Part 8

761 45 8
                                    

- Proszę, nie płacz już... - do moich uszu dobiegł głos zza drzwi, lecz te słowa zamiast mnie uspokoić, sprawiły, że zaczęłam jeszcze bardziej płakać. Nagle przez moimi oczami pokazały się te wszystkie piękne i gorsze wspólne momenty.
Gdy się pierwszy raz spotkaliśmy w sklepie, gdy przyjechał mnie pierwszy raz odwiedzić, gdy po raz pierwszy się pocałowaliśmy, gdy zostaliśmy parą, gdy przez wywiad z Karą się pierwszy raz tak okropnie pokłóciliśmy, gdy Thomas miał wypadek... I wiele innych chwil, przez które przeszliśmy.
- Nie płacz... - znowu powtórzył swoją prośbę. - Nie mogę znieść tego jak płaczesz. Jestem tu. - moje policzki zaczęły mnie piec od łez. Jednocześnie chciałam być blisko Thomasa, a z drugiej strony chciałam trzymać się od niego z daleka, aby już go nie skrzywdzić.
Powoli wstałam i oparłam się o umywalkę. Świat wokół mnie zaczął się kręcić, a ja czułam się jak pijana i szybko z potworem usiadłam.
- Mogę wejść? - zapytał, a ja zacisnęłam powieki. Nie chcę, aby widział mnie w takim stanie, do którego sama doprowadziłam.
- Thomas... - powiedziałam cicho zachrypniętym głosem.
- Proszę, pomogę ci... - między nami nastała głucha cisza. Już nie płakałam i nikt się nie odzywał. Czekaliśmy na jakiś ruch lub prostu potrzebna nam była chwila ciszy. Wreszcie zdecydowałam się go zapytać.
- Dlaczego chcesz mi pomóc? Powinieneś być na mnie wkurzony i obrażony. - wydukałam z wielkim trudem.
- Bo mi pomimo tego co się stało, wciąż na tobie zależy. Zawsze będziesz dla mnie ważna, a co do kwestii gniewania się i pouczania wrócimy, gdy będę pewny twojego stanu fizycznego. - uśmiechnęłam się lekko na jego słowa. Nigdy nie traci wiary w drugiego człowieka i zawsze go wspiera. Szuka dobrych stron.
Po kolejnej chwili ciszy, przekręciłam lekko klucz w drzwiach i przesunęłam się pod umywalkę.
Drzwi się otworzyły i do pomieszczenia wszedł Thomas. Z powrotem szybko zamknął drzwi i usiadł naprzeciw mnie. Z jego oczu odczytałam ból, tak jakby to on odczuwał skutki fizyczne i psychiczne tamtej nieszczęśliwej znajomości.
Spojrzał w moje opuchnięte oczy tak, jakby potrafił zajrzeć w głąb mnie. Rozchylił ramiona na znak, aby się przytuliła.
- Wiem, że tak naprawdę właśnie tego potrzebujesz. Nie tabletek przeciwbólowych, nie bandaży, tylko tego. - uśmiechnęłam się, a moje oczy znowu wypełniły się łzami. Szybko zbliżyłam się do niego i wtuliłam. Objął mnie swoimi mocnymi dłońmi i lekko pogładził po plecach, jakby bojąc się, że sprawi mi ból.
- Nie zasługuje na to... - zaczęłam chlipać w jego koszulkę. - Nie powinieneś... ja... - wybuchnęłam płaczem.
- Hej... Spokojnie, przestań na chwilę o tym myśleć. Muszę zobaczyć czy masz jakieś poważne rany. - powiedział cicho. Podniosłam głowę i spojrzałam na jego twarz. Był poważny, smutny i niezwykle delikatny. Otarłam łzy i  odsunęłam się z powrotem tak, abym dobrze mogła widzieć jego twarz. Jednak zamiast patrzeć na niego, wbiłam swój wzrok w podłogę.
- Co cię boli? - zapytał, próbując uchwycić mój wzrok, a ja nie wiedziałam co odpowiedzieć. Proste pytanie, ale odpowiedzieć już jest skomplikowana.
- Wszystko. - szybko odparłam. - Policzek, głowa, brzuch, kostka... - przełknęłam gule w gardle.
- Pokaż... - dotknął palcami mojego policzka, gdzie jak się zdążyłam domyśleć, widniał siniak, a ja dostałam gęstej skórki. Lekko zmarszczył czoło i wyszedł z pomieszczenia. Siedziałam obojętnie na podłodze i wpatrywałam się w punkt, gdzie znikł mi z oczu.
Chwilę później wrócił z apteczką i usiadł na to samo miejsce. Ze skupioną miną powoli nałożył maść na siniaki, które znajdowały się na moich dłoniach i policzkach. Delikatnie zabandażował kostkę, z której jakimś cudem leciała krew i kazał połknąć tabletki. Zachowywał się przy tym niezwykle profesionalnie.
- Musisz... Zdjąć koszulkę. - oznajmił obserwując mój wyraz twarzy, spojrzałam na niego z niepokojem. Żartuje sobie?
-Muszę zobaczyć siniaki, które masz na brzuchu... - wytłumaczył, jednak w jego głosie można było wyczuć wahanie. Właśnie w tym miejscu bolało mnie najbardziej i on o tym doskonale wiedział.
Złapałam za skrawek niebieskiej koszulki, jednak nie potrafiłam zrobić następnego ruchu. Czułam wewnętrzną blokadę. Thomas dotknął mojej dłoni i spojrzał na mnie, a jego wzrok był przepełniony troską.
- Nie naciskam, ja chcę zwyczajnie pomóc. - mrugnęłam kilka razy, aby od gonić łzy i kiwnęłam głową. Powoli i niepewnie zadjęłam koszulkę lecz nawet ta prosta czynność sprawiła mi ból. Zarzuciłam ją na bok i kątem oka dostrzegłam ogromnego siniaka w kolorach od czerwonego po fioletowy i zielony. Szybko przymknęłam powieki, ponieważ czułam ogromny wstyd. Siedziałam w samym staniku przed Sangsterem. Wspominając przeżycia dzisiejszego dnia i odczuwając ból, znowu zachciało mi się płakać.
- Spójrz na mnie. - odezwał się i gdy tylko uchyliłam powieki lekko się do mnie uśmiechnął, po czym wrócił do swojego zajęcia. Patrzyłam na niego przez chwilę i obserwowałam jego próby skupienia się na swojej pracy, a nie na innych sprawach. Zaśmiałam się cicho, a on również z uśmiechem przeklnął pod nosem.
- Jestem facetem, okej? - zaśmiał się, a ja zarumieniłam. Moje ręce zaczęły się trząść, co oznaczało zbyt dużo emocji. Ostatnim razem tak miałam po śmierci Aleksa.
Chwilę później podał mi koszulkę i pomógł założyć.
- Naprawdę dziękuję. - powiedziałam zachrypniętym głosem i wstałam, próbując utrzymać równowagę.
- Nie ma za co. Powinnaś się położyć. - spakował apteczkę i stanął obok mnie.
- Ja muszę z tobą porozmawiać. - oznajmiłam szybko.
- Nie dziś. Oboje powinniśmy się spokojnie nad tym zastanowić. - rzekł, a ja kiwnęłam głową.
Pewnie miał rację, tak jak zawsze.
- Jeśli chcesz to mogę się dzisiaj położyć na kanapie. - zaproponował. Przez chwilę chciałam się zgodzić. Chciałam trzymać go na dystans, aby  już kolejny raz go nie skrzywdzić. Nie chciałam go zawieść. Nie jestem dla niego odpowiednia. Zasługuje na lepszą osobę, która będzie w stanie dać mu wszystko to, czego pragnie, jednak dobrze wiedziałam, że go potrzebuję. Uzależniłam się od niego. Nawet gdyby to miał być ostatni raz, kiedy się obok mnie pokłada, chciałabym tego.
- Możesz... możesz zostać ze mną. - Starałam się, aby złożyć spójne i logiczne zdanie, podczas gdy moje myśli były wielką plontaniną wyrazów. Kiwnął głową i skierował się do wyjścia z apartamentu. Oznajmił tylko, że musi coś załatwić i potem wróci.

Ostrożnie odbyłam wieczorną toaletę i położyłam się na łóżku, obserwując przez ogromne okno, sięgające od podłogi po sam sufit, nocne niebo. Jeszcze raz wszystko powoli przemyślałam i przeanalizowałam zastanawiając się, jak będzie wyglądał jutrzejszy dzień, zważywszy na dzisiejsze wydarzenia.
Sen dopadł mnie dużo szybciej niż się spodziewałam i jedyne co słyszałam, to jak Sangster wraca do pokoju i kładzie się obok mnie. Od razu wyczułam przyjemne ciepło i cudowny zapach zarezerwowany tylko dla niego. Lekko mnie objął tak, jakby wydarzenia dzisiejszego dnia nie miały miejsca, a ja znowu zapadłam w bezpieczną otchłań, jaką jest jego ciało. Poczułam, że to jest właśnie moje miejsce u jego boku i wiem, że pomimo moich licznych błędów, będę o nie walczyć.

Hej!
Przepraszam za ten nudny i krótki rozdział, lecz mam nadzieję, że ta mała dawka tej dwójki was zadowoli. Przepraszam za błędy, bo jestem pewna, że będzie ich sporo.
Zapraszam do komentowania i gwiazdkowania, ponieważ bardzo mnie to motywuje.
Życzę miłego weekendu 💞
Buziaki!
❤💌❤

Those moments / Thomas Brodie SangsterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz