Minął już ponad tydzień. Dzisaj jest szósty grudnia, czyli przysłowiowe mikołajki. Już dawno ich nie obchodziłam, ale kiedy otrzymałam od Aarona małe pudełeczko, sama zapragnęłam mu coś kupić. Zaobserwowałam, że Divine nigdy nie nosił zegarka. Opcje są dwie, ale ja zaryzykuję. I chociaż mój prezent był drogi, to wydaje mi się, że złoty wisiorek z literą mojego imienia nie był tańszy.
- Nie chce mi się dzisiaj nigdzie iść. - burknęłam.
- Odrzucisz zaproszenie od Michaela?
- Tylko żartowałam. - syknęłam.
Bal przedświąteczny był czymś w rodzaju balu karnawałowego. Organizatorzy, dzięki Ruggero zadbali o nasze stroje, ale makijażem musieliśmy zająć się sami. Oczywiście Marcos uprzedził nas, że nie mozemy długo balować, ze względu na jutrzejsze spotaknie z innymi 'laureatami' konkursu.
- Pomalujesz mnie? -zagaił chłopak. Akurat kończyłam swój makijaż, więc pomyślałam, że mogłabym to dla niego zrobić. - Wow, nieźle wyglądasz.
- Siadaj. - poleciłam odstępując mu swoje miejsce przed lustrem. Aaron zdecydował, że dziś przebierze się za Jokera, więc jego makijaż nie mógłby być inny niż Jokera złoczyńcy z "Legionu Samobójców".
Po kwadransie pracy mogłam stwierdzić, że całkiem dobrze radzę sobie jako makijażystka. Ja, jako księżniczka w ulepszonej wersji również nie wyglądałam źle. Dzisiaj miałam spotkać się z jednym z producentów muzycznych, ale tak szczerze to nie miałam ochoty. Jak na razie nie wyobrażałam sobie pracy w mediach.
Z początku było bardzo sztywno. Oficjalne przywitania nie były niczym ciekawym, a w dodatku oboje z Aaron usadzeni byliśmy przy stoliku na samym końcu, więc nic nie widzieliśmy.
- Nie odpowiada ci moje towarzystwo? - spytał szatyn siedzący naprzeciwko mnie.
- Niby czemu tak sądzisz? - zdziwilam się.
- Zachowujesz się, jakbym bynajmniej był tutaj zbędny.
- Wybacz, stresuję się tą rozmową. Ruggero i wszyscy na mnie liczą, a ja nie do końca jestem przekonana.
- Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. - powiedział łapiąc mnie za rękę. Tak mały gest, dodał mi tyle odwagi...
Po skromnym począstunku zaproszeni goście mieli okazję zostać spotografowani przez hiszpańskich, i nie tylko, dziennikarzy. Ja, a tym bardziej Aaron nie kwapiliśmy się tam iść, ale ciężki charakter Valentiny nie pozwolił nam zostać na swoich miejscach. Trochę dziwnie się czułam, kiedy Michael wszedł razem z Aną. Nie życzyłam im źle, broń Boże, ale liczyłam, że między mną a meksykańczykiem jednak coś będzie.
- Wyglądasz jak modelka! - usłyszałam od jednego z fotografów.
- Świetnie razem wyglądacie! - poleciał następny komentarz.
Obydwoje z chłopakiem uśmiechaliśmy się, jak głupi do sera. Dla nas obojga taka impreza była nowością.
- Jesteście razem? - tym razem pytanie padło od niskiej, rudowłosej kobiety, która trzymała wysunięty w naszym kierunku dyktafon. Uniosłam delikatnie głowę i szeroko uśmiechnęłam się w kierunku Aarona, a on wzamian pocałował mnie w czoło. Wydaje mi się, że gest który wykonał był jednoznaczny dla wszystkich zainteresowanych.
Po godzinie dwudziestejpierwszej zaczęła się prawdziwa zabawa. W barku, prócz dobrych przekąsek pojawił się również alkohol. Na scenie pojawił się między innymi Alvaro Soler, Maluma, Abraham Mateo, a na sam koniec miał pojawić się DJ Antoine. Oczywiście swoje umiejętności pisenkarskie zaprezentowali goście z Argentyny, którzy występowali razem. Ich choreografia była składna i ładna, więc nic dziwnego, że po sali rozeszły się gromkie brawa.
Połowę imprezy przesiedziałam na dworze popijając szampana, którego zawinęłam z barku. Michael kompletnie mnie olał, Aaron zresztą również, a ja nie mam co ze sobą zrobić.
- Mówią, że przez tak drobne problemy można wpaść w alkoholizm. - usłyszałam. Mężczyzna trochę starszy obok mnie, ubrany w elegancki garniak stanął obok mnie, a po chwili przykucnął.
- To, że degustuję tego szampana nie oznacza, że mam problemy i jestem alkoholiczką. - mruknęłam. Jeszcze tego brakowało ażeby ktoś mnie oceniał po tym co robię.
- A jednak wydaje mi się, że coś cię martwi. - ciągnął dalej.
- Z pismakami nie gadam. - warknęłam. - Chociaż nie jestem sławna, obrócicie wszystko przeciwko mnie.
- Może nie dokońca tak to wygląda, ale masz rację, zdania na twój temat byłyby podzielone. - próbował się wytłumaczyć. Jak na dziennikarza nie był zbyt namolny i chyba nawet zaczynał mnie rozumieć. Tak, jakby znał mój problem. - Zazwyczaj smutni ludzie potrzebują pomocy, a że jesteśmy w podobnym wieku, to kto, jak nie ja najlepiej cię zrozumiem.
- W jeden wieczór olało mnie dwóch facetów, a producent nie chce się ode mnie odczepić. - powiedziałam. Jak gdzieś to opisze, to osobiście go znajdę i pozbawię go dzieci. W sensie, że nie będzie ich miał...
- Oh, znam cię! - klasnął w dłonie. - O tobie opowiadał mi John. O tobie i tym twoim chłopaku.
- Aaronie. - dopowiedziałam. - Co mówił?
- Mówił, że masz cudowny głos i chce cię mieć w swoim zespole, a z Aaronem tworzylibyście ładną parę w mediach. Zresztą już na ściance zachwyciliście gazety plotkarskie.
- Fajnie. - sarknęłam.
- Boli cię to, że Aaron korzysta z życia i podrywa pierwsze lepsze? - spytał
- Tak, właśnie tak! - krzyknęłam i rzuciłam butelkę z szampanę wprost na drogę. - To jest w cholerę niesprawiedliwe, bo on powinien być teraz tutaj ze mną!
Wróciłam do środka dosłownie na moment, aby 'pożyczyć' kolejną butelkę alkoholu, ale tym razem natknęłam się na Johna. Nie chciał mnie wypuścić, dopóki nie zamienimy słowa. Mężczyzna nie chciał mnie zamęczyć, a od razu zaproponował współpracę. Poszukiwał trzeciej wokalistki do zespołu i uznał, że nadawałabym się idealnie. Tu chodziło tylko o nagranie kilku piosenek i nic więcej. Ale umówiliśmy się, że przemyślę to i dam mu znać dopiero po nowym roku. To była idealna alternatywa dla mnie.
Patrzył mi w oczy i bezczelnie flirtował z inną laską. Nie miał żadnych skrupułów, aby narobić mi przykrości. Zgarnęłam z barku butelkę i wybiegłam z sali jak poparzona. Marzyłam, aby znaleźć się w naszym mieszkaniu i nawalić się do nieprzytomności.
Nie wahałam zapukać się do drzwi od mieszkania Marcosa. Chociaż było późno, mogłam się założyć, że oglądał kolejny odcinek serialu "The 100". Zawsze tak robił, kiedy miał kilka dni urlopu. Po paru chwilach zobaczyłam go w drzwiach w poczochranych włosach i granatowych bokserkach z Tommy'ego. Wepchnęłam się do środka, jakby to było oczywiste, że nie zostawi mnie samej na korytarzu. Rozlożyłam się na kanapie i wzięłam duży łyk szampana, po czym dałam upust emocjom. Szarpało mną jak jeszcze nigdy i sama nie miałam pojęcia dlaczego. Flynn co chwilę podtykał mi chusteczki, a ja tylko popijałam szampana.
- Przy-przynajmniej t-ty mnie n-nie ol-olałeś t-tak jak wsz-wszyscy. -wychlipiałam wtulając się w tors mężczyzny. Czułam się przy nim bezpieczna, bo wiedziałam, że zawsze mogę na niego liczyć. I choć byłam pijana, musowało mi w głowie, byłam w cholerę zła na moich przyjaciół. Gdyby nie ja, nie zadzwoniliby ani razu.
I to nazywa się przyjaźń?
CZYTASZ
Rebelde
Teen FictionNie lubiłeś mnie bez powodu. Uprzykrzałeś mi życie, bo tak ci się podobało. Jednak jesteś moim przyjacielem i wskoczyłabym za tobą w ogień. Ale nie dlatego, że tak trzeba, ale dlatego, że mi na tobie zależy. Występuje podtekst "+18" Występują wul...