=9= Ostatni raz czuję smak krwi na zębach.

437 44 16
                                    

— Wasza wysokość, czy jest możliwość abym wrócił z Da Vro do jej mieszkania? — To pytanie sprawiło, że w twojej głowie zapadła głucha cisza. Co ten idiota robi?! Nic nie zauważył?!

Królowa zlustrowala go wzrokiem. Chciała posiąść mężczyznę jak wszystko inne.

— Myślę, że to nie jest konieczne.
— odparła obojętnie. — Mamy wystarczająco pokoi, żebyś nocował tutaj, a nawet możesz je zmieniać każdej nocy.

Wzrok Smitha spadł na ciebie. Nie rozumiał za cholerę tego co się dzieje? Jak ktoś kto przechytrzył połowę żandarmerii może dawać się tak upokarzać i bić? Jak? Dlaczego? Dlaczego nie wstaniesz i czegoś nie zrobisz? Poczuł dziwne dreszcze, po czym przez chwilę zastanowił się po co to właściwie robi... Gdy otrząsnął się z tej nostalgii zaczął rozważać pewną kwestię. Nie mógł poprawinie skupić się na pracy, nie mógł myśleć, mówić, a nawet normalnie nawiązać kontaktu z królową, która coraz bardziej się irytowala.

Zbliżający się wieczór pozwolił mężczyźnie na chwilę odetchnąć. Zgodnie z jego i monarchii założeniami do miasta, z którego przybył Erwin miało zostać wysłane wojsko, na czele którego miała stanąć Hanji wraz z Levim, aby Historia mogła wreszcie zasiąść na tronie i być prawowitą władczynią. Wszystko miało się rozstrzygnąć jutro rano.

Zmęczony blondyn chciał wyjść przed pałac, by zwyczajnie złapać świeży oddech. Gdy wyszedł obok drzwi głównych dostrzegł ciebie oraz innego strażnika. Starałaś na baczność, mając kamienną twarz i oczy zatopione gdzieś w dalekiej przestrzeni. Smith obejrzał się dookoła. Brak żywego ducha.

— Co to było? — zapytał, stając przed tobą.

Nawet nie drgnęłaś, nie miałaś odwagi spojrzeć na niego. Wciąż patrzyłaś w martwą przestrzeń.

— Wytłumacz mi to! — wrzasnął. — Proszę...

Było ciemno, lecz nad głowami strażników paliły się ogromne pochodnie. To ich światło pozwoliło mu dostrzec otarcia na twoich nadgarstkach. Popatrzył z niedowierzaniem, nie rozumiał nawet co się dzieje.

— (T/i), proszę... Ja nigdy nie myślałem o niczym innym niż walka od czasów szkoły średniej, nie domyślę się. Call out my name...powiedział pod nosem cicho.

Nic, cisza. Jak gdyby ktoś wyrwał ci struny głosowe.

— Dlaczego dajesz się tak traktować?! Co za sobą jeszcze kryjesz?!

— Ona ci nie odpowie... — mruknął strażnik obok.

Mężczyzna szybko do niego pobiegł.

— Dlaczego? Co sie stało? Dlaczego królowa ją tak katuje? — wypytywał. Niestety wąsaty dziadziuś również zamilkł. Erwin obrócił się na chwilę w twoją stronę, posąg. — Błagam, niech pan mi odpowie.

— Nie może. — wymamrotał, widząc to zakłopotanie i zmartwienie w oczach mężczyzny.

— Dlaczego?

— Królowa prawdopodobnie domyśliła się, że mogą was łączyć bliższe relacje. Zrozum, ja kończę nocna służbę w tym momencie, lecz ona stoi tu aż słońce w stanie. — odparł pozycją „spocznij" i po chwili złapał się za kark.

— Ale dlaczego? Przecież nic się stało...

— Chłopcze, nasza królową jest chciwa. Chce zgarnąć wszystko co może i zawsze dostaje to czego chce. A ona chce ciebie... (T/i), wiesz ona, ja... Wiemy w jakiej sytuacji jest twoje miasto. Jeżeli (T/i) teraz się podda i zamieni z tobą choćby słowo nie otrzymasz pomocy od królowej w najlepszym wypadku. A w najgorszym, cóż... Da Vro zostanie starcona za zdradę stanu. — wyszeptał.

— To chore... — Erwin podszedł do ciebie i popatrzył na ciebie z takim żalem, przez jego błękitne oczy można było dostrzegać jak dusza płacze. Podobnie było z twoją. — Ty robisz to wszystko dla mnie... Dla mnie, mnie. Nie pozwolę cię tak traktować. Nie będę własnością twojej siostry, rozumiesz? Wiem, że mnie słyszysz.

— Chłopcze, idź stąd już. Proszę, lepiej by cię tu nie było. Tak samo jak mnie. — powiedział ciepłym głosem straszy mężczyzna, który okazał się niezwykle pomocny. Zaprosił go gestem ręki do środka, po czym mrugnął.

Blondyn ściągnął z siebie swoją kurtkę, po czym okrył cię nią, było niezwykle zimno. Zabielony oddech było tak dobrze widać. Pocałował nagle twoje czoło, jego gorące usta sprawiły, że przez chwilę chociaż mogłaś poczuć też żar w ciele. Na twoich policzkach pojawiły się wypieki. Chciałaś, by został, bo w jego obecności czułaś się bezpieczniej, lecz w tym wypadku milczenie było mądrzejszą ścieżką.

Pat­rzy w lus­tro i widzi jak łzy rzeźbią jej posąg cier­pienia i bólu na twarzy".*

Już po chwili mężczyźni siedzieli w dużej starej spiżarni kuchni, która nie była używana od lat. Stał tam duży stół oraz dwie ławki. Strażnik zamknął za sobą drzwi na klucz. Odetchnął z ulgą, usiadł na wprost Erwina i rozlał im piwa.

— Musisz na siebie uważać. — powiedzial to ciężko.

— Dlaczego? Dlaczego mi właściwie pomagasz? Jestem wdzięczny, ale...

— Nie tobie, a (T/i). — Te słowa nieco uraziły dumę generała. — To dobra dziewczyna, to ona pilnuje porządku, nie boi się ubrudzić rąk. Nie udawała nigdy, że nie ma jakiegoś problemu, lecz zawsze rozwiązała go, gdy tylko widziała... To dobre dziecko.

— Zatem dlaczego ta kobieta włada tym miastem?

— Ponieważ tak życzył sobie ich ojciec. A (T/i) kocha go bardziej niż kogokolwiek innego, nie chciała się sprzeciwiać jego woli. Postanowiła wspierać wszystko z cienia.

— Nie wiem nawet co powiedzieć...

— Ja również, nasza królowa robi z nią co tylko zechce... Sam widziałeś. Zwykle (T/i) jej unika, ale widocznie twoja sprawa była ważniejsza. Wiem, że jesteś generałem, a owych nie lubię ale... skoro ona za ciebie nadstawia głowę, to coś musi to znaczyć. Może jeszcze zaprowadzisz tu i u siebie porządek.

— Postaram się, ale jak jej mam pomoc? Przecież...

— Nie możesz, porzadek najpierw musi zapaść u ciebie. Bo zrzucenie z tronu obcecnej królowej nie jest łatwe. To przebiegła kobieta...

***

Tak mijały dni, stopniowo plan przejęcia przez Historię władzy szedł coraz to do przodu. Dziewczynie nie mógł spaść włos z głowy. Erwina widziałaś coraz rzadziej, spędzał on całe dnie z twoją siostrą, planując kolejne akcje. Plan zakładał wywołanie jak największej paniki wśród ludności cywilnej, iż ostatni mur został przerwany, a ostatnim bastionem ludzkości został zamek. Jeżeli władza generalna orzeknie, iż nie wpuszczą ludzi do środka będzie można ich bez trudu oskarżyć o zdradę, gdyż głónw myśl konstytuacji głosiła, aby chronić jak największą liczbę ludzi. Potem tymczasowo władze obejmie Erwin, by następnie posadzić prawowita spadkokobierczynię.

Ten dzień nie zapowiadał się nadzwyczaj wyjątkowo. Wstałaś skoro świt, napoiłaś i nakarmiłaś konie. Zmieniłaś ubranie, po czym udałaś się na zamek. Odebrałaś broń, założyłaś pelenrynę z kapturem.

Drażniła cię, ponieważ straż krolewska mocno się wyróżniała pod względem ubioru. Zamaist zwykłej zielonej narzutki z emblematem mieli długi, powłuczysty płaszcz w kolorze czerwieni. Zawiązałaś na szyi kokarde z złotej wstążki, by jakoś się trzymał. Zarzuciłaś na twarz kaptur. Denerwował cię fakt, że raz byłaś pieprzonym strażnikiem, marznącym za wszystkich, raz człowiekiem-duchem, a raz strażą boczną jej królewskiej mości. Dziś nie było inaczej. Twój poprzednik złożył dwa palce i przyłożył do skroni oddając ci służbę. Weszłaś do pokoju gdzie znajdywala się królowa. Spała, jej „dziewczyna od ubioru" stała obok jej łoża. Delikatnie dotknęła monarchnie, mówiąc półszeptem, iż ma spotkanie za godzinę.

* https://szukaj.cytaty.info/mysli/posąg.htm

„Never Enough" - Reader x Erwin SmithOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz