Przez kolejny tydzień Thoedor nie zamienił ze mną prawie żadnego słowa. Od czasu do czasu coś bąknął jeśli musiał, ale bez większego entuzjazmu. Może byłam dziwna, ale z czasem brakowało mi tych naszych nienormalnych rozmów. A może to był jego sposób na zbliżenie się do mnie... Próbowałam być silna i się temu wszystkiemu oprzeć, ale nie umiałam. Chyba po prostu zdążyłam się przyzwyczaić do chłopaka i nauczyć w pewien sposób z nim żyć, tolerować go. Dlatego teraz było mi dziwnie wcale z nim nie rozmawiać, to było nienaturalne.
Siedząc w piątek przy śniadaniu nie wytrzymałam, musiał się odezwać.
- Coś się stało Thoedor?
Chłopak spjrzał na mnie pytająco i z zaciekawieniem.
- Bo wiesz... Wcześniej często i dużo ze mną rozmawiałeś. Praktycznie codziennie. A teraz zachowujesz się wręcz przeciwnie. Zastanawiam się...
- Czy znalazłem sobie nowy obiekt westchnień - zażartował. - Nie.
- W takim razie... - nie zdążyłam nic powiedzieć.
- Uznałem, że skoro i tak mnie nie doceniasz to po co się starać. Nie jestem głupi, widzę, że cię nie interesuję.
- Wręcz przeciwnie - chłopak spojrzał na mnie z nadzieją, która po chwili zaczeła zmieniać się w obojętność. - To znaczy... Zaczęłam cię tolerować Thoedor, a to jak na początek i tak dużo. Nawet mówię do ciebie po imieniu. Czasami nie jesteś wcale taki zły. Poza tym nie możesz się do mnie nie odzywać.
- Tak? A kto tak powiedział?
- Ja.
- Niby czemu? Przecież mnie nienawidzisz.
- Czy ty mnie słuchasz? Powiedziałam, że zacząłem cię tolerować. Nie mogę od razu zacząć cię kochać. Nawet nie wiem, czy potrafię kogokolwiek kochać... - zrobiło mi się trochę żal chłopaka. Nie chciałam być dla niego aż tak chłodna. Chyba przestałam być aż tak obojętna na jego uczucia.
- Szczerze tak średnio słuchałem. Zapatrzyłem się w twoje oczy. Jesteś zbyt piękna, żebym mógł się przy tobie skupić.
- No i wracamy do normy - wrócił stary Nott.
- Chyba pierwszy raz odezwałaś się do mnie z własnej woli. Zobaczysz, już niedługo będziemy parą i każda będzie ci zazdrościć.
- Raczej tobie - uśmiechnęłam się.
- Z pewnością.
Już myślałam, że mu się coś stało, że uderzył się w głowę i to go zmieniło, ale Ślizgon był ciągle tym samym Thoedorem Nottem.
Po zajęciach, późnym popołudniem miało się odbyć spotkanie u Slughorna. Siedziałam w dormitorium i zastanawiałam się w co się ubrać.
- To jasne, że musisz się zrobić na bóstwo. Niech ta Granger się spali ze wstydu - odezwała się Astoria. Czy ona miała za dużo wolnego czasu, że chciała mi nagle doradzać.
- Nie chcę przesadzić - odparłam. - Może taka?
- Za długa - rzuciła Pansy widząc moją długą do kostek sukienkę w kolorze butelkowej zieleni.
- To może taka - nie widzieć czemu pytałam je o zdanie, ale byłam ciekawa w co doradzą mi się ubrać.
- Za kolorowa - skrytykowały moją sukienkę w latawce.
- Ta? - zaproponowałam. Liczyłam na pozytywny komentarz. Sukienka była do kolan. Czarna z czerwonymi kwiecistymi wzorami przy krótkich rękawach i na dole sukienki.
- Mnie się podoba - powiedziała Nicol.
- Mnie też - dodała Astoria.
Założyłam więc tę ostatnią, a do tego czarne butu na niskim, ale grubym obcasie. Włosy ja zawsze miałam związane w dwa dobierańce.
- Wygladasz ekstra - dziewczyny przyglądały mi się z zachwytem. Uśmiechnęłam się.
- Idź już, bo się spóźnisz - rzekła Nicol.
W Pokoju Wspólnym czekał na mnie już Blaise, i nie tylko on.
- Piękne wyglądasz - podszedł do mnie Theodor Nott. - Szkoda, że nie mogę iść tam z tobą.
Spojrzałam w jego oczy.
- Dziękuję - odparłam. - Muszę już iść. Kiedy odchodziłam złapał mnie za rękę. Poczułam falę ciepła. Dziwne uczucie.
- Baw się dobrze.
- Bez ciebie na pewno będę - zaśmiałam się żeby rozluźnić atmosferę, bo zaczynało robić się niezręcznie.
- Już wiem, że będziesz tęsknić.
- Raczej ty!
Złapałam Blaise'a pod ramię i razem ruszyliśmy do Slughorna.
- Ładnie wyglądasz - stwierdził mulat.
- Dziękuję. Ty za to mogłeś się bardziej postarać - chłopak spojrzał na mnie ze zdziwieniem. - Żartuję, wyglądasz na prawdę elegancko.
- Przestraszyłaś mnie.
U Slughorna było nudno. Zjedliśmy lody i gadaliśmy o naszych rodzicach i jakiś pierdołach. Przynajmniej nie byłam tam sama inaczej bym się zanudziła. Szczególnie w towarzystwie Granger i Pottera. Tego wieczoru myślałam o Theodorze. Może Nicol miała rację? Może warto było go bliżej poznać?