Chyba każdy kojarzy tumblrowe zjawisko sjw.
Dla nieoświeconych sjw to skrót od social justice warrior. Taki tumblrowy wojownik ma walczyć o prawa i głos dyskryminowanych, np. kobiet, społeczności lgbt. Ostatnio zwłaszcza lgbt. Jak na razie brzmi świetnie, co nie? I tak by nawet było, gdyby sjw stale nie wyżywali się na swoich ulubionych ofiarach, tzn. cispłciowych heteroseksualnych białoskórych mężczyznach. O, jesteś takim facetem? Przykro mi, dla sjw z automatu jesteś zły do szpiku kości.
Ale teraz przejdźmy do głównego tematu.
Sjw często bronią na tumblerze (nie wiem jakie polskie wyrażenie najlepiej by tu brzmiało) confused dzieci, którym wydaje się, że są trans, choć tak naprawdę nie odczuwają dysforii płciowej. Taki wojownik uzasadnienia swoją obronę tym, że do bycia trans nie potrzeba dysforii. Czy to prawda? Nie.
Do bycia trans jest potrzebna dysforia płciowa, na którą składa się kilka różnych rodzajów dysforii, np. dysforia ciała, dysforia społeczna.
Można nie zdawać sobie z nich sprawy, można odczuwać je mniej intensywnie niż inni trans ludzie, ale to nie oznacza, że ich nie ma.Naprawdę nie rozumiem, dlaczego niektórym osobom to trzeba wciąż tłumaczyć. Przecież to logiczne: masz dysforię- od tego jest tranzycja, nie masz dysforii- po jaką cholerę ci tranzycja?
Kiedy się to powie głośno, wydaje się to naprawdę oczywiste, ale mam już dość cis dziewczynek biegających w męskich fatałaszkach krzyczących, że są słodkim ukesiem.
CZYTASZ
I'm a boy
RandomWspomnienia/refleksje/przemyślenia chłopaka, któremu przy urodzeniu nadano płeć żeńską.