ROZDZIAŁ 7

149 10 1
                                    

Ulice coraz bardziej pustoszały. Dochodziła 00.00, ale dwójce, która spotkała się na tarasie w ogóle to nie przeszkadzało. Nie czuli zmęczenia, tak jakby nie potrzebowali snu. Izaya podrapał się po głowie.

- Magenta...ah tak, to ta dziewczyna, która skoczyła z dachu. Niestety ktoś ją uratował- Ostatnie zdanie powiedział do siebie, tak cicho, żeby dziewczyna tego nie usłyszała.

- Dokładnie. Prowokatorem jej zachowania byłeś ty.- Kin podchodziła do niego coraz bliżej. Przestała udawać przestraszoną dziewczynkę.

- To prawda. Ale czy popchnąłem ją? Kazałem skoczyć? Zastraszyłem? Nie. - Czarnowłosy zachowywał się, jakby w ogóle się nie przejął nowym zachowaniem dziewczyny. Uśmiech nie schodził z jego twarzy. Był ciekawy co wydarzy się dalej. - Jedynie zaproponowałem wyjście. Skoro jej życie było tak beznadziejne, to czemu nie miałaby go zakończyć?

- To przez to, że zamąciłeś jej w głowie. Jesteś nikim więcej jak chłopczykiem o dziwnym hobby. Doprowadzasz ludzi do stanu, w którym muszą podejmować największe decyzjie w życiu i śmiejesz się z nich. Jakby na to nie spojrzeć, to jest chore, wykorzystywać...tą...tą...zdolność! do takich celów. Dobrze wiem co potrafisz. Po kilku minutach już znasz ludzi na wylot. Bawisz się nimi jakby byli zabawkami a kiedy ci się znudzą, wyrzucasz je.

- To zabawne.- Powiedział po chwili- Wykorzystałaś ten sam talent, aby powiedzieć mi, że źle go używam. - Uśmiechnął się ironicznie- Tak jakbyś potępiała siebie.- Wzrok dziewczyny powędrował w dół ku uciesze Izayi- Bingo. Normalnie nikt nie przejmowałby się jakąś kuzynką, której w sumie i tak nic się nie stało. Chyba, że jest to jedyna rodzina. Pisząc z Rio dobrze wiem, że macie dużą rodzinę. Wniosek nasuwa się sam. Reszta krewnych zerwała z tobą kontakt. Mam o tobie za mało informacji, ale zapewne chodzi właśnie o tą zdolność.

- Masz mnie- Zaśmiała się cicho. Spojrzała na niego a jej wzrok znów był ostry i władczy.- Jednak w jednym się mylisz. Dawno już skończyłam z potępianiem. Właściwie mam gdzieś co robisz, o ile nie dotyczy to mojej rodziny. - Z torebki wyjęła nóż sprężynowy.- Myślałam, że radośnie zniszczę cię psychicznie przez góra tydzień. Niestety wiem, że to się nie uda, więc zakończę to tu i teraz. - Podbiegła do niego i zamachnęła się chcąc podziurawić mu kurtkę. Temu jednak przeszkodził drugi nóż, który trzymał Izaya.

- Chyba mamy za dużo wspólnego- Powiedział z cynicznym uśmieszkiem. Z trudem udało mu się odepchnąć dziewczynę. Nie jest taki słaby na jakiego wygląda, pomyślała i znów się zamachnęła. Udało jej się tylko lekko przyciąć futro na kapturze.- Ej, lubię ten płaszcz.- Po namyśle zdjął go kładąc na ziemi. Tym razem on zaatakował, znalazł jeden słaby punkt, którym była jej torebka. Obciął jej pasek, przez co torebka spadła na ziemię, rozsypując przy tym zawartość. Było tam dużo kart kredytowych i portfeli. Czarnowłosy popatrzył na nią rozbawiony.

- I co cię tak śmieszy!?- Wrzasnęła zbierając rozsypane rzeczy. Nie chciała, żeby ktokolwiek to widział. Mogła mieć przez to kłopoty.- Jakoś trzeba zarabiać na życie. - Po sprzątnięciu odrzuciła torebkę na bok. Izaya stał tak przez chwilę myśląc. Czuł, że może tego pożałować, ale...

- Mam lepszy pomysł jak możesz zarobić. Przyłącz się do mnie.


***

Ta...to udało mi się pisać bez dłuższych przerw.

Rozdział do chrzanu, ale nie miałam weny, żeby stworzyć lepszy. 




INFORMATORKA (FF DURARARA- NOWA WERSJA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz