10

1K 115 2
                                    

*Oczami Narratora*

Rano wszystkie dziewczyny wstały wypoczęte prócz Camili, która pół nocy myślała nad tym co jeszcze ukrywa siostra jej najlepszej przyjaciółki. Wszystkie dziewczyny spotkały się jak zawsze w drodze do szkoły. Cabello cały czas obserwuje ukradkiem zachowanie Jauregui, które praktycznie się nie zmieniło poza jednym wyjątkiem. Lauren rozmawia z Karlą i nawet zdarza się jej wybuchnąć krótkim śmiechem. Lauren siedzi spokojnie na lekcji gdy nagle Zack rzuca jej jakąś karteczkę na stół. Jauregui spogląda na niego zdziwiona, a on ukradkiem pokazuje jej gestem głowy od kogo ona jest. Patrzy na niego jeszcze przez moment po czym kieruje swój wzrok do wskazanego przez niego miejsca. Jej spojrzenie spotyka szeroki uśmiech czarnoskórej "koleżanki", której ma w zwyczaju mylić imię. Rozkłada pozwijaną karteczkę i wczytuje się w treść wiadomości.

Hej pozoro ;) impreza? Dzisiaj?

Lauren marszczy brwi i zerka na nią po czym wzdycha i odpisuje.

Po szkole na parkingu. Omówimy szczegóły.

Nachyla się nad ławką i klepie ramię Zaca. Kiwa głową w stronę czarnoskórej, by oddał karteczkę. Gdy ją od niej bierze zerka od razu na Normani, która czyta z uśmiechem wiadomość od Lauren i odwraca się do niej. Widząc, że ta ją obserwuje kiwa głową z zadowoleniem i wraca do notatek, a Lauren ciężko wzdycha. Wie, że może mieć przez to kłopoty, ale skoro jest taka cena wzamian za milczenie musi to zrobić. Lauren nie należy do grzecznych dziewczynek, ale nie chce tego pokazywać całej szkole, a tym bardziej swojej siostrze, oraz innym z jej otoczenia. Nie widzi w tym najmniejszego sensu ponieważ one i tak uważają ją za grzeczną dziewczynkę, a więc nie ma zamiaru ich wyprowadzać z błędu.

Camila przygląda się ukradkiem tajemniczej Jauregui i przygryza wargę. Jest pewna tego, że musi się dowiedzieć czegoś więcej o siostrze Michelle. Nie tylko dlatego, że jest ciekawa, ale i dlatego iż ma pewne zamiary względem niej.

Karla przygląda się temu wszystkiemu z zażenowaniem. Uważa, że Camila powinna nie wtykać nosa w nieswoje sprawy, a tym bardziej w sprawy Lauren. Gdyby chciała sama by im wszystko powiedziała. Karla wzdycha ciężko i zaczyna skupiać się na lekcji.

Michelle jest całkowicie zadziwiona, ale i obojętna. Przecież Lauren jest jej siostrą więc chyba mogła by liczyć, że gdyby się coś działo Lauren po prostu by jej o tym powiedziała.

*Oczami Lauren*

Po lekcjach kieruje się na szkolny parking. Jakoś nie cieszy mnie fakt, że nie prześpię kolejnej nocy. Chciałam troszkę odpocząć, ale jak widać mój los zawsze daje mi życie pod górkę. Prychnęłam na własne myśli i pokręciłam głową. Opieram się plecami o budynek szkoły i odpalam papierosa. Niedługą chwilę po tym dołańczają do mnie trzy dziewczyny.

- Hej - uśmiecha się wesoło najniższa z nich wszystkich.

- Cześć - rzucam obojętnie i pale dalej - Czekajcie na mnie dzisiaj o dwudziestej na moście koło parku - mierze wszystkie wzrokiem i gdy mam już końcówkę papierosa łapie go pomiędzy dwa palce i szczelam petem tak by żadna nie dostała - Ubierzcie się jakoś... - mrużę oczy - Wyzywająco - obdarowuje każdą półuśmiechem i udaje się w stronę domu. Zostawiam je troszkę zdziwione, ale skoro już wiedzą o mnie tak dużo nie muszę udawać Bóg wie kogo. Po prostu mogę być sobą. Idę do domu i wchodzę z zbolałą miną do środka. Mama i Michelle siedzą aktualnie w kuchni.

- Gdzie byłaś? Czekałyśmy na ciebie - siostra mówi z wyrzutem. Przygrywam zmarkotniałą i przeczesuje dłonią włosy. Mama pochodzi do mnie i uważnie mi się przygląda, ale zostaje nieugięta pod jej spojrzeniem i gram dalej.

- Dziecko źle się czujesz? - pyta z troską mama. Kiwam tylko głową i spoglądam na Michelle, która mi się bacznie przygląda.

- Pójdę się położyć - mówię cicho i słabym głosem. Mama głaska mnie opiekuńczo po włosach. Idę do swojego pokoju dość wolnym krokiem by nie nabrali podejrzeń. Docieram do swojego pokoju i zamykam go na klucz. Włączam głośno muzykę i kładę się na łóżko. Zawsze tak robię gdy się źle czuje i jak chce po prostu pobyć sama, jednak teraz mam po prostu w zamiarze wybrać strój i przygotować się do imprezy. Po dłuższym siedzeniu w szafie zdecydowałam się na czerwoną przyległą i obcisłą koszulkę do połowy brzucha oraz na czerwone bardzo krótkie spodenki z wysokim stanem. Wyłączam muzykę i położyłam się na łóżku. Jeśli mam iść na drugi dzień do szkoły muszę chociaż troszkę się przespać. Ustawiłam budzik w telefonie na osiemnastą i położyłam się spać.

Otwieram oczy z jękiem słysząc budzik. Tak dobrze mi się śpi, że aż mi się nie chce wstawać, no ale cóż. Wychodze zaspana z pokoju i idę do kuchni na kolację. Przez to, że dopiero wstałam jestem niemrawa i ledwo kontaktuje co ułatwia tylko sprawę by mi uwierzyli, że się źle czuje. Po posiłku idę pod szybki prysznic i wracam do pokoju. Zamykam się po raz kolejny na klucz i wskakuje w przyszykowane wcześniej ciuchy, a następnie robię lekki jak na mnie makijaż oraz zakładam kolczyki do uszu i nosa. Moja rodzina oczywiście nie wie o tym w nosie. Zakładam swoje ulubione wysokie, czarne szpilki. Podchodzę do okna otwierając je na oścież i rozglądam się czy nikt mnie nie widzi. Oddycham z ulgą widząc, że jest zupełnie pusto i wymykam się przez nie, a następnie schodzę po rynnie w dół. Idzie mi to bardzo sprawnie na wzgląd tego, że niemalże od ostatnich dwóch lat wychodzę w ten sposób praktycznie co wieczór. Kieruje się do miejsca w którym się umówiłam z dziewczynami. Widząc, że już czekają uśmiecham się w duchu. Nie zatrzymuje się koło nich tylko idę przodem.

- Chodźcie - mówię odwracając głowę przez ramię i machając na nich dłonią. Wszystkie siedzą cicho, a więc ułatwia mi to dużo, bo nie muszę się zmuszać do rozmów. Po półgodziny spaceru jesteśmy na miejscu. Podchodzę do wielkich metalowych drzwi i pukam w nie trzy razy. Dziewczyny obserwują mnie i zerkają co chwilę po sobie. Słychać jakiś hałas i szufladka się otwiera, wiedzę z niej brązowe oczy czarnoskórego ochroniarza.

- Hej Dave - uśmiecham się.

- Cześć Lauren - po jego formujących się zmarszczkach pod oczami mogę wywnioskować, że się uśmiechnął. Otworzył drzwi - Dzisiaj z koleżankami? - pyta miło, a ja się do niego uśmiecham od ucha do ucha.

- Owszem. Trzeba im pokazać, jak się u nas bawi - puszczam mu oczko, na co starszy o dekadę facet uśmiecha się szeroko.

- Miłej zabawy - przepuszcza nas w wejściu. Wchodzę do środka pewnym krokiem, a dziewczyny nie wyglądają na zbyt mocno przekonane, ale wchodzą za mną do małego i ciasnego pomieszczenia. Jest tutaj strasznie cicho, co je dezorientuje.

- Drzwi są starannie wygłuszone - mówię i je otwieram. Od razu uderza w nas fala głośnej muzyki oraz zapach papierosów oraz marihuany. Wchodzimy do środka, a po minie Allyson można wypatrzyć zachwyt, podobnie jak na twarzach Normani i Dinah. Kieruje się do niewielkiego baru - Daj cztery - mówię do dobrze znanego mi farbowanego blondyna.

- Się robi - zaśmiał się i postawił cztery kieliszki po czym obrócił kilka razy butelkę w powietrzu jednej dłoni i rozlał alkohol.

- Dzięki Niall - uśmiecham się do niego miło i spoglądam na dziewczyny pokazując im gestem głowy by piły. Podeszły i każda wzięła jeden kieliszek do ręki. Zrobiłam to samo, przejechałam wzrokiem po ich znów niepewnych twarzach i przechyliłam kieliszek na raz. Uśmiechnęłam się na uczucie ognia w swoim przełyku, a dziewczyny się skrzywiły. Zaśmiałam się i powtórzyliśmy tak jeszcze trzy kolejki po czym poszłyśmy na parkiet.

Kilka piosenek dalej siedzimy na sofie w loży zmęczone tańcem. Co chwilę dosiadają się do nas jacyś faceci. Jestem lesbijką, ale nie przeszkadza mi to, że płeć przeciwna też się mną interesuje. Można się naprawdę dzięki temu nieźle zabawić.

TWINS/CAMREN Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz