=8= Bez chwały.

381 46 13
                                    

— Tak? — zapytałaś delikatnym głosem, nie umiałaś się inaczej do niego zwrócić.

— Wszystko w porządku? Co z twoją dłonią? — wypytywał. Chwycił cię delikatnie za nadgarstek.

Z bólu obróciłaś się w jego stronę, ten obejrzał dłoń dokładnie, chwycił za alkohol z apteczki, po czym nawilżył nim wacik. Obmył ranę i dopiero wtedy zaczął obwiązywać dłoń bandażem. Jego zręczność była imponująca. Radził sobie lepiej z jedną ręką niż ty. Nie chciałaś się nawet krzywić, by pokazać, że cokolwiek cię boli.

— Tak, wszystko w porządku to zwyczajny wypadek przy pracy. Nic nadzwyczajnego.

— Dlaczego wyszlas z Erenem? — widać było, że mężczyzna był ciekawy powodu.

— Porozmawiać.

— O czym?

— Czy to istotne? Za godzinę mamy audiencje u królowej. Czas się przygotować... i cóż rozstaniemy się już na zawsze. — powiedziałaś całkiem bez uczuć. Było ci poniekąd żal? Żal? To właśnie czułaś?

Mężczyzna wydawał się taki samotny, a proste gesty w jego stronę potrafiły sprawić, że od razu się uśmiechnął i otaczał ciepłem. Właśnie, jego uśmiech... Czasami tak bardzo beztroski, a czasami uwodzicielski.

Wciąż byliście na wprost siebie, cisza. Erwin ujął twój podbródek w dłoń po czym jeździł po nim kciukiem. Nie mogłaś się oderwać od błękitu jego oczu. Nie chciałaś by odchodził. Nie tak szybko. Ale czy jest możliwe coś zrobić? On również nie chciał się z tobą rozstawać. Tak wiele niewypowiedzianych słów mogłoby tak wiele zmienić. Smith powoli zbliżał swoją twarz do twojej, delikatnie muskając twój nosek swoim. W końcu zamknął oczy podobnie jak i ty. Poczułaś delikatne usta, ich niepowtarzalny smak.

Wiedziałaś, że nie powinniście. Ale... ale to tylko chwila. Przez głowę blondyna przeszło na raz tak wiele myśli, nigdy chyba nie czuł czegoś takiego jak teraz. Oparłaś dłoń na jego piersi. Czułaś jak się w tym stresował. Zwykły pocałunek przeistoczył się w coś bardziej romantycznego.

All alone, call my phone, make me feel right
Girl you know when you call, make me feel right
All alone, call my phone, make me feel right
Girl you know when you call, make me feel right.

Gdy wasze wargi znów się rozstały, każde z was czuło słodki smak drugiej osoby. Nie umieliście już patrzeć na siebie tak samo jak przed tym zdarzeniem. Mężczyzna wciąż miział twoją twarz, a ty opierałaś dłoń na nim. Zawieszeni w błogiej ciszy.

— Nie chcę cię oddawać, jakkolwiek to brzmi. — Twoje oczy się nieco zaszkliły, czy to będzie to pożegnanie, do którego jeszcze nie dojrzałaś?

***

Przebierając się w swoim pokoju zastanawiałaś się co się właściwie z tobą dzieję. Założyłaś czarne spodnie, wysokie wypastowane buty oraz białą koszulę dopiętą na ostatni guzik. Rozpuściłas włosy, po czym posmutniałaś. Spojrzałś za okno a potem na zegarek. Zarzuciłaś na siebie zwykły długi płaszcz. Na plecach nie widniało nic. Wyszłaś z pokoju, w tym samym czasie co Erwin. Gdy podszedł do ciebie chwyciliście się za dłonie.

— Gdybyś amm...Czegoś potrzebował, lub co kolwiek. Zawołaj mnie.

— Nie mów jakbyśmy żegnali na zawsze.

— Ale...

— Nie! Zwyczajnie nie.

Szliście długim korytarzem z każdej strony obstawiony strażą, wszędzie widniały portrety i figury twoich rodziców. Sala chwały, bo tak można było to nazwać. Wszystko ociekało przepychem. Twoja mina była wręcz kamienna, zero ekspresji, zero, miniki zero uczuć i emocji. Człowiek robot, człowiek DaVro. Twoich słodki zapach zamienił się w aurę przepełniona strachem i tajemniczością. Erwin zrozumiał dopiero teraz kim tak właściwie jesteś.

Przed ogromnymi drzwiami stało czterech strażników. Trzech z nich delikatnie kiwnęło ci głową, czwarty nieco młodszy dygotał z lekka. Posłałaś mu ciepłe i mile spojrzenie. Jego starszy przełożony sztuchrnal go nieco i pokręcił głową. Nikt nie musiał się ciebie bać w twoim mieście. Byłaś dla nich i z nimi. Strasi o tym doskonale wiedzieli. Smith przyglądał się wszystkiemu z zaciekawieniem. Rozumiał że dla tych ludzi, zwierzchnsitwo generałów jest czymś niewartościowym. To ty byłaś tą osobą, ktorej wszyscy się słuchali i kłaniali.

Ogromne drzwi otwarly się, długi czerwony dywan prowadził do podnóża królowej. Drobna postać o (kolor przeciwny do tw) włosach siedziala nieco znurzona. Ze wszystkich stron otaczali ją ludzie. Radzili co robić i jak czynić. Podeszłaś do trzech schodków i oddałaś należyty pokłon. Uklekając na jego kolano, zwinełaś prawą dłoń i przełożyłas do serca. Kobieta była odziana w długą perłową, satynowa suknię. Na jej ramionach spoczywało śnieżnobiałe futro, które ciągnęło się aż do drugiego stopnia.

— (T/i), melduje wykonanie rozkazu odbicia Erwina Smith. — podniosłaś sie do pionu. Wyciagnełaś z kieszeni płaszcza zwinięty plik dokumentów i zaczęłaś czytać. — Przejecie odbyło się dokładnie dwa dni temu i przebiegało bez zakłóceń. Na obecną chwilę, pozostałe mury są w chaosie, żandarmeria inwigiluje i prześaduje poszczególne jednostki w sposób nieludzki i urągajacy...

— Wystaczy! — podniosła głos władczyni. Podniosla się z tronu. Popatrzyła na ciebie oraz Erwina.

Delikatnym posuwitym krokiem ruszyła w waszą stronę. Mężczyzna miał wrażenie, że może być to udana współpraca. Z zaciekawniem patrzył jak twoja siostra podchodzi do ciebie. Patrzyłaś jedynie na kant swojego płaszcza.

Kobieta z calym impetem uderzyła cię w twarz z otwartej dłoni. Siła jaka temu towarzyszyła sprawila, że twoja głowa obrocila się w bok. Podniosłaś spojrzenie na Erwina, który nie wiedział całkiem co się dzieje. Już chciał coś powiedzieć, zasłonić cię, lecz wiedzial że stoi w obliczu jej królewskiej mości. Znów zatopiłaś wzrok z płaszczu. Mając spuszczoną głowę kleknełaś, a następnie usiadłaś na swoich stopach. Złożyłaś dłonie na udach, po czym wyprostowałaś się. Twój policzek wręcz pulskowal z bólu, lecz to nie pierwszy raz kiedy zagryzałaś zęby z bólu. Nawet nie jęknełaś, nawet nie byłaś zdziwiona tym co się stało. Wiedziałaś co cie czeka. Jedyne pytanie Erwina jakie teraz mogło paść to „Dlaczego?! Przecież do cholery nikt nie zdołał by wydostać go z tego bagna!"

Monarchini spojrzała na blondyna, ten udawał jakby nic nie widział, patrząc na niego wydawała się mieć dużo łagodniejszy wyraz twarzy.

— Wybacz, że musiałeś być świadkiem tego. (T/i) prawdopodobnie nie rozumie słów „oddać zaraz po przechwyceniu!" — krzyczała, kierując wzrok na ciebie.

— Proszę mi wybaczyć tę... niesubordynacje. Nie było to celowe, chciałam jedynie by generał Smith odetchnął chwilę po tak długiej podróży plus pałac jest dość daleko.

— Jak śmiesz nie odzywac się nieproszona?! — zapytała, chwytając w garść twoje włosy.

Erwin nie mógł na to dłużej patrzeć.

— To moja wina wasza królewska mośc, sam poprosiłem (T/i) znaczy...! DaVro by zostawiła mnie u siebie na noc, ponieważ nie rozumiałem do końca gdzie jestem. Proszę o wybaczenie.

— Widzę że jesteście po imieniu. Cóż, nigdy nie posadziłabym ją o spułfalanie się. Człowiek uczy się na błędach, a raczej bólu. Tak czy inaczej, jestem zobowiązana ci pomóc. Mam dużą nadzieję, że będzie to bardzo owocna współpraca. Cieszę się, że będę mogła cię bliżej poznać, gdyż wiele o tobie słyszałam. — mówiąc to uśmiechnęła się do mężczyzny, przy czym jednocześnie wywołała zniesmaczenie.

— Walczmy razem za wolność... — odparł dość stanowczo, całkowicie omijajac wątek poznania się.

„Never Enough" - Reader x Erwin SmithOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz