[9] Wiem, że nic nie wiem

472 51 15
                                    

*Dipper*
- O mój Ojcze - szepnąłem przerażony. To nie mogła być prawda. To nie mogło się wydarzyć.
- Dipper! Nie!

>> wcześniej <<

Siedziałem na łóżku Bill'a po turecku i patrzyłem na niego uważnie.
- Co takiego chciałeś mi powiedzieć na osobności? - spytałem demona, który chodził od ściany do drzwi mamrocząc pod nosem. W końcu zatrzymał się i uklęknął przede mną.
- Mam dużo tajemnic - powiedział po chwili patrzenia w moje oczy.
- Tego niestety jestem świadom - syknąłem. Bill potrząsnął głową.
- Wiele tajemnic Sosenko i nie chce byś o nich wiedział, bo dotyczą osoby, którą już nie jestem. Dzięki tobie się zmieniłem i zaraz po byciu z tobą niczego nie pragnę bardziej jak odcięcie się od mojej przeszłości - zaczął łapiąc mnie za ręce i patrząc na mnie z uczuciem. - Jednak dowiesz się o mnie tych rzeczy ponieważ spierdoliłem sprawę próbując cię wyciągnąć z wymiaru nicości.
- Jak to spierdoliłeś? - spytałem nie do końca rozumiejąc o co mu chodzi. Bill wstał i ponowił swoją wędrówkę ściana-drzwi.
- Przed przyjazdem do Gravity Falls spytałeś się mnie czym takim się wyróżniam, że Cogadh może mnie znaleść... No cóż. Gdy Taiyō odcięła nam skrzydła... Życie ze mnie wyciekało przez rany i brak głównego źródła mojej mocy - zaczął po czym dotknął opaski na oko i westchnął cicho.
- Byłem bliski śmierci i... Cogadh mnie uratował oddając mi część swojej duszy - powoli zdjął opaskę pokazując czarne oko ze złotą tęczówką. Westchnąłem zaskoczony. Byłem pewien, że nie miał drugiego oka. Mówił, że je stracił przez Will'a.
- Mam w sobie oko Cogadh'a dlatego łatwiej mu jest mnie namierzyć. Wystarczy, że będzie chciał przez nie spojrzeć i widzi to co ja. Potem to tylko małe zaklęcie lokalizujące i bum! Ma moją lokalizację - wytłumaczył i usiadł koło mnie na łóżku. Patrzyłem na niego zaskoczony.
- I to jest jedną z tym wielkich tajemnic? - spytałem lekko wkurwiony. Bill lekko kiwną głową.
- Ja pierdole Bill - wkurzony wstałem z łóżka i teraz to ja zacząłem chodzić od drzwi do okna. - Nasz brat cię uratował. Wielka mi tajemnica. Czy ty się słyszysz? To naprawdę jest idiotyczne!
Bill zaszokowany spojrzał na mnie.
- Ja...
- Ty, Samaelu, jesteś jedną wielką zagadką. Chcesz być wszędzie znany, ale nikt nie może się o tobie czegokolwiek dowiedzieć. Chcesz bym ci ufał, a sam nie jesteś w stanie mi zaufać na tyle by mi powiedzieć ze Cogadh oddał ci oko, by cię uratować! Co jest z tobą kurwa nie tak. Dlaczego masz jebane trust issues?! - krzyknąłem nim zdążyłem się ugryźć w język. Blondyn powili się wyprostował i chyba urósł kilka centymetrów ponieważ poczułem się strasznie malutki.
- Może dlatego, że ta wiedza może mnie zabić? Może też dlatego, że moja jebana matka tak pragnęła mocy, że nie zważała na to czy mnie zabije odbierając mi skrzydła co uwierz kurwa bolało! I MOŻE W KOŃCU DLATEGO, ŻE RAZ CI ODBIŁO JAK WIEDZIAŁAŚ ZA DUŻO I SIĘ ZABIŁAŚ?! - pod koniec wrzasnął przybierając swoją „czerwoną" postać. Stałem zaszokowany czując jak łzy zaczynają mnie szczypać w oczy. Po chwili Bill powoli wypuścił powietrze i wrócił do swojej normalnej postaci. Odchrząknął lekko i spojrzał na mnie... zraniony?
- Raz cię straciłem, bo wiedziałeś za dużo - powiedział lekko zachrypniętym głosem. - Nie zamierzam patrzeć jak zamieniasz się w pył po raz drugi Dipper. Ani ja, ani moja dusza, ani nawet moje czarne serce tego nie zniosą.
Otworzyłem usta, by coś powiedzieć, lecz Bill wyciągnął przed siebie rękę na znak bym się nie odzywał.
- Po prostu zrób mi i sobie przysługę i jak dostaniesz zaproszenie do domu, gdy będą mnie przesłuchiwać to je zignoruj i zostań w Gravity Falls - powiedział i zakładając opaskę wyszedł z pokoju. Stałem zaskoczony na środku pokoju nie mogąc się ruszyć. Co.. się właśnie stało?

*Bill*
Wkurzony, smutny i roztrzęsiony wyszedłem z Chaty i ruszyłem na polane. Już nawet nie wiedziałem czy byłem wkurwiony na siebie czy na Sosenkę. W pewnym momencie zacząłem biec przed siebie, by w końcu rzucić się na trawę i krzyknąć z irytacji. Wszystko się psuło. Za dużo kłopotów na raz się pojawiało i nie znikało.
- Chciałem tylko żyć w spokoju z moim ukochanym. Czy proszę o za wiele? - westchnąłem patrząc w chmury na błękitnym niebie.
- Obawiam się Samaelu, że niestety masz racje - usłyszałem znajomy głos, od którego pióra pod skórą mi się zjeżyły. Zerwałem się na równe nogi i pod lewitowałem do góry. Mała Taiyō stała kilka metrów ode mnie w swojej słonecznej sukni, zmartwiona i smutna.
- Jakim cudem ty...? - zacząłem zaszokowany.
- On mnie odrodził. Jestem waszą matką. Odrodzoną - wytłumaczyła i wyciągnęła rękę w moją stronę.
- Dlaczego się mnie obawiasz synu? - spytała. Powoli wróciłem na ziemię i spojrzałem na jej rękę.
- Niczego nie pamiętasz? Ze swojego poprzedniego wcielenia?
Matka kiwnęła lekko głową. Westchnąłem i przeczesałem włosy.
- Poprzednia ty próbowała mnie zabić. Dwukrotnie.
- Oh... Tak mi przykro skarbie - powiedziała najbardziej zmartwionym tonem jaki kiedykolwiek od niej słyszałem.
- Może możemy naprawić nasze relacje poprzez rozmowę? - zaproponowała siadając na trawie i ręką zachęcając mnie bym się zbliżył.
- Możemy spróbować - powiedziałem i usiadłem trzy metry przed nią.
- Co trapi twoje serce Trucizno Boga? - spytała. Przez chwile zastanowiłem się czy powinienem cokolwiek jej powiedzieć. Czy to nie była sztuczka, by ponownie dobrać się do moich skrzydeł?
- Jestem swoim pierwszym wcieleniem czym wiele gwiazd nie może się pochwalić - zacząłem. - Żyję już długo, ale dopiero teraz mam wrażenie, że całkowicie tracę kontrolę i nieumyślnie niszczę to czego nigdy nie chciałem zniszczyć.
- Może za bardzo się starasz tego nie zniszczyć?
Wzruszyłem ramionami.
- Nie wiem... Sokrates miał racje, wiesz? Uwielbiałem mu wytykać, że się mylił mówiąc, że wszyscy wiemy, że nic nie wiemy, ale skubany jednak miał racje. Ja już naprawdę nie wiem nic.
- Sokrates? Czy to jedna z Gwiazd?
- Nie matko. Sokrates był zabawnym śmiertelnikiem... Którego skazałem na śmierć, bo mnie wkurzył swoim gadaniem i wytykaniem mi moich wad... Naprawdę jestem okropny.
Taiyō milczała patrząc na mnie uważnie po czym westchnęła i wygładziła materiał sukienki.
- Ja też nic nie wiem - powiedziała po chwili. - Nie wiem dlaczego wszystkie moje dzieci, albo patrzą na mnie z przerażeniem, albo zabraniają mi z nimi rozmawiać, albo patrzą na mnie tak chłodnym wzrokiem, że moje serce się mrozi. Chciałam pójść do waszego Ojca i spytać go dlaczego mnie wskrzesił bez pamięci, ale nigdzie nie mogłam go znaleść. Wiec zeszłam na ziemię i spotkałam ciebie synu, który także patrzył na mnie z przerażeniem.
Zaskoczony pochyliłem się w jej stronę.
- Nic nie pamiętasz? Odrodziłaś się z czystą kartą?
Taiyō kiwnęła głową.
- I w cale ci to nie pomaga... Czujesz się tylko bardziej zagubiona...
- Dokładnie tak Trucizno Boga. Niewiedza i niepamięć są najgorszą chorobą jaka mnie dotknęła. Nie wiem czego nie robić, by nie popełnić tych samych błędów co poprzednio.
Przetarłem oko zamyślając się nad tym co matka właśnie mi powiedziała. Nie patrzyłem na to z tej strony. Może niewiedza Sosenki tylko pogarszała sprawę i przez to, że tyle przed nim ukrywałem tylko sprowadziłem go na tragiczną ścieżkę? Spojrzałem na Taiyō i uśmiechnąłem się.
- Dziękuję matko. Dzięki tobie wiem jak naprawić jedną rzecz - powiedziałem wstając z trawy. Gwiazda także ustała i wystawiła ręce w geście przytulenia.
- Na to jeszcze za wcześnie - powiedziałem czując jak moje skrzydła drżą ze strachu.
- Rozumiem. Mam nadzieję, że kiedyś będę mogła cię przytulić i żyć z tobą w pokoju synu - odpowiedziała z ciepłym uśmiechem. Kiwnąłem głową w odpowiedzi, pożegnałem się i pstryknąłem palcami, by teleportować się do pokoju Dipper'a. Jednak miejsce, w którym się znalazłem nie było jego pokojem. Nie było nawet w wymiarze Gravity Falls. Stałem na nieboskłonie trzymany za kołnierz koszuli jak niegrzeczne dziecko przed Cogadh'a.
- Czas na seans - powiedział rozbawiony wskazując na gwiezdny krąg przeznaczony do mojej części umowy.
- Daj mi jeszcze pięć minut bracie. Muszę...
- Twój czas minął. Godzina minęła - odpowiedział z szerokiem uśmiechem i wepchnął mnie do okręgu. - Teraz tylko czekać na resztę rodziny.
Utknąłem w magicznym kręgu nie mogąc się ruszyć, gdyż magia zmusiła mnie do leżenia nieruchomo na plecach. A już miałem naprawić jedną najważniejszą rzecz jaką spierdoliłem.

____________________
Kolejny rozdział dzięki komentarzom, które się pojawiają :3
Trochę dramy trzeba było wprowadzić. Co o tym sądzicie?
Dawajcie znać w komentarzach, będę wdzięczna.

Wasza,
LucyNara

Zemsta... ||BillDipp||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz