Przez resztę przerwy świątecznej spędzałam czas głównie z Kevinem. Na Sylwestra urządziliśmy sobie małe przyjęcie we czwórkę. Było na prawdę fajnie. Niestety wszystko co fajne musi się kiedyś skończyć. Przerwa dobiegła końca, uczniowie wrócili do szkoły i trzeba było wziąć się za naukę. Za oknem padał śnieg, a ja siedziałam w swoim dormitorium i odrabiałam lekcje. Kevin często mnie odwiedzał, ostatnio lubiliśmy spędzać razem czas.
Jedynym plusem były treningi quidditcha. Mimo, że na dworze było zimno, miło było czasami oderwać się od codzienności.
Czasami też widywałam się z Nottem. Spotkania z nim stały się normą. Zrozumiałam, że zdążyłam się do niego w pewien sposób przywiązać i nie chciałam popsuć naszych relacji. Byliśmy dobrymi kumplami i cieszyłam się z tego. Niepokoiło mnie kilka spraw, ale starałam się je ignorować.
Od powrotu Nicol rzadko ze sobą rozmawiałyśmy. Dziewczyna nie miała czasu. Musiała zając się swoim związkiem z Draco. Nie miałam jej tego za złe. W końcu go kochała, a widać było, że coś jest nie tak.
Jednym słowem spędzałam czas z najbliższymi, odrabiałam lekcje i czasami po prostu odpoczywałam.
****
Pewnego dnia, kiedy mieliśmy trening quidditcha, Kevin bardzo się uparł żeby iść z nami. Chciał, abym trochę z nim pograła, jak skończymy. Nie mogłam się nie zgodzić, w końcu w następnym roku chciał się dostać do drużyny.
Na stadion udaliśmy się w ósemkę. Cała drużyna i mój brat.
Draco już od początku był jakiś rozkojarzony. Najpierw się rozgrzaliśmy, a potem blondyn dał nam kafle i tłuczki. Kiedy po dłuższej chwili złapał znicza, ogłosił koniec treningu i szybkim krokiem ruszył w stronę zamku. Za nim podążyli Crabb i Goyle. Zdezorientowany obrońca po chwili także wrócił do zamku, jednak nieco wolniej niż reszta.
- Co z nim? Nigdy nie odpuszczał nam treningów - stwierdził Blaise.
- Coś musiało się stać. Od poczatku był jakiś rokojarzony. Nie widziałeś ile czasu zajęło mu złapanie znicza? Ten trening nie miał sensu - stwierdziłam.
Po chwili obok mnie pojawił się Kevin.
- Skończyliście? Tak szybko? - zapytał.
- Powinieneś się cieszyć - rzucił Theodor. - Pokażemy ci killa fajnych manewrów.
Chłopcy byli ścigającymi, a ja robiłam jako obrońca, żeby obręcze nie były puste. Nawet udało mi się kilka razy obronić.
- Chyba minęłaś się z powołaniem - zaśmiał się Nott.
- Dokładnie - powiedziałam z śmiechem.
Kevinowi bardzo dobrze szło. Udało mu się wykonać prawie wszystkie manewry. Byłam z niego dumna. Już widziałam, jak w nastepnym roku Krukoni zdobywają Puchar Quidditcha. No... Albo za dwa, bo wtedy nie będą mieć już takiej konkurencji, jak nasza drużyna.
Po intensywnej grze wróciliśmy do Hogwartu. Kevin udał się do wierzy Ravenclaw, a my poszliśmy do lochów. W Pokoju Wspólnym siedzieli Crabb, Goyl, Draco i Nicol.
- Coś się stało Draco? - zapytałam na wstępie.
- Po prostu głowa mnie bolała i nie mogłem się skupić. Uznałem, że na nic się nie przydam, oraz że dalszy trening nie ma sensu.
- Szkoda, że nie widziałeś, jak gra Kevin, brat Char - rzucił Blaise.
- Albo Char jako obrońcy - Nott się zaśmiał.
- Może poprawiłby ci się humor, jakbyś się trochę pośmiał - rzuciłam.
Usiadłam na kanapie.
- Jestem wykończona - powiedziałam i zamknęłam oczy. - Blaise chciałbyś mi wymasować stopy?
- Już biegnę - zaśmiał się chłopak. - Ale najpierw je umyj.
- Bardzo śmieszne - rzuciłam. - Pogadamy, jak ty będziesz coś chciał.
- Ja będę chciał coś od ciebie? Śmieszne.
Rzuciłam w niego poduszką. Po chwili ja też oberwałam.
- Pożyjemy zobaczymy... - rzuciłam.
Spojrzałam w stronę Nicol. Była jakaś zmartwiona. Nie wyglądała najlepiej.
- Wszystko w porządku? - zapytałam. Ujrzałam, że Draco ścisnął jej rękę, a ona jakby się otrząsnęła.
- Tak, tak - odpowiedziała i się uśmiechnęła. - Zamyśliłam się.
Nie przekonała mnie, ale nie chciałam drążyć tego tematu. Bynajmniej nie wtedy.
- Słyszeliście, że Wieprzlej trafił do Skrzydła Szpitalnego - odezwał się Crabb, a Nicol się wzdrygnęła.
- Co się stało? - zapytałam ciekawa.
- Ktoś go otruł. Dziwię się, że dopiero teraz.
- Nie otruł głupku. Wypił truciznę przez przypadek. Nikt nie chciał go otruć. Po prostu trafiło na niego - sprostował Goyl.
- Brzmi poważnie - rzuciłam.
- Nie mów, że ci go szkoda - powiedział Malfoy.
- Nie lubię go, to fakt. Chodzi mi bardziej o to, że mogło trafić na każdego. Któreś z nas mogło to wypić. Mogłoby się skończyć różnie.
- Nie ma szans - powiedział Draco przekonany, że ma rację.
- Skąd ta pewność? - zapytałam.
- Po prostu... Tak myślę - odparł lekko zbity z tropu.
- No okay... - zapadła niezręczna cisza.
- Hej Char... Bardzo bolało, jak spadłaś z nieba? - zapytał Nott z uśmieszkiem podrywacza.
- Tak. Bo upadłam na twarz - mrugnęłam do niego. Uwielbiałam się z nim droczyć. To było bardzo zabawne. - Idę spać.
Theodor był całkiem fajny. Dało się go lubić. Przestał być już takim wielkim podrywaczem, ale z nowu nie tak do końca. Nadal odpychałam od siebie myśl, że jest przystojny i coraz bardziej się do niego przywiązuję. Chciałam traktować go wyłacznie jak kolegę.
