Part 6

738 35 6
                                    

- Wiktoria, wyjdziesz za mnie? - jego słowa jak echo rozbrzmiewały w mojej głowie. Cały świat nagle, jakby stanął w miejscu. Spoglądałam na piękny złoty pierścionek, przyozdobiony małymi kwiatami zrobionymi z brylantów. Moje mieszane uczucia w tym momencie nie mogły się chyba z niczym równać. Czułam jak buzuje we mnie krew i jest mi gorąco.
Czy nie za dużo tego jak na jeden dzień?

Wyjdziesz za mnie?

Stanęłam przed ogromnie ważnym dla mnie pytaniem, które przybyło zbyt wcześnie.
Czy chcę za niego wyjść?
Oczywiście, że tak, ale czy już teraz? Czy jestem na to gotowa w tak młodym wieku? Mam dopiero osiemnaście lat.
- Thomas... ja... ja jestem zaskoczona... Nie wiem co powiedzieć... - odparłam.
- Powiedz tak.
- To się dzieję tak szybko... ja mam dopiero osiemnaście lat. - spojrzałam w jego oczy.
- Przecież ślub może poczekać jeszcze kilka lat. Nie martw się o to. Jeśli się zgodzisz, każdy będzie wiedział, że jesteś moja, a ja twój, będziemy razem, dla siebie. Jeśli chcesz, poczekam na ciebie tyle, ile potrzebujesz, ile tylko zechcesz. - powiedział patrząc mi w oczy i od razu wyczułam, że mówi z serca, całkiem szczerze.
Gdzieś w środku siebie poczułam, że nie mogę tego przepuścić. Spotkałam na swojej drodze tak wspaniałego człowieka i nie powinnam się ani chwili wahać, a jednak.
- Ja... Ja... - do moich oczu napłynęły łzy szczęścia i szoku.
- Kochanie, nie płacz. - uśmiechnął się lekko.
- Tego jest za dużo... - zaczęłam płakać i śmiać się jednocześnie.
- Kobieto, kolano mi zaraz odpadnie. - jęknął i też zaczął się śmiać.
- No niech ci będzie. Zgadzam się. - słowa wypłynęły z moich ust, chociaż nie byłam ich pewna. Uśmiechnęłam się a chwilę później taki sam uśmiech zagościł na twarzy Thomasa. Wyjął pierścionek z grantowego pudełeczka, wziął moją rękę i wysunął go na mój palec. Przyglądałam się Sangsterowi, który z wielką dumą robił każdy ruch tak, jakby coś wygrał.
Wstał, położył swoje ręce na moich biodrach i wypił się w moje usta. Położyłam swoje dłonie na jego szyi i oddałam się tej chwili. Niby zwykły pocałunek, a wyrażał nasze niezwykłe uczucia. Był przepełniony miłością, radością i wszystkim tym, co odczuwaliśmy.
Gdy upłynęło kilka minut, może sekund, nie jestem w stanie tego stwierdzić, oderwaliśmy się od siebie. Świat zaczął się na nowo, powoli kręcić, ale jakby w zupełnie innym kierunku. Ludzie, którzy nas otaczali, ale którzy na kilka chwil nie istnieli, zaczęli bić brawa i cieszyć się naszym szczęściem.
Uświadomiłam sobie, że któreś z nas zawsze psuje tą wspaniałą romantyczną atmosferę, niczym z filmu, którą staramy się stworzyć, ale chyba właśnie to, czyni nas wyjątkowymi. Nasza miłość jest inna. Jest pełna żartów, wygłupów, słodkich słówek, jak i dziwnych przezwisk. Nie zawsze musi być przecież jak w bajce z księżniczką i księciem. Czasem jest tak, jak u nas.
- Niespodziewałam się tego. - szepnęłam i oparłam swoje czoło o jego.
- Jesteś moja. - zanucił pod nosem na co się zaśmiałam.
- Zawsze byłam twoja. - odparłam.
- Teraz jesteś oficjalnie moja i nikt nie ma nic w tej sprawie do gadania. - Nagle zrozumiałam, że wiek naprawdę nie na znaczenia. Wcześniej zdawałam sobie z tego sprawę, ale dopiero dzisiaj pojęłam, co to tak naprawdę oznacza. Mam osiemnaście lat, a Thomas dwadzieścia siedem. Dzieli nas prawie dziesięć lat i dzisiaj pokonaliśmy tą przepaść i ha, Thomas stał się moim narzeczonym.

Obudziłam się rano wtulona do Thomasa ze wspaniałym humorze. Wciągnęłam jego zapach i spojrzałam na pierścionek zaręczynowy na moim palcu.
- Widzę, że ci się podoba. - powiedział zaspanym głosem.
- Tak, jest prześliczny. Jak z bajki. - odparłam i po chwili odrzuciłam pościel na bok.
- Co robisz? - zapytał, gdy wstałam i się przyciągnęłam.
- No weź. Jest taki piękny dzień i nie zamierzam leżeć w łóżku. - uśmiechnęłam się i poszłam do łazienki się wyszykować. Usłyszałam zza drzwi ciche wzdychanie Thomasa i naprawdę zaczynam się zastanawiać, co on robi.
Ubrałam granatowe spodenki i biały, luźny t-shirt, splotłam lekko włosy i założyłam sandały. Gdy Sangster również się wyszykował, zeszliśmy do restauracji znajdującej się w hotelu i usiedliśmy przy stoliku z widokiem na plażę.
- Poczekaj tutaj, przyniosę śniadanie. - powiedział Thomas i odszedł w tylko jemu znaną stronę. Położyłam ręce na stoliku i spojrzałam w stronę morza, które pięknie się mieniło przy świetle słońca.
- Hola, piękna dziewczyno. - pojawił się obok mnie ten sam mężczyzna, który wczoraj zaczepił mnie przy recepcji.
- Hola. - odparłam i się lekko uśmiechnęłam, nie chcąc wyjść na niemałą, chociaż zaraz obejrzałam się do tyłu, szukając wzrokiem Thomasa. Jeśli się tu teraz pojawi, może nie być zbyt kolorowo.
- Jak się miewasz? - zapytał po angielsku, jednak z hiszpańskim akcentem.
- Bardzo dobrze. Przyszedłeś w jakiejś konkretnej sprawie? - czułam, jak każdy mój mięsień napina się, a ja staję się coraz bardziej nerwowa.
- Chciałem po prostu z tobą porozmawiać. Jestem Mateo. - wyciągnął do mnie rękę.
- Wiktoria. - odpowiedziałam i uścisnęłam jego dłoń.
- Zatem - usiadł na miejscu Thomasa, a ja już miałam zareagować, jednak on nie dał mi dojść do słowa. - Skąd tutaj przybyłaś? Słyszę, że masz angielski akcent. - zaczął rozmowę. Kolejne pytania i odpowiedzi padały tak szybko, że sama nie wiedziałam jak to powstrzymać. Wytarłam spocone dłonie w spodenki i gdy już miałam odpowiedzieć na kolejne pytanie, przy stoliku pojawiał się rozwścieczony Thomas z dwoma tacami pełnymi jedzenia.
- Co tu się do jasnej cholery dzieje? - zapytał i spojrzał na Mateo.
- Ależ nic takiego, myślę, że powinien się już zbierać. - powoli wstał tak, gdyby chciał pokazać mojemu narzeczonemu, że wcale się go nie boi. - W takim razie do zobaczenia, piękna. - puścił mi oczko i odszedł. Thomas, spojrzał na mnie ostro.
- Co to miało być?! - próbował pochamować krzyk, zważając, że są tutaj inni ludzie, jednak jestem pewna, że gdyby nie oni, to Mateo już dawno leży na ziemi.
- O co ci chodzi? - zapytałam z wyrzutem. - Przecież to nic takiego!  Tylko rozmawialiśmy!
- Ta, a za chwilę zobaczę jak się całujecie i wtedy też mi powiesz, że to nic takiego?
- Jesteś zły, że rozmawiałam z facetem? Ja TYLKO rozmawiałam. Co ja mam powiedzieć, gdy ty całe dnie spędzasz na planie w towarzystwie dwa razy ładniejszych ode mnie dziewczyn i odgrywasz z nimi setki romantycznych scen. - wrzuciłam z siebie. Thomas z hukiem położył tace na stolik.
- Chyba mi przeszła ochota na jedzenie. - rzekł i wyszedł z restauracji. Ze złością i niedowierzaniem spojrzałam na jego znikającą w drzwiach postać. Czy on właśnie wkurzył się za to, że rozmawiałam z jakimś facetem? Czy jest mi to zabronione? Przecież to nic takiego, a Mateo wydaje się być bardzo sympatycznym facetem i nie wiem o co chodzi Thomasowi.
Ze złością zjadłam śniadanie, które swoją drogą było bardzo pyszne i ruszyłam na taras, aby korzystać ze świetnej pogody i pięknych widoków.
Oparłam się o szklaną barierke i z uśmiechem obserwowałam ludzi i dzieci. Nagle poczułam wewnętrzny spokój, pomimo tych wszystkich spraw.
- Jak z twoim chłopakiem? - obok mnie pojawił się uśmiechnięty Mateo.
- Skąd wiesz, że to mój chłopak? - zapytałam i odwróciłam się w jego stronę.
- Trzeba być ślepym, żeby tego nie zauważyć. Nie rozumiem, dlaczego się tak dzisiaj wkurzył. - powiedział wspominając sytuację, która miała miejsce godzinę temu.
- Ja też nie. - mruknęłam i spuściłam głowę.
- Mieszkacie w pokoju numer 725, prawda?
- Tak... - potwierdziłam.
- Jest to jeden w najbardziej luksusowych apartamentów w naszym hotelu, musiał sporo zapłacić. Musi cię bardzo kochać. - spojrzał w morze. Przytaknęłam i dotknęłam pierścionka. - Może spotkamy się wieczorem, bo teraz mam sporo pracy. Do później. - pomachał mi z uśmiechem i odszedł, zostawiając mnie z mętlikiem w głowie. Westchnęłam i postanowiłam odszukać Thomasa i na spokojnie z nim porozmawiać.
Przeszłam przez pół hotelu i nigdzie nie mogłam znaleźć mojego narzeczonego. Zważywszy, że teren jest ogromny, zaczęły mnie powoli boleć nogi. Miałam już wracać do pokoju i tam na niego zaczekać, jednak coś kazało mi zajrzeć jeszcze do strefy dla palaczy. Wiedziałam, że Thomas obiecał mi już nie palić, ale coś w środku podpowiadało mi, że tam właśnie go znajdę. Tak też się stało. Na jednym z krzeseł, z zapalonym papierosem, siedział Sangster. Bez słowa usiadłam obok niego i złapałam jego dłoń.
- Obiecałeś mi, że już nie będziesz palić. - spojrzałam na nasze dłonie.
- A ty mówiłaś, że już nie będziesz z nim gadać. - odburknął.
- No proszę cię. Jesteś obrażony, bo rozmawiałam z jakimś facetem?
- To nie jest jakiś facet. - spojrzał na mnie z wyrzutem. - Mam do niego złe przeczucia.
- Mateo jest miłym gościem! - wyrwałam rękę i ze zdenerwowania, wyrzuciłam w powietrze.
- Jasne, tylko nie mów, że nie ostrzegałem. - zgasił papierosa i poszedł w stronę pokoju. Dopiero kilka godzin jest moim narzeczonym, a już teraz nie idzie nam zbyt dobrze...

Hej!
Możecie mnie zabić, bo wiem ile czekaliście na ten rozdział, ale miałam tyle wyjazdów, że nie miałam czasu, aby go napisać i trochę brak weny. Sam w sobie nie jest jakoś zachwycający i zdaję sobie sprawę, że trochę przynudzam, ale pracuję nad tym.
To chyba tyle.
Buziaczki!
❤👙❤

Those moments / Thomas Brodie SangsterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz