My friend, my lover, my soulmate = my masterpiece || Bellarke & Murven

893 33 128
                                    

* Załóżmy, że wydarzenia mają miejsce jakoś tak w drugim sezonie, ale tej całej akcji z Mount Weather nie ma i nie było*

Uwaga! One shot zawiera treści nieodpowiednie dla dzieci 😏😏😎!!

Bellamy tydzień omijał Clarke szerokim łukiem. Mijali się jedynie na stołówce, unikając swojego wzroku. Od kiedy Clarke wyznała chłopakowi, że czuje do niego coś więcej niż przyjaźń, nie wiedzieli jak mają się wobec siebie zachowywać. Blondynka żałowała wypowiedzianych słów, ale wiedziała, że co się stało to się nie odstanie. Całe dnie spędzała w skrzydle medycznym. Wiedziała, że Bellamy nie lubi zapuszczać się w te rejony, więc była spokojna. Nie dała rady spojrzeć mu w oczy po tym jak zostawił ją samą, gdy wyznała mu prawdę. Czuła się winna zniszczenia ich przyjaźni. Jednak podświadomie była z siebie dumna, bo odważyła przeciwstawić się największemu lękowi - zostania odrzuconą. W żaden sposób nie mogła porównać uczucia do Bellamy'ego z tym, jakim jeszcze niegdyś darzyła Finn'a. Ze Spacerowiczem było jej przyjemnie. Miała na kim skupić swoje instynkty na Ziemi pełnej zła. Natomiast ze Zbuntowanym Królem łączyła ją trochę bardziej skomplikowana relacja. Ufali sobie i pomagali podejmować trudne decyzje. Razem dzielili brzemię, jakim było utrzymanie przy życiu całej Setki. Wspierali nawzajem, gdy jedno z nich zaczynało wątpić w słuszność sprawy. Przede wszystkim zawsze stali za sobą. Jeśli jedno zawodziło, drugie bez kiwnięcia głową leciało na pomoc. 

- Proszę, pocałuj mnie - szlochała blondynka. - Nieważne, że nie czujesz do mnie tego samego. - Przełknęła gulę, która nagle stanęła jej w gardle. - Chcę mieć pewność, że ci na mnie nie zależy, Bell.

- Clarke! - wrzasnął brunet. - Zawsze mi na tobie ogromnie zależało i nic tego nie zmieni. Zrozum to w końcu!

- Więc dlaczego nie możesz spełnić mojej prośby? - Clarke stanęła niebezpiecznie blisko chłopaka, a ten cały się spiął. - Dlaczego Bellamy? - spytała, a po jej policzku spłynęła pojedyncza łza. Chłopak szybko ją starł i złapał twarz blondynki w swoje dłonie.

- Nie chcę zniszczyć tego, co stworzyliśmy - wyszeptał i spojrzał w jej oczy jeszcze głębiej. - Kocham cię, Clarke - dodał nieco głośniej, ale nadal ledwo słyszalnym tonem. - Mówiłem to już nieraz i nie chcę znowu tego powtarzać.

Bellamy po raz ostatni zerknął na usta swojej przyjaciółki i przywarł do nich. Ona to odwzajemniła i przez chwilę się całowali. Po prostu całowali. Bez żadnej magii, bez żadnych fajerwerków. Odsunęli się od siebie i spojrzeli sobie w oczy. Czuli coś dziwnego. Zamiast zniknąć, miedzy nimi pojawiło się jeszcze więcej krępacji. Nie tak wyobrażali sobie tę chwilę.

- Ja już lepiej pójdę - rzekł chłopak zdenerwowanym tonem i jak najszybciej wyszedł z pomieszczenia.

Clarke stała osłupiała. Nie wiedziała jak ma się zachować. Pobiec za nim? Nie reagować i wyprzeć tą dziwną sytuację z pamięci? Gorzej, dziewczyna zapomniała nawet jak się oddycha i dopiero po chwili zaczerpnęła powietrza. Poczuła coś dziwnego w brzuchu. Jej żołądek zacisnął się jeszcze bardziej. Była kompletnie zdezorientowana. Dlaczego, całując chłopaka, którego kochała ponad życie, nie poczuła nic? 

- Clarke! - krzyknął ktoś bardzo głośno. Dziewczyna zwróciła swoją głowę w stronę dźwięku i dojrzała szczerzącego się w drzwiach Jaspera. - Rzuć te papiery i chodź ze mną! - Zachęcał ją gestem dłoni. - Nie bądź taboretem, laska! - mówił rozentuzjazmowany. - Taka imprezka często się nie zdarza! 

- Moonshine!  - krzyczał ktoś na korytarzu. -  Jeszcze cieplutkie!

- No chodź. - Jasper pociągnął przyjaciółkę za rękaw jej kurtki. - Bo nam wszystko wypiją.

Til Death Do Us Part || One shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz