[12] Czego się nie zrobi dla rodziny

278 35 16
                                    

*Bill*

Ból wywołany przez wyciekające ze mnie wspomnienia prawie dorównywał temu, który odczuwałem podczas wyrywania skrzydeł. Do tego wszystkiego Dipper tu był i to wszystko oglądał. To jak Sabrina się kiedyś zachowywała, jaki ja byłem w moich najgorszych, najokrutniejszych dniach. Te wspomnienia nie miały nic wspólnego z tym seansem, ale oczywiście Cogadh chciał mnie torturować, więc dokopał się do tych najgorszych. Próbowałem się odwrocić w stronę Sosenki, by zobaczyć jak znosi okrutną prawdę, ale zaklęcie było zbyt mocne. Musiała je rzucić jakaś inna Gwiazda. Cogadh był za słaby.
-Zamorduje cię - wysyczałem gdy Gwiazda Wojny postanowiła pokazać moje wspomnienia z Pierwszej Wojny Światowej. Przez ból moja wizja była niewyraźna, ale całym ciałem czułem, że Cogadh się uśmiechał. Bezczelnie i szeroko się uśmiechał patrząc na moje cierpienie.
-Z chęcią to zobaczę. Nie jesteś już tak potężny jak kiedyś - odpowiedział na tyle cicho bym tylko ja go usłyszał. Głowa pękała z bólu coraz bardziej. Miałem wrażenie, że z obu moich oczy płynie złota krew. Chory skurwysyn.
W końcu wspomnienie tamtej nocy pojawiło się nade mną. W końcu wszyscy zobaczą, że jestem niewinny. Jeszcze tylko chwila i będę miał w ramionach swoją Sosenkę.
-Kłamstwa! - wrzasnęła Gwiazda Wojny i kopnęła mnie w brzuch. Ból głowy nieco ustąpił, lecz mój wzrok nadal był rozmazany. - Przestań zmieniać swoje wspomnienia! Nie pokazuj nam tych kłamstw!
Zaklęcie paraliżujące prysło dzięki czemu mogłem się skulić z bólu. Niestety nie byłem w tej pozycji zbyt długo gdyż mój kochany brat złapał mnie za kołnierz i zaczął okładać pięściami.
-Pokaż nam prawdę!
-To jest prawda - warknąłem starając się osłonić swoją twarz przed ciosami.
-Dipper! Nie! - dobiegły mnie krzyki innych Gwiazd. Zamarłem na ich dźwięk. Co się stało? Co on robi? Nie, nie mogę go znowu stracić!
Złapałem pięści Cogadh'a i spojrzałem na niego pełen nienawiści.
-NIGDY cię nie okłamałem BRACIE. Dostałeś swoją prawdę, wywiązałem się z mojej części umowy - zacząłem zgniatać jego pięści. - Jesteś ode mnie słabszy, więc radzę ci mnie puścić zanim się zrobi tutaj nie przyjemnie.
Gwiazda Wojny odskoczyła ode mnie, by wyleczyć swoje ręce. Nie tracąc ani chwili zerwałem się na równe nogi i popędziłem w stronę z której dobiegały nawoływania Gwiazd do Dipper'a.
-Zatrzymać matkobójcę! - wrzasnął za mną Cogadh. Kilka gwiazd ruszyło za mną, ale złość jaka we mnie wrzała dodawała mi sił. Czułem się jakbym był nie do pokonania.
W końcu udało mi się dogonić Mabel, która z szokiem patrzyła w dal.
-Gwiazdeczko, gdzie jest Dipper? - spytałem łapiąc ją za ramiona. Dziewczyna spojrzała powoli na mnie po czym wskazała przed siebie i zalała się łzami. Spojrzałem na co wskazywała i poczułem jak moje serce łamie się na kawałki i zmienia w pył.
-Nie - szepnąłem, gdy wzrok mi się wyostrzył i ujrzałem tę przeklętą przepaść. Jonathan położył mi rękę na ramieniu.
-Samael'u... tak mi przykro - powiedział wycierając łzę, która spływała mu po policzku. Wbiłem swój wzrok w niego i poczułem jak fala furii mnie pochłania.
-Jedna łza?- wysyczałem zrzucając z siebie jego rękę - Tyle dla ciebie znaczył? JEDNĄ ŁZĘ?!
Moje oko zabłysło na czerwono, a włosy i szata pociemniały. Skrzydła wyrwały się spod mojej skóry, wyprostowały, po czym przybrały czarny kolor.
-Nie! Ja tylko...
-Przestań Bill! - pisnęła Mabel. Powoli odwróciłem się w jej stronę. W koncie oka zauważyłem Gwiazdy, które mnie goniły na rozkaz Cogadh'a.
Cogadh.
To jego pierdolona wina.
Wyprostowałem się, przechyliłem głowę na prawo i lewo po czym wbiłem swój wzrok w Gwiazdy.
-Duży błąd - powiedziałem pod nosem i pozwoliłem furii całkowicie się pochłonąć. Dipper skoczył, nic się już nie liczyło.
Poczułem jak ostatni kawałem mego serca zmienił się w pył.
-Bardzo duży błąd.
-Samael, nie... - Jonathan nie zdążył dokończyć, ponieważ wzbiłem się w powietrze i w swojej czerwonej formie zacząłem lecieć jak pocisk w stronę Gwiazd. Nie były moim celem, ale cytując Gwiazdę Wojny „straty będą po obu stronach". Tylko, że jego liczbowo będą większe.
Pięć gwiazd.
Tyle sprzymierzeńców miał Cogadh.
Cała piątka leżała w kawałkach rozszarpana i rozrzucona po całym nieboskłonie.
Pięć sekund.
Tyle zajęło mi rozszarpanie ich rękoma.
Pokryty złotą krwią pędziłem dalej by dopaść winowajcę.
-COGADH! - wrzasnąłem na chwile przed tym jak złapałem go za szyję i przyszpiliłem do ziemi. -Ty chory, jebany skurwysynie.
Gwiazda patrzyła na mnie spanikowana. Teraz się mnie bał?
-Zamorduję cię. Powoli i boleśnie - warknąłem patrząc mu w oko i mocniej zaciskając ręce na jego szyi.
-Jeśli zaraz nie przestaniesz to nie... - zaczął mówić, więc mocniej zacisnąłem swoje ręce. Przerażenie rosło w jego oczach. Rękoma próbował odepchnąć moją twarz, ale nic mu to nie dawało. Musiałem pomścić Dipper'a. Przez moją głupotę znów go straciłem.
Przez jebanego brata znów go straciłem.
Przez cholerne tajemnice ZNÓW GO STRACIŁEM.
-ODEBRAŁEŚ MI GO! - wrzasnąłem w twarz Cogadh'a. Jedną rękę wbiłem mu w tors w poszukiwaniu jego zgniłego serca. Wyrwać, poćwiartować, spalić. Jak mantra te trzy słowa brzmiały w mojej głowie.
-Samael... - wysapał Cogadh. W końcu odnalazłem jego serce i płynny ruchem je usunąłem z klatki piersiowej Gwiazdy. Magią nadal utrzymując go przy życiu pokazałem mu jego serce i zacząłem je miażdżyć. Blondyn zaczął wrzeszczeć z bólu, który pojawił się w jego piersi.
-To co czujesz nie jest nawet bliskie temu co mi zrobiłeś - syknąłem do jego ucha i magią rozszarpałem mięsień przetaczający krew.
-Nie... - ledwo wypowiedział po czym resztkami swoich sił zadrapał mnie pod okiem, które było zasłonięte opaską. Czy raczej powinno być.
I wtedy zrozumiałem co chciał mi powiedzieć i dlaczego odpychał moją twarz.
Podczas mojego lotu musiałem zgubić swoją opaskę przez do przez ten cały czas jego oko było odkryte.
-Kurwa - syknąłem i już miałem je zakryć, gdy otoczyła mnie ciemność.

Zemsta... ||BillDipp||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz