ROZDZIAŁ 20

82 6 2
                                    

Minęło parę dni, w trakcie których dziewczyna dochodziła do siebie. Shinra odwiedzał ją codziennie sprawdzając, czy wszystko jest w porządku z ranami. Z każdym dniem zaczął lubić ją coraz bardziej chociaż u normalnego człowieka jej nastawienie przyniosłoby odwrotny skutek. Lekarz szybko zrozumiał co mogło tak fascynować jego przyjaciela, dlatego kiedy zagrożenie zakażeniem minęło, chłopak przestał pojawiać się w apartamencie Kin.

Któregoś dnia Ihara wstała z łóżka i ku swojej uciesze zobaczyła, że kostka już prawie nie boli. Mając już plany ubrała się, a kiedy wyszła z łazienki, do mieszkania wszedł Izaya.

- Dobrze, że jesteś. Masz jakieś zlecenie? Chcę pracować.- Już dużo wcześniej doszli do wniosku, że razem zbijają dużo więcej pieniędzy, dlatego Kin stała się stałą współpracowniczką. Czarnowłosy popatrzył na dziewczynę.

- I uważasz, że wszystko już dobrze?- Rękę wciąż miała zabandażowaną. Spojrzał w dół i zorientował się, że bandaż jest również na kostce. Mimo, że opuchlizna już zeszła, Ihara nie chciała jej przeciążać. Musiała szybko wrócić do dawnej sprawności.

- Idealnie.- Uśmiechnęła się próbując przekonać chłopaka. Ten jednak szybko dotknął jej lewej ręki i kopnął lekko kostkę. Dziewczyna skrzywiła się lekko, ale miała nadzieję, że Izaya tego nie zauważy. Oczywiście, że zauważył. Mimo wszystko westchnął i przewrócił oczami. Przecież nie zatrzyma jej tu na siłę.

- No dobra. Chodź. - Wyszli z mieszkania i zaczęli iść ulicą.- Dzisiaj musimy odnaleźć pewnego człowieka. Wiem tylko, że mieszka niedaleko liceum i ma 70 lat.

Każdy normalny człowiek by spytał ,,Tylko tyle?", albo powiedział ,,nie znajdziemy go po takich informacjach. Takich jest pełno". Kin jednak tylko kiwnęła zadowolona głową. Dla niej to wystarczało. Kiedy tak szli Izaya zadowolony odkrył, że dziewczyna wróciła do dawnej siebie, a nawet zrobiła się bardziej otwarta. Spacer było spokojny aż do uliczki niedaleko liceum. W niej spotkali Magentę, która właśnie wracała ze szkoły. To nagłe spotkanie zaniepokoiło ją.  Nigdy nie potrafiła ukrywać emocji, a to w tej chwili bardzo by jej pomogło. Izayi przypomniał się moment, kiedy zobaczył ją na boisku, a potem jak Kin żaliła się, że nawet ta mała kuzyneczka jej nienawidzi. W uliczce było na tyle ciemno, że nikt nie zauważyłby co tam się dzieje.  Orihara miał ochotę podejść do niej i przyłożyć do gardła nóż, ale...Kin go w tym uprzedziła. Przycisnęła kuzynkę do ściany a ostrze dotykało jasnej skóry nastolatki.

- Ani drgnij.- Ihara poczuła jak Magenta zaczęła cała drżeć ze strachu. Patrzyła na nią wielkimi z niedowierzania oczami, a usta zasłoniła sobie ręką, żeby nie krzyknąć. Bała się, że to spowodowałoby jeszcze gorsze następstwa.- Przerażona? Pewnie miałaś nadzieję, że już nie żyję.- Każde jej słowo było przepełnione jadem. Rio była pewna, że to jej ostatnie chwile życia kiedy nagle zobaczyła jej zabandażowaną rękę, którą opierała się o ścianę. Zdesperowana nastolatka zdjęła rękę z ust po czym położyła ją na dłoni kuzynki i mocno ścisnęła. Czarnowłosa syknęła z bólu i upuściła nóż zwalniając uścisk co nastolatka wykorzystała i odeszła na parę kroków. Chciała uciec, ale drogę zajął jej Izaya, który spoglądał na nią z pogardą. Nie zainteresował się Kin, wiedział, że sobie poradzi i miałaby do niego pretensje gdyby puścił Magentę.

- A dokąd to się wybieramy?- Spytał czując nad dziewczyną znaczną przewagę. Nawet nie musiał się starać, żeby doprowadzić ją do skraju.- Zabawa się kończy mała, kiedy cierpią na tym ludzie.

- L-ludzie?- Mimo, że Rio zaczęła się jąkać z przerażenia to nie mogła sobie pozwolić na kompletne zdominowanie. Czuła jakby jednak w malutkim stopniu odziedziczyła charakter po swoim wujku, tacie Kin.- Ona nie jest człowiekiem. T-to pot-t-twór, który wykorzystuje niewinnych, tak samo jak ty. J-ja chciałam t-t-tylko pokazać, że jestem s-silna.

- O, i ty uważasz siebie za niewinną? Spiskowanie i nasyłanie innych nie jest oznaką czystego serca ani siły. Siła to walczenie za siebie. Potrafisz?

- T...tak!- Nastolatka wypięła dumnie pierś co bardzo rozbawiło Oriharę. Z ukrytej kieszeni kurtki wyjął drugi nóż i rzucił go pod nogi Magenty. Ta popatrzyła zaskoczona na obiekt.

- Podnieś- wytłumaczył oschle- walcz za siebie.- schyliła się i w obie ręce wzięła krótki scyzoryk. Drżące ręce nie potrafiły zrobić żadnego pewnego ruchu, ale nie mogła się wycofać. Przesunęła nogę w przód nie odrywając buta od ziemi. Wiedziała, że w takiej sytuacji potrafiła by potknąć się o własne nogi. Po policzkach zaczęły płynąć łzy a dolna warga drżała. Nie zdążyła zrobić drugiego kroku. Spojrzała w dół i zobaczyła, że jej kitki leżą na asfalcie. Powoli podniosła rękę na wysokość głowy i zaczęła dotykać włosy. Obciął obie. Nic nie poczuła, nie zabolało, nie zobaczyła kiedy i to ją przerażało. Jego szybkość i precyzja nie były na ludzkim poziomie. Upadła i zaczęła łkać. Izaya podszedł do niej wciąż się śmiejąc i wziął nóż, po czym przykucnął obok niej i trzymając nóż na gardle szeptał do jej ucha.- Shizuo nie będzie cię zawsze chronić, a ja znajdę chwilę kiedy na sekundę spuści z ciebie oko jeśli jeszcze raz z nami zadrzesz. - chłopak wstał.  Rio podniosła głowę i spojrzała na Kin. Dziewczyna wpatrywała się w nią z pogardą i ten jeden raz jej myśli były bardzo łatwe do odczytania nawet dla Magenty. Ihara się nią brzydziła a to spowodowało u niej jeszcze większy lament. Czarnowłosa odwróciła się i razem z Izayą wyszli z uliczki. Magenta siedziała tak jeszcze z dobre 15 minut płacząc. Nikt się nią nie zainteresował. W końcu wstała i powolnym krokiem doszła do domu. Pod drzwiami stał zmartwiony Kida.

- Gdzie ty byłaś, nie odbierasz telefonu...co się...-popatrzył na jej włosy i zapłakaną twarz. Nastolatka wyminęła go i otworzyła drzwi, chłopak nie pytając się wszedł za nią.- kto ci to zrobił?

- I-Izaya- pochlipywała nosem. Blondyn uderzył pięścią w ścianę.

- Dlaczego znowu oni, przecież już dostatecznie się zabawili!

- Tym razem to moja wina- spojrzała w lustro i łzy znowu napłynęły do oczu widząc swoją fryzurę.- Prawie zabiliśmy Kin.

- Jacy my?

- Ja i...Shizuo...poprosiłam go o to, a teraz mnie znaleźli i...

- Poprosiłaś go...o zabójstwo...- chłopak stał wpatrzony z dziewczynę.- Czy ci kompletnie odbiło? Próbować zabić rodzinę!?- podniósł gwałtownie głos. Jego przeżycia pozostawiły zbyt duże echo, by się nie przejmować takimi sytuacjami.

- Musiałam! Ona...ona...!

- Ona nie chciała cię zabić!- warknął- nie mogę uwierzyć co się z tobą stało. Ledwo trzy miesiące od pojawienia się Kin, a ty...jesteś taka jak ona. Tylko, że w tobie jest to uśpione. Nie wiem co gorsze.

- Lepsze to niż uciekanie!- Kida ucichł nagle. Wypomniała mu to. To było bardzo bolesne. Schował ręce do kieszeni i spuścił głowę.

- Nie. Zemsta nie jest lepsza od chęci normalnego życia, ale rób jak chcesz- odwrócił się i wyszedł z mieszkania.

INFORMATORKA (FF DURARARA- NOWA WERSJA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz