=7= Starałam się, widzisz?

403 49 13
                                    

Mogą być spojlery 3 sez.

— Da Vro jest ko... — zaczął Erwin.

— Już dawno bym to zrobiła gdybym chciała. — Twój głos był na tyle donośny, że uniósł się echem po całym domu. Przypominało to dosłownie ryknięcie w sposób tak wyniosły, że powodowało to u niektórych dreszcze.

Weszłaś do pokoju i stanęłaś za Erwinem. Wszyscy spodziewali się kogoś całkiem innego po tak donośnym głosie. Patrzyli ze zdumieniem. Eren uchylił lekko usta. Mając splecione ręce za plecami stałaś w lekkim rozkroku, powitałaś wszytskich lekkim uśmiechem. Nie chciałaś wzbudzać w nikim żadnego przerażenia, a raczej dac do zrozumienia, że Erwin jest w właściwych rękach.

— To jest (T/i). Poznaliście ją jako Da Vro. Zapewniam was, nie jest groźna, ani tymbardziej nie chce mnie czy was skrzywdzić. Bo gdyby nie ona dokładnie dziś straciłbym życie.

— CZY TY WIESZ CO ZROBIŁA?! — zapytała oburzona Hanji, uderzając gwałtownie w stół dłońmi i wstając.

— Huh?

— Ta wariatka założyła sobie na twarz jakiś materiał i dosłownie nas porwała. Armina na przykład zebrała, zwieszając się na linkach od manewru z budynku, a gdy tylko go podchwyciła linki spieły się bezszelestnie. Wszytsko było by okej, ale Erwin, TO BYŁ PIERDOLONY ŚRODEK ULICY I BIAŁY DZIEŃ! NIKT NAWET SIĘ NIE OBRÓCIŁ! Ja osobiście widziałam tylko czarny cień, który zabiera Armina.

— (T/i), czy to prawda? — zapytał nieco podirytowany. W końcu nie zostali oni najlepiej potraktowani.

— Tak, ale śmiem wątpić, że nie poszliby ze mną dobrowolnie nawet, gdybym powiedziała, że mam ciebie i kim jestem. Wątpię, aby uwierzyli. — odparłaś, tłumacząc się.

— A reszta? — zapytał, kręcąc głową. Niedorzeczne, by jedna osoba wyłapała wszytskich. — Armin usprawiedliowny, w sumie nie mógł się spodziewać, a reszta? Co z wami? Sasha?

— Bo wydawała się taka miła, gdy poczęstowała mnie jedzeniem!

Wzrók Erwina na ciebie mówił tak wiele
— „Naprawdę? No naprawdę? Jedzeniem? Chryste, kogo ja wychowałem".

— Eren?

— Z nim akurat było ciekawie, bo dosłownie go złapałam jak był sam! Jeszcze zabawniejsze było to, że dziewczyna w czerwonym szalu goniła mnie do samych murów tu, więc miałam dwie pieczenie na jednym ogniu. — powiedziałaś to takim tonem, jakby to było świetną zabawą, znów na ciebie spadł karcący wzrok. Eren wewnętrznie sie gotował, podobnie jak Mikasa, ponieważ nie byłaś godna dotykać Erena swoimi plugawymi łapskami.

— Jean?

— Powiedziała mi, że jej koń szybko potrzbuje pomocy.

— I TAK POPROSTU POSZLIŚCIE ŻOŁNIERZU Z OBCĄ OSOBĄ?!

— Yhmm. — wyjęczał zażenowany.

— O resztę nawet nie chcę pytać... Agh, jesteśmy tutaj, by dojść do planu działania. Hanji, co się działo przez czas, przez który mnie nie było? — zapytał już całkiem poważnie.

Wzięłaś dodatkowe krzesło, po czym usiadłaś obok okularnicy, która nieco się od ciebie odsunęła. Było to dla ciebie całkowicie zrozumiałe. Uśmiechnęłaś się jedynie i z zaciekawieniem patrzyłaś na nią.

— Zackly oraz Pixis są zgodni do współpracy. — zaczęła mówić, wyciągając zza płaszcza dokumenty.

— Wellaman oraz Brzenska również będą chętni do współpracy. — wtrąciłaś z grobową miną, co wytrąciło Hanji z rytmu.

— Chyba nawet nie chcę pytać dlaczego... Kontynując, żandarmeria chce prowadzić nawet inwiligację wsród kadetów czy ci przypadkiem nie będą chcieli potajemnie przejść do nas. Twoje zniknięcie wzbudziło poruszenie wszytskich „ryb w stawie". Gdyby nie Da Vro, znaczy (T/i) prawdopodobnie byśmy podzielili twój los. Przesłuchania przez żandarmerię wciąż trwają, ostatnio zginęła jakaś córka hrabiego. Nie, nie wiem gdzie jest. Mam wrażenie, że za chwilę to wszytsko upadnie.

— Nie pozostaje nam nic jak dokonać Zamachu Stanu. — Powaga w głosie mężczyzny dawała jasno do zrozumienia.

Muszsieki obalić teraźniejsze rządy, teraz gdy już wiadomo, że Historia jest prawowitą spadkobierczynią tronu. Popatrzyłaś przez chwilę na Erena, zieleń jego oczu i ekspresja w nich ukryta sprawiła, że cię zaintrygował. Sporo o nim wiedziałaś, na przykład czego dokonał, lecz nie wiedziałaś czego jeszcze może. Podniosłaś się z miejsca dość powoli, grzecznie ukłoniłaś się.

— Proszę wybaczyć, że znów przeszkadzam, ale czy mogę prosić Erena na słowo? — zapytałas, kierując wzrok bezpośrednio na bruneta.

Ten oczywiście się zgodził, Erwin przez chwilę poczuł się całkowicie zimgorowany. Jak gdyby to co mówił było mniej ważne. Gdy obydwoje odchodziliscie od stołu blondyn wodził za Tobą wzrokiem. Wziął głęboki oddech, po czym kontynuował to co chciał powiedzieć.

Zamknęłaś za sobą drzwi, po czym wyjełaś paczkę papierosów. Skierowalaś ją w stronę chłopaka, lecz ten pomachal dłonią, iż nie pali. Wzruszyłaś ramionami i ruszyłaś przed siebie, ładując między zęby jednego papierosa. Włożyłaś ręce do kieszeni, po czym w poszukiwaniu zapalniczki. Po odpaleniu, wziełaś głęboki oddech.

Dym, który opanowal płuca nadawał organizmowi lekkie uspokojnie. Wyszliście przed dom. Jeager był już gotowy żegnać się z życiem. Po tym co zrobiłaś był pewien, że nawet forma tytana mu nie pomoże. Staneliście na schodach. Opierajac się jedną stopa o balustradę, skrzyzowałaś ręce i znów się zaciągnęłaś. Chłopak również sie oparł, lecz po drugiej stronie.

— Czy coś sie stało? — zapytał z niepokojem.

— Wiem kim jesteś i co umiesz... — brunet z lekka się przestraszył, przełknął głośniej ślinę. Z zluzowanej postawy przyjął baczność. — Spokojnie, nie mam zamiaru cię zabić.

— Nie był bym taki pewien...— rzucił pod nosem.

— Co czujesz, zmieniając się w tytana?

— Na początku potrzebowałem silnych emocji, teraz wystarczy, że się zranię.

— I to takie „puff" i jesteś jak jakąś pierdoloną wróżką? — Irytacja w twoim głosie rosła. — Wybacz, moja siostra... królowa tego „miejsca" prawdopodobnie ma ową zdolność. Z racji, że to rodzeństwo... sam rozumiesz.

— Masz nadzieję, że ty też to odziedziczyłaś?

Kiwnęłaś jedynie, głową kończąc papierosa.

— Zawsze można spróbować.

Erwin dał wskazowki i wręczył listy Hanji, by ta rozdała je odpowiednim ludziom. Szczególne brawa zebrał- Historia, za wytrwałość w tym wszystkim. Padło nawet pytanie jak ma się do niej zwracać oraz czy taki paln działania jej odpowiada, cóż w końcu teraz ona jest głową naczelną, zaś on jedynie podwładnym. Dziewczyna jedynie zaśmiala się i powiedziała, że zmienia jedynie tytuł formalny. Dla nich wszyscy tu nie są formalni, a rodziąa.

Niebieskooki wychodząc jako ostatni z jadalni natknął się na ciebie z całą zakrawioną dłonią. Nie było to drobne krwawienie a poważny strumień krwi.

Generał najpierw spojrzał na twoją dłoń, potem na Erena, znów na ciebie i na Erena. Nie wiedział co się wydarzyło, lecz pobiegł za tobą.

Ty juz szukałaś pod łóżkiem apteczki i bandaża. Dosłownie cię cholera brała, ręka bolała jak diabli. Chwyciłaś za byle jaki bandaż, po czym zacisnelas mocniej zęby i spięłaś wszystkie mięśnie w momencie, gdy zaczęłaś owijać dłoń. Położenie choćby cienkiej warstwy materiału na otwarta rane to nic przyjemnego. Nagle Erwin położył dłoń na twoim ramieniu.

— (T/i)... — odwrociłaś się gwałtownie. Wasze twarze były w jednej chwili tak niebezpiecznie blisko, gdy mężczyzna przklęknął przy tobie.

„Never Enough" - Reader x Erwin SmithOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz