VI

229 39 21
                                    

Droga powrotna wydawała się Frankowi wiecznością. Gee wydawał się jeszcze bardziej pijany niż wcześniej. Cały czas bełkotał coś pod nosem i od czasu do czasu prychał. Iero nie pozostawało nic innego, jak po prostu targać go do mieszkania.

- Ale z niej była suka - powiedział w końcu Gerard. Jego głos nie był już taki bełkotliwy, brzmiał całkowicie poważnie. - Dziwka jakich mało.

- O kim ty mówisz? - Frank westchnął ciężko. Wcale nie miał ochoty słuchać o byłych dziewczynach Waya.

- Nie ważne - odparł tamte i znów zaczął mówić coś do siebie pod nosem. Iero dziękował bogom, za to, że nie musiał słuchać opowieści o jego nieudanym związku.

- To może mi powiesz kto cię tak załatwił? - Gerard stanął i popatrzył na Franka jak na idiotę. Sam wyglądał przy tym tak samo. Jego brwi były uniesione wysoko a usta lekko otwarte. Nie było to jednak zdziwienie normalnego człowieka, było to pijackie mój mózg nie ogarnia o co ci chodzi. Frank tylko westchnął ciężko. - Jesteś cały w krwi i siniakach. Kto ci to zrobił?

- Ach - Gee machnął ręką i znów się na nim zawiesił - to tylko Ronnie.

- Tylko Ronnie?! - tym razem to Frank stanął. - Jak to tylko. Przecież to ciężkie pobicie!

- Miałem tak już duuużo razy - Way pociągnął go znów na przód.

- Co nie znaczy, że ma mu to ujść płazem - upierał się chłopak. - Teraz jesteś nachlany w cztery dupy więc i tak nie zrozumiesz ale...

- Hamuj gówniarzu. Mówisz do nauczyciela. - Way odepchnął lekko Franka i stanął sam, chwiejąc się lekko.

- Taak? - Iero skrzyżował ręce na piersi. - Tylko szkoda, że ten gówniarz - zrobił w powietrzu znak cudzysłowia - targał pana nauczyciela przez prawie pół miasta, bo ten leżał pijany w sztok na schodach przed szkołą. Myślisz, że dyrektor był by szczęśliwy widząc cię takiego? Poza tym jak tak ci ze mną źle to sobie tutaj zostań, proszę bardzo!

Chłopak odwrócił się na pięcie, z zamiarem odejścia. Nie słyszał aby Gerard prosił go o zostanie dlatego ruszył w stronę wyjścia z wąskiej uliczki. Powstrzymało go jednak dość głośne chrapanie. Odwrócił się z powrotem i to, co zobaczył sprawiło, że nie wiedział czy ma się śmiać czy płakać. Gerard stał na środku uliczki, z głową opuszczoną na klatkę piersiową i spał w najlepsze. Frank westchnął i spojrzał tęsknym wzrokiem na ścianę obok. Powstrzymał jednak myśl o uderzeniu w nią głową z rozpędu i podszedł do nauczyciela.

- Za jakie grzechy - mruknął cicho i znów zarzucił sobie jego rękę na ramie. - Idziemy pijaku.

- Jaestem trzewyyy - zabełkotał Gerard.

Przez chwilę marszczył brwi trzymając się wolną ręką za brzuch, po czym odbiegł kawałek i zwymiotował. Frank skrzywił się ale podszedł do niego i podtrzymał, aby ten nie przewrócił się w wymiociny. Stał moment skulony i dygoczący na całym ciele.

- Już dobrze? - spytał Iero.

- Taa, lepiej - przyznał Gee. Zdjął krawat, przyjrzał mu się, po czym wytarł w niego usta i wrzucił w kałuże pod stopami.

- Aż taki bogaty jesteś? - mruknął zgryźliwie Frank.

- To iaak był prezent od nieeeej - powiedział Way. - Odźmyyy już.

- Nie wytrzymam z tobą człowieku - mruknął Iero i znów wziął Gerarda pod ramie.

Reszta drogi minęła im względnie spokojnie. Gee kilka razy wspominał o niej ale przeważnie po prostu milczał. Iero z kolei nie odezwał się już ani słowem. Doszli bez przeszkód pod kamienicę, w której chłopak wynajmował mieszkanie. Gerard oparł się o ścianę, a Frank zaczął gmerać w kieszeniach w poszukiwaniu kluczy.

- Wiesz miaaem kieyś chomika - powiedział z pełną powagą Way.

- I co? - mruknął Iero próbując trafić do dziurki.

- Też nazywał się Oreo - rzekł Gerard.

Frank zaczął się śmiać. Nie mógł się powstrzymać. Cała ta sytuacja była tak komiczna, że po prostu nie mógł wytrzymać. Upadł na ziemię, trzymał za brzuch i dalej śmiał. Pamiętał cytat z jakiejś książki.   'Czasem życie jest tak komiczne, że po prostu trzeba się śmiać."  Tak teraz w pełni się z nim zgadzał. Więc śmiał się. Gerard patrzył na niego jak na idiotę, nawet jakaś sąsiadka wyjrzała z okna, a on nadal się śmiał.

Przestał dopiero po jakiś pięciu minutach. Bolały go mięśnie brzucha a w oknach stali wszyscy sąsiedzi. On nie zwracał na nich jednak uwagi. Zaprowadził Gerarda na górę, zapowiadał się długi dzień. Długi i ciężki dzień.







Hej

Dawno mnie tu nie było wieeeem, wybaczcieeee

ale już jestem i będę pisać

enjooooy


SEXBEEBO


Oceans / FrerardOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz