"Jeszcze tylko kawałek... zostało już tylko przejście przez cmentarz i lasek..." - dopingowałam się, stawiając kolejne kroki. Musiałam jak najszybciej wrócić do domu. Wtedy wszystko by się skończyło.
Kilka kropli spadło na trawę, po której szłam. Było ciemno, jak przystało na trzecią w nocy, mimo to wiedziałam, że to nie deszcz, a moja krew. Starałam się zatamować krwawienie jak mogłam, ale materiał zaczął przesiąkać. To kolejny powód, dla którego musiałam się śpieszyć.
To, co robiłam, było skrajnie nieodpowiedzialne i bardzo niebezpieczne. Wkraczałam na teren cmentarza o trzeciej w nocy. Jednak nie miałam innego wyjścia. To była najszybsza droga do domu.
Zaciskając zęby, szłam nadal do przodu, nie zważając na upływ krwi. Podjęłam głupią decyzję, ale uderzyło to we mnie dwukrotnie, gdy tylko minęłam pierwsze nagrobki.
Po ziemi chodzą różne stworzenia. Nie tylko ludzie i zwierzęta, ale i byty. Byłam naprawdę durna, jeśli myślałam, że potrafię stawić im czoła. Prawdą jest, że jeden samotny człowiek nie może wygrać z bytem. Ci niewidzialni przeciwnicy zawsze są silniejsi. Kiedy udajemy, że ich nie ma, są szczególnie potężni. Im bardziej schowani w cieniu opowieści, tym mają większą moc. Gdy zdajemy sobie sprawę z ich obecności, automatycznie robią się słabsi, co nie oznacza, że łatwiejsi do pokonania.
Tak przeciętny człowiek jak ja nie ma jak z nimi walczyć. Wchodząc do miasta umarłych sama wydałam na siebie wyrok śmierci. Tym bardziej, że to cmentarz komunalny, nie katolicki.
Docieram już prawie do środka miejsca wiecznego spoczynku, kiedy zaczynają mnie atakować ze wszystkich stron. Tracę oddech, czuję niewidzialny ucisk na gardle, zsuwa mi się mój prowizoryczny opatrunek, kapie coraz więcej krwi. Zaczyna mi się kręcić w głowie.
Odczuwam chłód, jakby spadła na mnie ściana zimnej wody, a zimno to wniknęło we mnie w całości. Oczy wywracają mi się w tył.
Powtarza to się kilka razy i już wiem. To coś, te byty weszły we mnie.
Czuję się coraz słabiej... choć stoję, spadam...
CZYTASZ
W przypływie weny
Historia CortaKilka krótkich historii, jak wspomniano w tytule, pisane "W przypływie weny". Niektóre były zamieszczane niegdyś na konkurs #mikrohistorie, niektóre pisane "for fun". Zapraszam :-) Ponownie dziękuję @DerQueenR za cudowną okładkę ;*