Zapraszamna snapa: h_rise
Zdyszana Hanji biegła długim korytarzem pełnym oświetlających go lamp. Rozglądnęła się nerwowo na boki z przyzwyczajenia, jak za momentów, w których cały czas czuła się zagrożona. W sumie teraz nie było inaczej lecz teraz zamiast walczyć z tytanami dopuszczała się momentami bratobójstwa. W końcu...Ludzie powinni być dla siebie braćmi. A teraz? Człowiek człowiekowi wilkiem, konstruje Nowa broń.
Kilka metrów przed celem zwolniła kroku, pociągnęła gogle na czubek głowy, po czym wzięła głęboki oddech i przyłożyła chłodne dłonie do rozgrzanej twarzy. Zbliżając się do pilnującej drzwi żandarmerii uśmiechnęła się. Dwóch postawnych mężczyn popatrzyło na nią z góry z emanującą aż z nich pogardą. W końcu to plugawa zwiadowczyni.
— Panowie, ja do Erwina. — powiedziała słodkim głosem. Kobieta wydała się nie co większa w piersiach, które stały się nienaturalnie duże. Czuła jak jej serce jest gotowe wyskoczyć z pierwsi. Losy świata na szali, czy ktoś nas wybawi?
— Nic nie przynosi niedozwolonego? — zapytał jeden, łapiąc ją za ramię. Kobieta za wszelką cenę starała się ukryć to, co miała pod ubraniem. Pytanie retoryczne wywołało u kobiety jeszcze większy stres.
— Nie! Oczywiście, że nie! Mam tylko wieści o pewnej ładnej dziewczynie i to wszystko. — mówiła, czując jak pot po jej lewej skroni spływał coraz niżej. Jeden z mężczyzn położył dłoń na piersiach Zoë. Ta szybko odpechnęła jego dłoń. — OYY!
— Co robisz James?! Nie możemy! — warknął drugi strażnik. Szturchajac w ramie.
— Właśnie! Zgłoszę to! — dodała kobieta, marszcząc brwi i okrywając się zielonym płaszczem. Próbowała udawać jak jej duma została mocno nadszarpnieta lecz wszystko srednio wychodzilo.
— N-Nie! Proszę! Przełożony nas rozerwie! — machając nerowo rękami starał się uspokoić przyszła generał Zwiadowców. — Proszę, wchodź i siedź ile chcesz!
Mężczyzna otworzył duże, drewniane drzwi. Brunetka weszła, wciąż mierząc strażnika ostrym spojrzeniem. Skromny pokój, a w starym fotelu, wpatrując się w niebo siedział Erwin. Kobieta stała dłuższą chwilę, czując żal w sercu. Nie tak dawno człowiek prowadzący ludzkość ku wolności, a teraz zdeklasowany i poniżany prowadzony na stryczek. Czula lekki nie pokój widząc go w takim stanie. Zrobił tak wiele, chciała zrobić coś dla niego. By poczuł się szczęśliwy i spełniony a na początek wolny.
— Jakieś wieści? — zapytał, przerywając niezręczną ciszę. Podniósł się z fotela i z ciepłym wyrazem twarzy i kilkudniowym zarostem obrócił się ku swojemu gościowi. Nie czuł złości z powodu tego co się dzieje, a nie moc i smutek. W końcu obiecał ojcu że dowie się prawdy. Przykre...
— Amm... — odparła ze zwieszoną głową.
— Hanji, od dziś zostajesz ge... — Nagle Hanji przystawiła mu dłoń du ust i nie dając dojść do słowa uniosła swoje oczy. Wiedziała co chciał powiedzieć, poddenerowana że przeciwstawia się przywódcy nie odważyła się zabrać dłoni nim nie powie tego co chce.
— NIE PIE-RDOL SMITH! — Zdziwiony blondyn nawet nie wiedział jak się zachować. — Posłuchaj, odezwał się do mnie ktoś o kim musiałeś słyszeć. „Da vro". Nie mam pojęcia kto to. Szukałam wszędzie, ale nie było całkowicie nic, tylko ten pseudonim. Prowadzi największą grupę rebeliancką. Da vro ma pod sobą ludzi we wszystkich trzech murach plus w podziemiach. Znalazłam list w swoich butach. BUTACH! Jak to coś się wślizgnęło tak blisko i nikogo nie zbudziło to cud. Do rzeczy! — powiedziała zbliżajac się do jego ucha i wciskajac mu w kieszeń list. — Odbiją cię stąd, zwiadowcy nie mają być w to zamieszani. Ten ktoś sam ma wziąć na siebie całą odpowiedzialność. Erwin... oni cię potrzebują.
Wyszeptała, zabierając dłoń i oddalając się od mężczyzny. Zabierając dłoń dała dojść wreszcie do słowa mężczyźnie.
CZYTASZ
„Never Enough" - Reader x Erwin Smith
FanfictionMoment, w którym pojawiłaś się w Erwina życiu zapadnie w jego pamięci do ostatnich dni. Pomimo, że miałaś go tylko odbić z rąk Żandarmerii mężczyzna postawił sobie cel. Nie tylko przywrócić porządek, lecz także dowiedzieć się kim jesteś.