Wieczór

39 4 4
                                    

Na obiad zrobiłam warzywną zapiekane z makronem, było to jedno z moich ulubionych dań. Posmakowało im, bo każdy prosił o dokładkę. Po obiedzie szybko ogarnęłam brudne naczynia i pobiegłam na górę, do pokoju.

Tak jak większość domowników miałam swój mały taras. Znajdowały się na nim dwa wiklinowe fotele z małymi podnóżkami oraz malutki stoik na wysokiej nóżce. Chciałam skorzystać ze słońca, które nie było już tak intensywne, niż w południe.

Wzięłam z pokoju dwie małe poduszki. Jedną z nich rzuciłam na fotel, drugą na podnóżek. Cały dzień miałam na sobie krótkie jeansowe szorty oraz czarny top bez ramiączek. Nie zamierzałam się opalać, więc nie zmieniłam stroju. Wzięłam książkę, cienki koc, w razie, gdybym się zasiedziała i butelkę wody. Cały asortyment wyłożyłam na stoliku i wygodnie usadowiłam się na jednym z foteli.

Promienie słońca delikatnie muskały moją skórę, a ciepły wiatr podwiewał moje nieułożone włosy. Nigdy nie czytało mi się lepiej. Mój pokój był od strony zachodniej. Przy każdym zachodzie słońca, wnętrze zyskiwało pięknego klimatu.

Podniosłam wzrok znad książki i spojrzałam na malownicze niebo. Odłożyłam rzecz i sprawdziłam godzinę na telefonie. Osiemnasta czterdzieści trzy, nawet nie wiedziałam, że tak szybko minął mi czas.

Odłożyłam urządzenie i rozkoszowałam się słońcem, które zmierzało ku zachodowi. Zamknęłam oczy, była to chwila tylko dla mnie, mogłam uwolnić się od całej bandy. Przestałam myśleć o Olivierze.

Usłyszałam pukanie w drzwi, odkrzyknęłam, że może wejść, nie wiedząc, kto stoi po drugiej stronie. Osoba weszła, a ja dalej nie otworzyłam oczu, leżałam cały czas w takiej samej pozycji. Po perfumach zdołałam poznać, że to mój przyjaciel. Stał chwilę nade mną, zanim cokolwiek powiedział. Czemu nie dawał mi spokoju, dlaczego nie dał mi się w spokoju od zauroczyć?

— Pojedziesz gdzieś ze mną?— zaczął — Ale tym razem, z własnej woli?— zapytał, po czym położył dłonie na oparcie fotela, na którym siedziałam. Naprawdę miałam dość, że nie dał mi chwili wytchnienia, bym wszystko mogła sobie ułożyć. Byłam zagubiona.

— Powiesz mi gdzie? — odpowiedziałam, powoli otwierając oczy.

— Mogę zachować to w tajemnicy? — pokiwałam głową, po czym się zgodziłam. Wstałam z miejsca, wzięłam rzeczy i obróciłam się do niego, bym mogła na niego spojrzeć. Uśmiechnął się i przepuścił mnie, wchodząc do pokoju.

— — —

Jedziemy już od około piętnastu minut. Za oknem przemijają mi piękne skalne krajobrazy z widokiem na morze. Chłopak zajechał w jedną z polnych uliczek między drzewami, po chwili się zatrzymał.

— Chodź, musimy zejść kawałek w dół — Olivier wysiadł z auta, zrobiłam to samo, a on w międzyczasie wyciągną coś z bagażnika. W ręku trzymał piknikowy koszyk, zdziwiło mnie to, że o tak późnej porze chce robić piknik w środku drzew.

Zeszliśmy w dół po drewnianych schodkach. Chłopak prowadził, a ja ciągle patrzyłam pod nogi, by się nie wywrócić. Gdy zeszliśmy, podniosłam głowę i zobaczyłam mnóstwo skał. Byliśmy na jednej z nich, a naprzeciwko było morze, od którego odbijało się kolorowe niebo zachodu.

Widok był piękny, czarnowłosy rozłożył koc i prosił, bym usiadła. Zrobiłam, o co poprosił, ale dalej nie rozumiałam, o co chodzi. Ten usiadł obok mnie, że stykaliśmy się ramionami, wpatrzeni w ten sam punkt.

— Dlaczego mnie tu przyprowadziłeś — zaczęłam niepewnie.

— Dalej lubisz zachody?— zapytał, po czym pokiwałam twierdząco głowa. Nastała chwila ciszy. — Chciałem z tobą szczerze porozmawiać. Wyjaśnij mi, dlaczego jesteś oschła w stosunku do mnie. Powiedz mi, co takiego zrobiłem. Naprawdę chcę wiedzieć, bo boli mnie to wszystko. — wyznał, a w gardle poczułam gule, bo zbierało mi się na płacz. Nie chciałam go stracić.

— Nie chcę cię stracić — powiedziałam cicho — Daj mi chwilę czasu — zaczęłam mówić już głośniej, dalej patrząc na fale — Coś się zmieniło i muszę wszystko przemyśleć. — zamilkłam na chwilę i spojrzałam na niego — Dalej jesteś tym samym chłopakiem, zanim wyjechałeś?

Olivier, gdy mieszkał w Nowym Jorku, zawsze o mnie dbał, był zawsze, kiedy go potrzebowałam. Gdy miałam trzynaście lat, a on szesnaście — wyjechał. Czułam się okropnie, jakbym straciła cząstkę siebie. Wiem, że zawsze mogłam na niego liczyć, ufałam mu i to dlatego nie chciałam czuć tego co teraz. Zauroczenie przyszło nagle po pięciu latach, od razu, gdy go zobaczyłam. Byłam na siebie zła.

— Jestem tym samym chłopakiem, którego zapamiętałaś. Nie chcę, żeby nasza historia tak się skończyła. Nie chcę cię stracić już na dobre. Nawet nie wiesz, jak bardzo za tobą tęskniłem. — gdy to mówił, ciągle wpatrzony był we mnie. Jego oczy powiększały się, gdy wymawiał kolejne słowa. — Mam coś dla ciebie — wyciągnął coś po chwili, ale nie pozwolił mi patrzeć.

Poczułam na szyi, zimny metalowy naszyjnik, chłopak zapiął go. Gdy jego ręce przestały dotykać mojego ciała, spojrzałam na rzecz. Był to znak nieskończoności z naszymi imionami. Spojrzałam na przyjaciela.

— Mam nadzieję, że się podoba — uśmiechnął się. Wyciągnął swoją bluzę i zarzucił mi na ramiona — Proszę, robi się coraz zimniej — podziękowałam mu. Przyciągnął mnie do siebie i przytulił mnie — Nie stracisz mnie — szepnął i pocałował mnie w czubek głowy. Było to najprzyjemniejsze uczucie jak do tej pory.

Odsunięcie się od niego, bym znowu mogła traktować go jak przyjaciela, było trudniejsze, niż myślałam. Dopóki nie zaczęliśmy się zbierać do domu, byliśmy wtuleni w siebie, co chwilę wspominając dawne czasy.

===========

Spodobał się wam rozdział? Czekam na opinie, co myślicie. Buziaki!

(* ̄3 ̄)╭

boyFRIENDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz