[13] Wielki Plan

255 29 13
                                    


*Bill*

Stałem przed ojcem powstrzymując każdy centymetr mojego ciała, by się na niego nie rzucić i nie rozszarpać. Zbyt dużo krwi zostało dzisiaj rozlane.

-Samael'u, jestem z ciebie taki dumny - powiedział zbliżając się do mnie, by mnie przytulić. Szybko uniknąłem jego ramion i wyprostowany jak struna śledziłem uważnie każdy jego ruch.

-Taiyō zatruła sześć Gwiazd. Wiedziałeś o tym? - spytałem patrząc uważnie na jego reakcję.

Cisza.

Zaśmiałem się lekko i przeczesałem włosy dłonią.

-Oczywiście, że o tym wiedziałeś. Nic nie umknie twojej uwadze o Wszechwiedzący Ojcze! - powiedziałem teatralnie kłaniając się. Następnie uniosłem głowę i wbiłem swoje czerwone ślepia w jego oczy.

-Samael'u...

-Wiesz co starcze? Myślę, że to wszystko był twój pomysł. Ten cały cyrk ze skrzydłami, chorobą Taiyō, odrodzeniem jej bez wspomnień, zatruciem gwiazd. Nawet stworzenie Sabriny jako oddzielnej gwiazdy od Uniesławy pewnie też było częścią twojego chorego planu. Tylko czemu to zrobiłeś, co? Znudziło ci się siedzenie i ignorowanie swoich dzieci, więc postanowiłeś urządzić im piekło?

Przechadzałem się dookoła Ojca jak dzikie zwierzę wokół swojej przyszłej ofiary.

-Synu, ja to wszystko zrobiłem dla ciebie. Od kiedy zabłysłeś na nieboskłonie wiedziałem, że będziesz wspaniały i zaplanowałem dla ciebie wielkie rzeczy! Pamiętasz, jak powiedziałem ci, że podczas apokalipsy będziesz obecny? Cogadh nie nadawał się na Jeźdźca Apokalipsy. Był zbyt dokładny. Ty działasz bardziej chaotycznie. Twoje akcje są jak dzieła sztuki. Udowodniłeś mi to podczas pierwszej wojny światowej, gdy wymordowałeś 23000 ludzi. Nigdy nie byłem tak z ciebie dumny.

Im więcej Ojciec mówił tym bardziej wszystko powoli się łączyło. Kawałki układanki składały się w jedną całość. Jego ignorancja, by wzmocnić mój gniew. Will pozbawiający mnie oka, gdy był opętany przez Jonathana, by miejsce na oko Cogadh'a się pojawiło. Choroba Taiyō, która spowodowała jej obsesję na punkcie mocy, by mogła pozbyć mnie skrzydeł. Ojciec wiedział, że Cogadh będzie starał się mnie uratować. Dzięki temu część duszy Gwiazdy Śmierci znalazła się we mnie i zacząłem przyswajać jego moc. Jaka była w tym rola Sabriny i później Dipper'a? Spojrzałem na Ojca i westchnąłem, gdy ostatnie puzzle tej chorej układanki się połączyły.

-Ty chory pojebie – powiedziałem czując jak wszystkie mięśnie się we mnie spinają. – Stworzyłeś Sabrinę po to, by mogła złamać mi serce za każdym razem, gdy umierała jej dusza. W ten sposób chciałeś hodować mój gniew!

-Tak! Dokładnie tak! Oh, jak cudownie, że wszystko rozumiesz. Nawet nie wiesz, jak się cieszę!

Nigdy nie widziałem Ojca tak uradowanego. Wyglądał jak dziecko, które było na sugar high. Jakaś część mnie chciała rzucić się na niego i rozszarpać jak wcześniej moje rodzeństwo, ale inna część kazała mi zachować jako taki spokój. W głowie mieszało mi się od tego jak ślepi wszyscy byliśmy na plan, który Ojciec przygotowywał za naszymi plecami. Po co? By zmienić mnie w Jeźdźca Apokalipsy? By zniszczyć całą ludzkość?

-Myślałem, że ludzie są twoimi ukochanymi zabawkami.

On tylko wzruszył ramionami.

-Wszystkie zabawki się kiedyś nudzą – stwierdził jakby to było oczywiste. Z lekkim przerażeniem spojrzałem na Ojca.

-Więc tworzysz swoje zabawki i bawisz się w żołnierzyki? Jak ci się jakaś partia znudzi to planujesz, jak ją unicestwić, i to najlepiej w taki sposób byś mógł usiąść w jebanym fotelu i oglądał, jak wszystko połykają płomienie i chaos, gdy ty napychasz się pierogami?! Nie sądzisz, że to przesada? – spytałem próbując to wszystko pomieścić w swojej głowie. – Zachowujesz się jak rozpieszczony bachor.

-Uważaj Samael'u. To, że mam w stosunku do ciebie wielkie oczekiwania nie oznacza, że mnie to powstrzyma od wymazania ciebie i znalezienia innego zastępstwa. Może cię odrodzę bez wspomnień, tak jak Taiyō i wtedy będziesz bardziej posłuszny – zastanowił się na chwilę. – No cóż, możliwości jest wiele.

-Jak mnie odrodzisz z czystą kartą jak myślisz, ile ci zajmie, by wytrenować kolejną Gwiazdę Wojny tak by cię usatysfakcjonowała? Zdążysz się nami też znudzić.

-Tak jak powiedziałem. Jest wiele sposobów na to jak cię przekonać. Jak ci powiem, że nie dopuszczę do tego, by dusza twojej ukochanej Gwiazdy się odrodziła to raczej nie będziesz już taki pyskaty – oznajmił z sadystycznym uśmiechem. To było chore. Wziąłem głęboki wdech i powoli wypuściłem powietrze z płuc. Odwróciłem się na pięcie i ruszyłem w strony wyjścia z wymiaru Ojca.

-A gdzie ty się wybierasz? – zapytał zaskoczony On.

-Jak najdalej od ciebie popaprańcu – syknąłem.

-Daję ci ostatnią szansę! Jeśli stąd wyjdziesz to zniszczę duszę Sabriny na zawsze! – zagroził mi. Uśmiechnąłem się lekko i odtworzyłem portal do Gravity Falls. Zanim przez niego przeszedłem odwróciłem się w stronę Ojca i powiedziałem:

-Zniszcz jej duszę, nie pozwól by się odrodziła. Wolę by moja ukochana Gwiazda zniknęła niż musiała brać udział w twojej chorej grze.

I nie dając Mu zareagować wszedłem w portal i sekundę później znalazłem się na mojej polanie. Wziąłem głęboki wdech i pozwoliłem łzą spływać po moich policzkach. Następne opadłem na kolana i krzyknąłem z całych sił. Cały mój ból, żal i gniew był zawarty w tym krzyku, który spowodował, że wiatr dookoła mnie się zerwał a drzewa zaczęły trzeszczeć. Chciałem umrzeć. Zrzucić się w otchłań nicości i pozwolić jej rozerwać moją duszę na strzępy. Ale nie mogłem pozwolić, by On wygrał. Musiałem uciec jak do ostatniego wymiaru i nawet jeszcze dalej. Zmienić wygląd, styl, imię. Wszystko, by jakoś się ukryć.

-Może jednak ten pilot Szósteczki się przyda? – wymamrotałem do siebie i pociągnąłem nosem. Gdyby Sosenka mnie teraz zobaczył to by się zdziwił. Zaśmiałem się cicho na tę myśl i pozwoliłem kolejnej fali łez spłynąć po moich policzkach.

-Tęsknie Sosenko – wyszeptałem w ziemię po czym wstałem i otarłem łzy. Czas wziąć tego pilota i stąd zwiać.

-Bill? – usłyszałem znajomy męski głos. Uśmiech pojawił się na mojej twarzy, a oczy zabłyszczały. 

_____________________________________

POLSAT!

Ok. To tyle z rozdziałów na dzisiaj.

Myślę, że jeszcze jakieś dwa będą i epilog. No i będzie się trzeba pożegnać z tą historią.

Ale na raze Enjoy,

LucyNara

Zemsta... ||BillDipp||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz