każde towarzystwo było w tamtej chwili mile widzane. Byłam już prawie w domu. Musiałam jedynie przejść przez wąską i nieoświetloną uliczkę. Bałam się, ale niestety nie miałam wyjścia. Innej drogi nie było. Zaczęłam iść przed siebie, gdy nagle usłyszałam kroki. Gwałtownie się odwróciłam, a serce waliło mi w piersi. Zpanikowałam. Zaczęłam się nerwowo rozglądać dookoła po chwili ruszyłam dalej uspokajając myśli. Czułam, że ktoś jest w pobliżu. Nie byłam sama. Ponownie obejrzałam się za siebie. Kiedy odwróciłam głowę i miałam zamiar iść dalej pojawiła się przede mną wysoka, zakapturzona postać. Z mojego gardła wydobył się głośny krzyk. Następnie straciłam przytomność.
Gdy się obudziłam siedziałam na krześle. Miałam związane z tyłu ręce i przywiązane do krzesła nogi. Czułam, jak więzy wbijają mi się w skórę. Niewyraźny promień światła wpadał do pomieszczenia. Moje oczy próbowały przyzwyczaić się do ciemności.
- Nasza panienka się obudziła - usłyszałam czyjś niski, zadowolony głos. - Jak mija życie Panno Ashley Russ?
- Do mnie mówisz? - zapytałam ostrym tonem.
- A widzisz tu jakąś inna kobietę? - zapytał sarkastycznie.
- Nie, dlatego się zastanawiam.
- O czym ty mówisz? - mężczyzna był lekko zdezorientowany.
- Nie znam żadnej Ashley Russ. Tym bardziej nie jestem tą kobietą.
- Kłamiesz! - krzyknął. - Każdy tak mówi.
- Możesz podać mi veritaserum, a się przekonasz.
- Odważna. Podobasz mi się.
- Skończyłeś już? Możemy iść? - usłyszałam drugi głos. Za bardzo znajomy żeby go nie rozpoznać. Był to Draco Malfoy.
- Złapaliśmy nie tę, co trzeba - przynał mężczyzna.
- W takim razie idziemy stąd. Musimy znaleźć Ashley.
- Ta też mi się podoba.
- Kto to taki? - zapytał blondyn.
- Jak się nazywasz złotko? - zwrócił się do mnie.
- Charlott Stones - odparłam.
- Wypuść ją Yaxel - zamarłam.
Zamknęłam oczy i próbowałam uspokoić oddech. Zostałam porwana przez śmierciożerców. Dracona i Theodora. Łzy napłynęły mi do oczu. Ostatni raz widziałam Notta trzy miesiące temu. Martwiłam się o niego i tęskniłam, a on stał się jednym z nich. I teraz przyjdzie mi zginąć z ręki któregoś z nich.
- Nie mogę tego zrobić. Za dużo wie. Zabierzmy ją.
- Po co? - zapytał lekko zaniepokojony.
- Czarny Pan będzie zadowolony z kolejnego sługi.
- Albo zły, że mamy nie tę, co trzeba.
