.4.

201 9 0
                                    

Te trzy dni minęły szybko, aż za szybko. Nie miałam ochoty tam wracać, bo plotki bardzo szybko się rozchodzą, ale Lukas opowiadał, że teraz nie dzieje się najlepiej. Że teraz dzieją się same dziwne rzeczy. Moi rodzice nie byli zachwyceni, że ich córka została zawieszona i w związku z tym odebrali mi kluczyki do samochodu do końca miesiąca. Pierwszy raz postąpili jak prawdziwi rodzice i nawet nie mam im tego za złe.

Po szybkim śniadaniu pojechaliśmy z Lukasem do szkoły. Zanim weszłam do szkoły, przysięgłam sobie, że nie odezwę się do nikogo dopóki sprawa się nie wyjaśni. Wszyscy patrzyli na mnie krzywym wzrokiem. Tak, jakbym zabiła im rodziców. Kiedy otworzyłam swoją szafkę na ziemie spadła biała kartka. Rozglądnęłam się i zauważyłam, że Rachel trzyma podobny papier.

" Victoria Mitcheller znana jest ze swoich blond włosów i bladej cerze. Przez facetów kojarzona jest jako największa idiotka, ale każdy boi się do tego przynzać, bo należy do szkolnej bandy, niczym nasza poprzedniczka- Mia Rivera. Co ciekawe szkolna banda chyba nosi nazwę Klub Dziwek, bo niektóre dziewczyny zachowują się jak prostytutki. Mitcheller w cale nie jest lepsza od swojej przyjaciółki. Daje dupy każdemu starszemu, który ma lepszy samochód od jej chłoptasia. Zastanawialiście się kiedyś skąd ma takie drogie rzeczy, skoro jej matka sprząta kible w banku, a ojciec pracuje na budowie? To teraz już wiecie.

Kariera szkolej gwiazdeczki Victorii Mitcheller właśnie dobiegła końca. "

Czytałam ten list kilkakrotnie i ciągle szokował mnie tak samo jak za pierwszym razem. Vico okłamała nas, a przedewszystkim Aarona. Choć kiedyś sam powiedział mi, że nie mam uczuć i moje serce jest z lodu, to teraz jest mi go żal i to naprawdę. Nie dość, że przywłaszczyła sobie kogoś życie, to w dodatku zdradzała swojego chłopaka. Ludzie wokół mieli już kartki. Jedni śmiali się, jakby czytali kolejny super kawał, a drudzy zatykali buzie z niedowierzania. Nie mam pojęcia co dzieje się w tej szkole, ale tak dłużej być nie może.

Do dzwonka zostało nie całe osiem minut, a więc ten czas moi przyjaciele powinni spędzać na parkingu. Złożyłam kartkę i pewnym krokiem wyszłam z budynku. Wszyscy nieświadomi stali oparci o czarnego mercedesa Joaquina.

- Lepiej żebyś miała dobre wytłumacznie. - powiedziałam podając blondynce kartkę. Gdy ją czytała, łzy lały się strumieniami po jej twarzy, a wszyscy patrzyli na nią nierozumiale. Postąpiłam dobrze, bo gdyby weszła do szkoły dowiedziała by się od razu. Aaron wyrwał jej kartkę, a chwilę później zdenerwowany podał ją dalej.

- Jak mogłaś to zrobić! - wrzasnął. - Jesteś obrzydliwa!

- Ja?! Ty też nie jesteś święty! Myślisz, że nie wiem, że przez miesiąc bzykałeś się z Kourtney?!

Divine poczerwieniał, ale nie odezwał się słowem. Kątem oka zauważyłam Pilar- córkę dyrektora, która z uwagą nam się przyglądała i dziwnie podśmiechiwała , ale nie zwróciłam jej uwagi, że to nie jej sprawa.

- Dlaczego nas okłamałaś? - spytała Shay. Zachowała stoicki spokój, co w tej sytuacji było cudem. Victoria nie wytrzymała presji i uciekła z płaczem. Nikt nie pofatygował się, aby ją zatrzymać. Każdy z nas myślał o sprawcy całego zamieszania.

Chociaż każdy miał do siebie pretensje, znów połączyliśmy siły i wspólnie zaczęliśmy zastanawiać się kto może za tym stać.

- Myślę, że to loża. - odezwał się Joa.

- Nie wierzę, że nadal działają. - burknął Lukas.

Już wszystko wyjaśniam. Loża [loggia]- grupa hiszpańskojęzycznych uczniów, którzy [nie wiadomo kiedy] założyli lożę, która ma za zadanie tępić wszystkich stypendystów i uczniów, którzy w jakiś sposób im popadli, bądź złamali bardzo ważny punkt z regulaminu szkoły. W naszej trzyletniej 'karierze' loża nie pojawiła sie ani razu. Ale krążą plotki, że dwa lata przed nami loża doprowadziła do śmierci ucznia, który zadrwił z nauczycielki od przedsiębiorczości.

- Jestem pewna, że to któryś uczeń, któremu obie dałyśmy kosza. - powiedziałam pewnie. Innego sensownego wytłumaczenia nie było.

Po minie Aarona wnioskowałam, że jest zaskoczony takim obrotem spraw. Nie sądziłam, że oboje są w stanie posunąć do takich rzeczy.

Na hiszpańskim siedziałam jak na szpilkach. Marcos ciągle zerkał w moją stronę, a ja wiedziałam, że muszę z nim pogadać i skończyć całą tę szopkę. Jak na złość nauczyciel postanowił mnie spytać z kilku ostatnich lekcji. Nawet jeśli ich nie czytałam, mogłam mu powiedzieć wszystko.

- Musicie zostać z Aaronem po lekcji. - westchnął. - Siadaj, czwórka.

Spojrzałam ukradkiem na szatyna i wiedziałam, że nie ma ani siły, ani ochoty zostawać po lekcjach. Mówiąc prościej miał po prostu zły humor. Zresztą ja też miałam ważniejsze sprawy na głowie niż jakiś tam wyjazd, który jest dopiero za miesiąc. Pan Flynn zdążył nam zadać tylko pracę domową i już zadzwonił dzwonek. Wrzuciłam książkę z zeszytem do plecaka i podeszłam do biurka młodego mężczyzny. Chwilę później dołączył do mnie szatyn.

- Przypominam wam, że wyjazd jest 21 listopada, nie 4 grudnia jak planowano. - powiedział. Właściwie to dobrze, że wcześniej wyjedziemy. To co teraz się dzieje przechodzi ludzkie pojęcie i przyda nam się trochę odpoczynku. - Wtedy wrócimy krótko przed świętami, a nie po świętach.

- A co z tymi pieniędzmi? - zagaił Divine.

- Dobre pytanie! Walutę musicie sobie załatwić tutaj, żeby na miejscu nie było z tym problemów. I koniecznie sprawdzcie ważność swoich paszportów.

Wychodząc z klasy szepnęłam do Marcosa, że koniecznie musimy porozmawiać,a chwilę później dostałam sms'a, żebyśmy spotkali się u niego w mieszkaniu wieczorem. To był doskonały moment.

Pierwszy raz od bardzo dawna w Beverly padał deszcz. Ciężko i bardzo gwałtownie obijał się o asfalt tworząc miejscami kałuże. Jak na złość nie miałam samochodu, mój telefon się rozładował, a najbliższy przystanek autobusowy był kilkaset metrów stąd. Zaczynałam biec, gdy nagle przede mną zatrzymał się samochód. Kierowca opuścił szybę, ja mogłam zobaczyć blond kobietę za kółkiem.

- Wsiadaj kochana, bo się przeziębisz!

RebeldeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz