Mała dziewczynka biegała radośnie po salonie w samej pieluszce, a ja biegałam za nią i próbowałam ją zachęcić do ubrania piżamy. Była uparta jak osioł i nawet jej ulubione czekoladki nie załatwiały sprawy.
- Lily, chodź do cioci. - próbowałam ją zachęcić. - Mam coś dla ciebie.
- Nie chce. - usłyszałam w odpowiedzi. Chciałam jej pokazać, że ja również mogę się na nią obrazić, więc odwróciłam się w stronę wyjścia na szklany taras. Minęło może kilka minut, a dziewczynka podbiegła do mnie z piskiem. Sądziłam, że chciała się udobruchać, ale kiedy się odwróciłam, sama miałam ochotę pisnąć. Aaron opierał się o kanapę i intensywnie nas obserwował. A jakby tego było mało, z jego wargi sączyła się krew, a lewe oko było bardzo czerwone i trochę napuchnięte.
- Wystraszyłeś dziecko. - zauważyłam, pokazując na małą dziewczynkę, która chowała się za moimi nogami.
- Wy mnie też. - sarknął. - Nie spodziewałem się was tutaj.
- Mnie na pewno, ale własnej siostry? - zdziwiłam się.
- Zazwyczaj rodzice biorą ją ze sobą. - odparł. - Zresztą mało mnie to obchodzi.
Machnął ręką i powolnym krokiem zniknął na schodach. W końcu złapałam małą Lilith i ubrałam jej koszulkę i spodenki. Zgarnęłyśmy z kuchni smoczek i mały soczek wieloowocowy, i poszłyśmy do sypialni państwa Divine. Włączyłyśmy telewizor i ułożyłyśmy się na łóżku. Akurat leciała bajka, która pochłonęła całą uwagę dziewczynki. O ilę się nie mylę była to rosyjska bajka, "Masza i niedźwiedź". Mała Maszka była wręcz odzwierciedleniem Lily.
- Mia, Mia... - usłyszałam. Odwróciłam swój wzrok i zauważyłam, że dziewczynka leży na prawym boku i z uwagą mi się przygląda.
- Co się stało?
- Spać, spać. - odparła. Bawiło mnie to, że wszystko powtarzala dwa razy i to bardzo szybko.
Lily zasnęła wtulona w moją rękę i już sama zaczęłam przysypiać, gdy w pewnym momencie drzwi do sypilani się otworzyły.
- Mia, śpisz? - usłyszałam cichy szept.
- Już tam do ciebie idę. - odparłam.
Ostrożnie wyswobodziłam się z uścisku dziecka i pocichu wyszłam na korytarz. Aaron czekał na mnie przed drzwiami, a do oka przykładał sobie zmoczoną w zimnej wodzie ścierkę.
- Pomożesz mi się tego jakoś pozbyć? -spytał wskazując na swoją opuchliznę. Nie wyglądało to za ciekawie i wątpiłam czy cokolwiek mu pomoże, ale się zgodziłam. Chłopak poszedł po apteczkę, a ja czekałam na niego w jego pokoju.
Grzebałam w apteczce, ale nie mogłam nic sensownego znaleźć. Nic, co jest ewidentnie przeznaczone na ciężkie pobicia. Wpadłam na pomysł, że maść na stłuczenia może załagodzić ból, a białko zniweluje opuchliznę. Kiedy posmarowałam chłopakowi oko, zakleiłam mu powiekę, aby przypadkiem gdzieś nie otworzył oka, bo inaczej białko dostanie mu się do środka. Zeszliśmy do kuchni, gdzie przyrządziłam magiczną maść. Przelałam białko na watę i szybko przyłożyłam mu ją w spuchnięte miejsce.
- Trzymaj. - poleciłam. Szatyn położył rękę na wacie, a ja na spokojnie mogłam go zabandażować. Wyglądał jak uczestnik wojny, cały zabandażowany, ale przecież nikt w nocy nie będzie go oglądał.
- Wyglądam teraz jak kaleka! - jęknął.
- Ja ci się nie kazałam bić. - odparłam. - Idź się połóż.
- Idę, bo chyba za mocno dostałem. Pogadamy jutro, bo musisz mi to wyjaśnić.
Aaron zniknął, a ja dopiero wtedy zgasiłam światło. Domykałam drwi do sypialni, gdy zorientowałam się, że chłopak śpi obok swojej siostry. Przeraziła się go już wcześniej, więc nie chciałam myśleć co będzie rano jak się obudzi i zobaczy go zabandażowanego. Dlatego położyłam się z drugiej strony i zamknęłam oczy. Nie było tak źle, jak ci się wydawało.
Gdy tylko otworzyłam oczy, spojrzałam na zegarek. Było dopiero dwadzieścia po siódmej. Odwróciłam się, ale Aarona już nie było. Lily leżała rozłożona na jego połowie, ale po nim nie było śladu. Poprawiłam roztrzepane włosy i wyszłam z pokoju. Z łazienki dobiegały dziwne dźwięki, więc postanowiłam to sprawdzić.
- Aaron, jesteś tam? - spytałam.
- Wchodź. - usłyszałam ostry głos szatyna.
Naszłam na sytuację w której chłopak nieudolnie usiłował ściągnąć przyschnięty opatrunek.
- Siadaj. - nakazałam, pokazując na klapę sedesową. - Włóż to do buzi i mocno zaciśnij zęby. - dodałam, po czym podałam mu do ręki ręcznik. To nie było konieczne, ale bawiła mnie jego przestraszona mina. Kiedy chłopak mocno zacisnął zęby na ręczniku, chwyciłam skrawek zaschniętego opatrunku i mocno pociągnęłam. Faktycznie, mogło trochę zaboleć.
- Kretynka.- warknął masując się po obolałym miejscu. Wyglądało to znacznie lepiej. Opuchlizna zmalała, a ślad po wielkim sińcu zastąpiła czerwona plama.
- Gdyby nie ja, nie widziałbyś na jedno oko. - prychnęłam. W tym samym momencie usłyszałam głos młodszej siostry chłopaka. Kiedy weszłam do pokoju, dziewczynka grzecznie siedziała za łóżku i bawiła się moim telefonem.
- Chodź, idziemy coś zjeść.
Blondynka ciągle dopominała się o szynkę wszystko inne odrzucając. Aaron kompletnie się tym nie przejmował, a ja nie wiedziałam co mam zrobić. Przecież nie wszystkie dzieci w wieku dwóch lat potrafią jeść takie rzeczy.
- Jak się udławisz, to będzie po mnie.
Na dworze było ciepło, więc zgodnie z Lily stwierdziłyśmy, że wybierzemy się na spacer. Nawet Divine dał się namówić. Zabraliśmy ulubione autko dziewczynki i wyszliśmy. W międzyczasie wszystko wytłumaczyłam chłopakowi, tak jak to on zrobił mi. Nie mogłam uwierzyć, że pobił się z naszego powodu. Ale to był dowód na to, że w końcu coś do niego dotarło i w końcu zachowuje się tak, jak przystało na przyjaciela.
CZYTASZ
Rebelde
Teen FictionNie lubiłeś mnie bez powodu. Uprzykrzałeś mi życie, bo tak ci się podobało. Jednak jesteś moim przyjacielem i wskoczyłabym za tobą w ogień. Ale nie dlatego, że tak trzeba, ale dlatego, że mi na tobie zależy. Występuje podtekst "+18" Występują wul...