*Dipper*
Ten głupi, idiotyczny, niewyżyty, przystojny, pociągający, cholerny nacios! Jego białe zęby i pełne usta, które tak wspaniale całowały tak mnie podnie... NIE! Do jasnej cholery nie ma mowy! Dlaczego dom wujków jest tak daleko?!
-Jesteś bardzo czerwony, na pewno nie chcesz zatrzymać się w hotelu? - zapytał Bill nosząc za mną nasze bagaże. Odwróciłem się do niego gwałtownie i wbiłem swój morderczy wzrok w jego ślepie.
-Nie. Idziemy do Chaty Tajemnic i koniec kropka. Bez dyskusji.
Bill uśmiechnął się i podrzucił walizki do góry, po czym pstryknął palcami. Bagaże otoczyła niebieska poświata, która unosiła je w powietrzu.
-Jesteś tak słaby, że nie możesz ich udźwignąć? - spytałem.
-Nie. Chcę mieć wolne ręce, by móc cię przytulić - jego uśmiech się poszerzył. O nie. Nie teraz. Przytulić? Ja mu się nie dam przytulić! Grozi mu niebezpieczeństwo, a ten chce się przytulać i non-stop kochać! Przyśpieszyłem kroku.
-Musimy dotrzeć do Chaty przed zmrokiem. Gwiazdy lepiej widzą gdy jest noc.
-Jest południe Dipper, a do Chaty się idzie jakieś trzydzieści minut. Dlaczego nie chcesz się ze mną kochać? Ostatnio się broniłeś sprawdzianem.
-To był ważny sprawdzian z matematyki - pisnąłem. - Dlaczego nie jesteś ze mną szczery?
Demon pochmurniał i wbił wzrok w miejski krajobraz. Resztę drogi przeszliśmy w ciszy. Uśmiech Bill'a wrócił dopiero gdy Chata Tajemnic pojawiła się na horyzoncie.
-Szósteczka nie czeka na nas na ganku z bronią? To nowość - zaśmiał się demon i zapukał do drzwi.
-Rodzinka z wielkiego miasta przyjechała! - zawołał melodyjnie. Stanąłem za ukochanym i czekałem, aż otworzą nam drzwi. Po chwili skrzypnęło, a w progu stanął wujek Stan.
-Dipper! Ale się za tobą stęskniłem smarku - zaśmiał się i mocno mnie przytulił.
-Hej wujku. Jak się trzymasz? - spytałem wtulając się w mężczyznę. Bardzo za nim tęskniłem. Bill wyminął nas i wszedł do środka. Rzucił tylko jakieś powitanie i poszedł z bagażami na górę.
-Gdzie wuj Ford? - spytałem.*Bill*
Po odstawieniu bagaży w starym pokoju Dipper'a i Mabel, wyszedłem na korytarz i zbiegłem do miejsca z automatem. Szybko wpisałem kod i wszedłem do windy. Na którym piętrze może się znajdować Stanford. Pomijając fakt, że jako tako się pogodziliśmy podczas Wigilii, napięta atmosfera nadal między nami była. A aktualnie bardzo chciałem mu podokuczać. Winda zatrzymała się na piętrze gdzie kiedyś razem tworzyliśmy plany portalu. Ile tu moich trójkątnych podobizn. Widok miły dla mych oczu. Podszedłem do jednego z gobelinów i uśmiechnąłem się. Szósteczka naprawdę uwierzył w tę bajeczkę, że widzę tylko przez trójkąty. Po naszej „małej" kłótni wszystko zamknął w jednym pokoju. Ach, ile wspomnień.
-Naprawdę wyczuwam twoją nienawiść do mnie na kilometr Stanfordzie - powiedziałem oglądając uważnie gobelin. - Zawiodłem się na tobie, naprawde liczyłem na jedną z twoich nowych zabawek wycelowanych we mnie, by raz ma zawsze się mnie pozbyć.
-Wiesz, że tego nie zrobię Bill. Dipper cię kocha, a już i tak mam z nim zniszczone relacje... przez ciebie - warknął staruszek i zapalił światło. Zmrużyłem oko i odwróciłem się w jego stronę.
-Twoja nienawiść jest tak silna, że inne Gwiazdy też ją wyczują - powiedziałem opierając się o komodę. - Przez co jesteś dla nich ludzkim drogowskazem na mnie.
-Gwiazdy chcą cię zabić? Dlaczego?
-Nie ważne. Ważne jest to, że musisz obronić Dipper'a, który nie może się w to mieszać.
-Dlaczego?
-Nie twój zasrany interes. Od kiedy potrzebujesz powodu, by chronić rodzinę? - warknąłem wkurwiony, a moje oko zabłysło czerwienią. - Masz go trzymać z daleka, by przeżył do jasnej cholery. Zrozumiałeś Szósteczko?
Stanford przyjrzał mi się badawczo i lekko kiwnął głową.
-Dobrze, ale on jest też Gwiazdą Bill. Nie ...
-Wujku Fordzie? Bill? Co wy tutaj robicie? - zapytał Dipper, który właśnie stanął w drzwiach. Szybko pstryknąłem palcami i wyczarowałem karty i herbatę latającą w powietrzu.
-Gramy o cały świat - uśmiechnąłem się. Ford krytycznie spojrzał na karty i wzdrygnął się na wspomnienie naszej ostatniej gry.
-Tak - powiedział po chwili. - Wspominamy stare czasy.
Dipper zmierzył mnie wzrokiem i podszedł do Stanforda.
-Miło cię widzieć wujku. Wynalazłeś coś nowego? - zapytał przytulając go.
Ford uśmiechnął się szczęśliwy i kiwnął głową.
-Wiem jak odbudować portal tak, by już nam nie zagrażał. I zrobiłem pilot, który może go otworzyć w dowolnym miejscu.
Moje oko zabłyszczało groźnie. Kiedyś to, by było na moją korzyść. Teraz mogło wyrządzić zbyt dużo szkód, a nawet pozbawić mnie życia... W zbyt dużej ilości wymiarów mam wrogów, by teraz tworzyć portale, które ich do mnie przyprowadzą. Jakby mój brat nie był wystarczającym zagrożeniem._________________
Okey.
Jest trudno, ale staram się to pisać dalej i nie poddam się dopóki tego nie skończę. Daję słowo.
Piszę też inne opowiadanie, całkowicie moje, które będę chciała wydać, więc też dlatego nie piszę tego tak szybko jakbym chciała.
Dawajcie znać co sądzicie w komentarzach i jak mijają wam wakacje! :3
Wasza,
LucyNara
CZYTASZ
Zemsta... ||BillDipp||
FanfictionCzy policzyliście kiedyś wszystkie gwiazdy na niebie? Nie jesteśmy w stanie... A wszystkie gwiazdy są rodziną, która właśnie straciła matkę. Taiyō mimo odrodzenia z czystą kartą nie jest zaakceptowana przez wszystkich jako nowa Gwiazda Matka. Zwłas...