ROZDZIAŁ 18

110 17 5
                                    


Szli powoli do mieszkania dziewczyny. Nie mogli zadzwonić na pogotowie ani nawet jechać taksówką. Istniało zagrożenie, że dociekliwy lub troskliwy taksówkarz zadzwoni na policję.Takie rany nie zostają w tajemnicy. Od razu byłoby śledztwo, a po analizie, z której by wynikło, że był to nóż Kin, zadawali by obciążające pytania. Ihara ledwo szła, ale Izaya podtrzymywał ją uważając, żeby nie upadała. W między czasie napisał do kogoś SMS-a, ale dziewczyna nie była w stanie przeczytać treści. Wzrok jej się zamazywał, a w głowie się kręciło. Kiedy w końcu doszli do apartamentu chłopak kazała usiąść czarnowłosej na kanapie. Po paru minutach ktoś zapukał do drzwi. Orihara otworzył je, a w wejściu pojawił się chłopak niewiele starszy od niej ubrany w kitel. Lekarz?,pomyślała.

- Co się stało? Czemu mnie wezwałeś? Pobiłeś się z Shizuo?- Wpadł do środka zmartwiony, jednak widząc, że Izayi nic nie jest uspokoił się.

- Mi nic. Mojej współpracowniczce, owszem. I to oczywiście przez tego potworka.- Nie mówił takim tonem jak zwykle. Był zdenerwowany. Z kolei lekarz zaskoczony patrzył na niego.

- Masz współpracowniczkę? Przecież ty pracujesz sam...- Mówił szybko zadając kolejne pytania. Orihara już znudzony podniósł rękę na wysokość klatki piersiowej i zrobił charakterystyczny ruch każący mu się uciszyć.

- Spokój. Kin jest w salonie.- Poszedł w stronę pokoju.

- I jeszcze pamiętasz jej imię? Musisz ją...- Przerwał kiedy poczuł jak łokieć czarnowłosego wbija mu się w żebra.- Cześć nazywam się Kishitani Shinra i jestem lekarzem.- Spojrzał na nią. Zszokowała go ilość krwi, w której miała prawie całą bluzkę i rękę. Podszedł i zaczął analizować obrażenia.- Złamane żebro, skręcona kostka, liczne obtarcia i rana w ręce na wylot. Powinnaś iść do szpitala. Ciesz się, że Izaya mnie zna.- Uśmiechnął się lekko i zaczął ją opatrywać. Po podaniu znieczulenia zszył rękę.- Zrobiłem wszystko co mogłem bez stołu operacyjnego. Izaya się uparł, żebym przyszedł tutaj. Zszyłem ci tylko skórę co tamuje krwawienie, do innego szycia, jak już powtarzałem, potrzebuję sali.

- Dziękuję- Odparła cicho po monologu lekarza. Wstała i ruszyła w stronę swojego pokoju ledwo stąpając na prawej, skręconej nodze. Weszła do sypialni, zdjęła z siebie zakrwawione ubrania i przebrała się w piżamę. Nie miała siły się nawet myć. Zdawała sobie sprawę, że jest umazana krwią, ale postanowiła, że zajmie się tym jutro. Teraz jest zmęczona.

W tym samym czasie, kiedy Shinra już wszystko ogarnął od razu podbiegł do Izayi zaciekawiony.

- Kto to jest?- Znów zaczął pytać. Izaya usiadł na kanapie.

- Już ci mówiłem. Moja współpracowniczka.- Westchnął. Chętnie by coś teraz zrobił, ale nie mógł przy Shinrze. Od razu by wszystkim wygadał.

- Eh...może inne pytanie. Co w niej takiego wyjątkowego, że jest twoją współpracowniczką?- Podszedł bliżej do niego i ukucnął, żeby móc spojrzeć mu w oczy. Minęło kilka minut, a ten dalej czekał na odpowiedź. Czarnowłosy przewrócił oczami.

- Poznaj ją kiedy będzie w humorze to zrozumiesz.- Na te słowa lekarz uśmiechnął się szeroko. Wstał i wskazał na niego palcem.

- Jutro tu przyjdę. I pojutrze. I dopóki Kin nie wyzdrowieje. Muszę się dowiedzieć co tak cię w niej zafascynowało.- Wziął swoją torbę lekarską i wyszedł rzucając jeszcze w drzwiach "do zobaczenia!". Kiedy w końcu poszedł, chłopak wstał i wszedł do pokoju Kin nawet nie pukając. Spodziewał się co zastanie.

Dziewczyna leżała i płakała tłumiąc w poduszce jęk. Nie płakała z bólu. Płakała, ponieważ nie wytrzymała tego smutku spowodowanego takim zachowaniem Magenty. Zdradziła ją, podpuściła, przyczyniła do jej przegranej. Czy naprawdę poprzednia sytuacja tak nią wstrząsnęła, że pragnęła zemsty. Ihara była pewna, że chłopaki dalej rozmawiają, dlatego pozwoliła sobie na chwilę słabości. Kiedy jednak usłyszała, że ktoś jest w pokoju od razu sięgnęła po chusteczkę i próbując wytrzeć twarz podniosła się.

- Mama pukać nie nauczyła?- Warknęła widząc kątem oka, że to Izaya. Siedziała do niego tyłem. Nie chciała na niego patrzeć...nie chciała, żeby on patrzył na nią. Chłopak jednak wciąż stał bez ruchu.- Nagle zapomniałeś jak się ruszać? Wyjdź stąd...!

Orihara wciąż stał przyglądając się jej. Wiele myśli przechodziło mu przez głowę. Pięści zaciskały mu się na sam widok dziewczyny, jednak po chwili je rozluźnił, usiadł na łóżku i położył dwa palce na jej podbródku każąc jej odwrócić głowę. Twarz miała umazaną we krwi i łzach. Wyglądała żałośnie (ale wiecie. Tak żałośnie, że smutno, a nie idiotycznie xd). Od razu z powrotem odwróciła głowę.

- Posłuchaj...nie musisz udawać.- Powiedział spokojnie, a oczy Kin zrobiły się większe z zaskoczenia.- Możesz się przyznać, że zachowanie Magenty tobą wstrząsnęło. Dziś nie mam prawa cię oceniać, do tego...jeśli chcesz możesz wszystko powiedzieć. - Uśmiechnął się lekko, a dziewczyna patrzyła na niego jakby ktoś zamienił Izayę na klona. Dziewczyna ponownie zaczęła płakać i oparła głowę o jego ramię.

- Zawsze byłam sama, ale mi to nigdy nie przeszkadzało. Liczyłam na siebie i nie potrzebowałam matczynej miłości, szczególnie kiedy pojawił się ten...talent. Kiedy ktoś mnie zdradzał odpłacałam się pięknym za nadobne i się nie przejmowałam. Ale potem urodziła się Rio, nauczyła się chodzić i mówić i zaprzyjaźniłam się z nią. Była inna niż reszta rodziny, bo nie znała mojego ojca i nie porównywała mnie z nim. Rozumiem, że wtedy się bała, ale ja w przeciwieństwie do niej przez cały czas dbałam o jej bezpieczeństwo, podczas gdy ona chciała nie zabić...- Jeszcze płakała. Kiedy przestała oparła głowę i jego klatkę piersiową i spokojna już kontynuowała.- Możesz mi wytłumaczyć...dlaczego tak trudno znaleźć zaufaną osobę...? Czy takim jak my nie jest dane kochać drugiej osoby z wzajemnością?

Chłopak długo zastanawiał się nad odpowiedzią, a Kin go nie poganiała. W końcu jej oddech się uspokoił, a jej głowa osunęła się na jego kolana.

- Kocham wszystkich ludzi za to, że są ludźmi, a nie za to kim jest poszczególna osoba. Ale...ty...jesteś wyjątkiem. Dlatego mam nadzieję...- że jednak jest nam dane kochać z wzajemnością, dokończył w głowie. Jednak kiedy spojrzał na twarz Kin zobaczył, że już zasnęła. Nie był więc pewien czy usłyszała jego słowa. Położył jej głowę na poduszce i wyszedł z pokoju. Położył się na kanapie w salonie i tam zasnął.

***

Okej...rąbnęło mi się z liczeniem dni i dobrze wiem, że po tak krótkim czasie, szczególnie w ich wypadku, niemożliwe jest, żeby tak się zachowywali, ale patrząc na starą wersję nie mogłam tego przesunąć, dlatego uznajmy, że jeszcze gdzieś pomiędzy minęło kilka dodatkowych dni...może tygodni XD

Anyway (ale angielskim sypnęłam XD) mam nadzieję, że to nie zmieni waszego poglądu na tą książkę i nadal wam się podoba xd

Jestem fatalna w pisaniu czegoś takiego...i w sumie wszystkiego XDD

Zlitujcie się więc nad biednym beztalenciem i wspomóżcie gwiazdką i komentarzem.

Do następnego!

O ile będziecie jeszcze to czytać XDDD


INFORMATORKA (FF DURARARA- NOWA WERSJA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz