[17] Spotkanie po latach

265 34 0
                                    

*Bill*

Biel wokół nas zniknęła, a przed moimi oczami ukazała się twarz Ojca. Zbladłem.
-I oto syn marnotrawny wrócił do domu – odezwał się On łapiąc mnie za kołnierz. – Gdzie ty się podziewałeś co? Razem ze swoją matką gdzieś uciekłeś.
Taiyō nigdzie nie było widać.
-Nie twój zastany interes – powiedziałem wyrywając się z jego uścisku. Nie mogłem ryzykować, by On znalazł mój kieszonkowy wymiar.
-Przyszedłem zawrzeć z tobą umowę.
Ojciec zaciekawiony uniósł jedną brew i splótł ręce na piersi.
-Umowę? Ze mną? I niby jaką umowę chciałbyś ze mną zawrzeć? – spytał. Ok, połknął haczyk. Przepraszam Sosenko, ale najpierw muszę wyegzekwować twój plan, dopiero potem się z tobą zobaczę.
-Taką, która mnie zmusi do zrobienia apokalipsy – powiedziałem. On zaśmiał się gardłowo.
-I mam uwierzyć, że nagle zmieniłeś zdanie?
-Nie, dlatego musimy zawrzeć deal. Sam z siebie nie zrobię apokalipsy, więc musisz mnie do tego zmusić. Jakże inaczej, jak nie przez umowę nie do zerwania?
-I co się skłoniło do takiej decyzji?
Spojrzałem mu w oczy i wyprostowałem się. Poprawiłem swoją muszkę, a włosy zaczesałem do tyłu.
-Mabel tęskni się za bratem. Od trzech lat truje mi głowę bym wrócił, zrobił apokalipsę i odzyskał Dipper'a – wytłumaczyłem. – Jak jest się samemu z nią przez trzy lata i non stop wałkuje ten sam temat to nawet najmocniejsi się złamią.
-Czemu więc potrzebujesz umowy, by zrobić apokalipsę?
Westchnąłem lekko i pstryknięciem wyczarowałem sobie fotel, w którym następnie usiadłem.
-To tylko taki szczególik, bym po wszystkim miał kogo obwiniać – powiedziałem krzyżując nogi. – Boisz się ze mną zawrzeć deal? Błagam cię, co takiego mogę ci zrobić z czego się nie wyliżesz? Jeśli dwadzieścia gwiazd nie dało ci rady to co ja mogę zrobić?
Ojciec także wyczarował sobie fotel, w którym zasiadł i spojrzał na mnie badawczo. Nie zrywałem z nim kontaktu wzrokowego, by niczego nie podejrzewał. Po chwili On zaśmiał się i z sadystycznym uśmiechem pochylił się w moją stronę.
-Jaki jest twój warunek? – spytał na co wzruszyłem ramionami.
-Jeszcze nie wiem, po prostu wypowiem go jak na coś wpadnę – powiedziałem jakby nigdy nic. Ojciec wstał i wyciągnął rękę otoczoną białym płomieniem w moją stronę.
-Niech ci będzie – powiedział pewny siebie, po czym dodał pod nosem. – I tak żadny z jego warunków mnie nie zniszczy.
Wstałem ze swojego fotelu i złapałem go za rękę. Biały płomień przeszedł na moje przedramię.
-Chcę być urządził apokalipsę jakiej nikt się nie spodziewa – powiedział swój warunek i w myślach dziękowałem jego idiotyzmowi, że dał mi wielkie pole do popisu.
-Chcę byś spełnił mój warunek, gdy go wymyślę – powiedziałem ściskając jego dłoń.
-Deal – rozbrzmiał na cały nieboskłon Jego głos.
-Deal – odpowiedziałem i niebieski płomień otoczył nasze ciała.
Po chwili umowa była zapieczętowana. Umowa z Bogiem. Najsilniejszy rodzaj. Cokolwiek sobie zażyczysz się spełni. Niebiańska moc już tego dopilnuje. Puściliśmy swoje ręce.
-Zabieraj się do pracy – powiedział Bóg. Uśmiechnąłem się do niego i zacząłem się śmiać. Nie mogłem uwierzyć, że mi się udało.
-Co cię tak bawi Samael'u? – zdziwił się.
Obydwoma rękoma przeczesałem blond włosy do tyłu i spojrzałem mu w oczy.
-Właśnie wymyśliłem swój warunek – powiedziałem zbliżając się do Ojca i łapiąc go za kołnierz. Niewzruszony patrzył mi w oczy. Nie wiedział w jak wielkie gówno się wpakował.
-Chcę, by cała twoja niebiańska moc cię opuściła. Byś był człowiekiem i chodził po ziemi tak jak reszta z nich bez możliwości odzyskania czy nabicia jakiejkolwiek mocy. Będziesz słabym starcem, w kruchej skorupce chodzącym po Ziemi podczas apokalipsy – wyszeptałem mu do ucha po czym puściłem i spojrzałem w jego oczy, w których tańczyło przerażenie. Biały płomień otoczył jego ciało, a krzyk jaki z siebie wydał zatrząsnął wszechświatem.
-Zdychaj dupku – warknąłem i już miałem go wysłać na Ziemię, gdy wpadł mi do głowy wspaniały pomysł. Złapałem go za kołnierz i teleportowałem nas na nieboskłon.
-Pandora! – zawołałem. Gwiazda Zarazy pojawiła się przede mną prawie od razu.
-Samael – powiedziała uradowana na mój widok, po czym jej wzrok przeniósł się na poczwarę wijącą się u mego boku. – Czy to...
-Tak, odebrałem mu niebiańską moc, więc nie stanowi żadnego zagrożenia dla nas. Nawet lepiej, jest człowiekiem – wytłumaczyłem. Iskierki radości zatańczyły w jej oczach.
-Jednak cena za ten wspaniały czyn jest taka, że apokalipsa musi się odbyć. Ale nie martw się siostro. Ten idiota dał mi szerokie pole do popisu.
Pandora zaśmiała się i kucnęła, by bliżej się przyjrzeć czemuś co kiedyś było naszym Ojcem.
-Jak mogę ci pomóc, bracie?
Puściłem staruszka na nieboskłon i lekko kopnąłem.
-Pocałuj starca na do widzenia, najlepiej czymś zaraźliwym.
Gwiazda Zarazy kiwnęła głową i ujęła jego twarz w swoje dłonie.
-Bye bye – szepnęła w jego usta, po czym pocałowała go. Przerażony próbował się wyrwać, ale nic nie mógł zrobić. Był tylko człowiekiem.
-Dziękuję siostro – powiedziałem i uniosłem staruszka. – Przekaż nowinę naszemu rodzeństwu.
-Ale kto teraz będzie pilnował porządku? – spytała, gdy już miałem wejść w portal prowadzący na Ziemię. Spojrzałem na nią i uśmiechnąłem się ciepło.
-Myślę, że nasza Matka świetnie sobie z tym poradzi.
Pandora kiwnęła głową z uśmiechem i pomachała mi na pożegnanie.

Starca wyrzuciłem gdzieś w Chinach. Następnie przeniosłem się do Gravity Falls, gdzie Stanford już bez ostrzeżenia zaczął strzelać na mój widok.
-Odebrałeś mi moich siostrzeńców skurwielu! – wrzasnął, gdy mnie zobaczył.
-Nie wierze, że dupę mu ratuję – mruknąłem do siebie po czym magią zamknąłem go w bańce.
-Jakbyś mi dał dojść do słowa to byś się dowiedział, że Dipper i Mabel są cali – powiedziałem głośniej. – I przybyłem też was ocalić, bo apokalipsa się zbliża.
Szósteczkę zamurowało, więc nie tracąc czasu zamknąłem całe Gravity Falls w bańce i skupiłem się na swoim wymiarze. To się Mabel zdziwi, pomyślałem i teleportowałem całe miasteczko do naszego wymiaru, w okolice klifu.
Następnie przeniosłem się do Minneapolis i z bólem serca zatrułem umysły kilku policjantom, tak, by za kilka miesięcy zabili niewinnego człowieka, co później miało przebudzić się w zamieszki. Czas by ludzie zaczęli się szanować. Bez względu na wygląd.
Następnie wróciłem na nieboskłon i poinstruowałem kilka Gwiazd co mają zrobić i kiedy przez następny rok.

Gdy wszystko było skończone poczułem, że Niebiańska Moc zaakceptowała moje działania jako wywiązanie się z mojej części umowy. Odetchnąłem z ulgą. Nareszcie wolny.
-Bill – usłyszałem najwspanialszy głos na świecie. Skrzydła rozerwały górną część mojego garnituru. Z uśmiechem na ustach i ze łzami szczęścia w oczach odwróciłem się.
-Hej Sosenko – powiedziałem łamiącym się głosem.
-Wyglądasz dziwnie, gdy płaczesz – oznajmił też płacząc.
-A ty uroczo – zaśmiałem się.
Patrzyliśmy na siebie przez kilka chwil po czym pobiegliśmy w swoją stronę. Gdy tylko Dipper był w zasięgu moich rąk przyciągnąłem go do siebie i wpiłem w jego usta. Całowaliśmy się namiętnie stęsknieni swojego dotyku, otoczeni przez moje skrzydła. Nie mogłem uwierzyć, że znów trzymałem go w swoich ramionach. Gdy się od siebie oderwaliśmy Dipper wtulił się we mnie.
-Bill ja... ja przepraszam. Nie widziałem... - zaczął chlipać. Pogłaskałem go po głowie.
-Ciii, wiem. Taiyō pokazała mi swoje wspomnienia – powiedziałem – Nie przepraszaj mnie skarbie. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że znów mogę się trzymać w swoich ramionach.
Sosenka kiwnął lekko głową i schował głowę w moim ramieniu. Rękoma głaskał moje skrzydła, przez co te drżały z podniecenia. Ucałowałem go w czubek głowy po czym przeniosłem nad do naszego wymiaru, gdzie wszyscy na nas czekali. Gdy tylko się zmaterializowaliśmy na środku rynku idealnie trafiliśmy na Mabel i Marka. Gwiazdeczka rzuciła się na nas przewracając na ziemię.
-Dipper! Ty dupku! – załkała ściskają brata i mnie z całych sił. Ci co nas widzieli otoczyli nas i zaczęli wiwatować. Mabel musiała im wszystko wytłumaczyć, zwłaszcza po tym jak kolejne miasto się pojawiło z nowymi ludźmi. Przytulaliśmy się tak przez kilka minut po czym wstaliśmy z ziemi.
-Wow – powiedział Dipper na widok nowego gatunku.
-Witaj w naszym nowym domu – szepnąłem mu do ucha i przytuliłem od tyłu, by mógł podziwiać moje i Mabel dzieło.

___________________________
Ostatni rozdział, a wieczorem będzie epilog!
Enjoy,
LucyNara

Zemsta... ||BillDipp||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz