=3= NIGDY.

695 68 15
                                    

ROZDZIAŁ NIE POPRAWIONY bo zapomniałam :)) napisać do Julietta_Christie

[edit od bety: sorry za spóźnienie, miłego czytania :>]

CZEKAM NA MOJE GŁOSY

Blondyn zawieszony w głuchej ciszy, nie czuł nic prócz wiatru jaki czesał jego włosy. Nostalgia jaka go ogarnęła była porówynwalna jak ta, gdy dowiedział się co stało się z jego ojcem. Cisza... Kompletna cisza...

— CZY MÓGŁBYŚ MI NIE UTRUDNIAĆ ZADANIA I NIE SPIERDALAĆ GDZIE CI SIĘ PODOBA? — wydarłaś się za jego uchem dosłownie w momencie, gdy złapałaś go za biodra i zgarnęłaś z dachu. Spojrzał na ciebie z pewną dozą szoku. Miał ci pomóc, ale zdecydowanie nie byłaś za tym pomysłem.

Za wami dosłownie aż kotłował się cały garnizon żandarmerii, który został postawiony na równe nogi. Niestety na ich nieszczęście jeden z twoich ludzi rozszczelnił butlę ze sprężonym gazem. Gdy poszybowaliście z ostatniego dachu tylko garstka ruszyła za wami, posiadając resztki możliwości na to. Również i oni wkróce odpadli. Zmierzałaś z blondynem w pewno miejsce. Dumnie stanęłaś na belce wraz z nim, na której miał zginąć. Całe okoliczne wojsko wkrótce zebrało się pod waszymi stopami. Twoją twarz zakrywał kaptur, a włosy swobodnie wystawały spod niego. Teatr czas zacząć. To chwila, w której zaczną się bać wszyscy ci, którzy mają coś na sumieniu. W tle było słychać sakralne śpiewy wiernych, którzy modlili się całą noc za mury i wielebnego Nicka.

— Czego chcesz i kim jesteś? — krzyczał znajomy ci mężczyzna. Śmieszlo cię jego podejście. Twój kącik ust uniósł się. Taki bezczelny...

— Jestem Da Vro, Nile Dok jak nie mam? Cóż za zaszczyt, przywódca żandermerii, żonaty, dwoje dzieci, zaś trzecie w drodze. Zakakuje to jak dużo wiem, a wy nic? Rozwieje wątpliwości. — powiedziałaś, ściągając kaptur i odpinając z siebie płaszcz, który porwał wiatr. — Miło mi. Kim jestem? Więcej niż duchem. Czego chcę? Erwina Smith.

— Oddaj go! Nie jesteś w stanie uciec! Kolejny przebieraniec nie doprowadzi do całkowitego chaosu! — wrzeszczał niczym rozkapryszone dziecko. Uniosłaś dłoń i składałaś ją, parodiując styl jego mowy.

— Przestań krzyczeć nim zobaczysz czym jest potęga mojego głosu. Boli cię, że to nie ty jesteś w centrum uwagi jak mniemam.

— Chcę tylko bezpieczeństwa wewnątrz murów i równowagi. — Słowa te rozpaliły w tobie pewne osobliwe uczucia. Dość wrogie jeżeli słyszałaś jakąś niepoprawność.

— Bezpieczeństwa? Równowagi? Jak masz czelność używać słów, których znaczeń nawet nie jesteś w stanie sobie wyobrazić! Pod waszymi stopami jest miasto, ludzie, którzy walczą o wszytsko! To nazywasz równowagą?! Jedni umierają z głodu podczas, gdy inni żrą do syta. Nic z tym nie zrobiłeś, pomimo, że jesteś przy władzy. — wymieniałaś. Twój głos niósł się echem. Nikt nie miał odwagi ci przerwać.

— Niby co mógłbym zrobić? Dziewczyno, nie pogrywaj z nami, dobrze ci radzę. Mamy kilka tysięcy żołnierzy pod sobą. Złapanie cię dla mnie będzie niczym. Nie chcę zwyczajnie robić ci kłopotu. — wyszczekał.

— Buda, psie. Kłopot to możesz mieć jedynie ty. — warknęłaś. Erwin stał i zastanawiał się jak wiele jesteś w stanie powiedzieć, lepiej... jak wiele wiesz, nigdy informacja nie była aż tak cennym narzędziem, a niewiedza gubiła ciemnotę.

Po chwili dźwięk przeładowania pistoletów napełnia serce Doka niepokojem. Jego skroń oblał pot. Znikąd pomocy...

Zleciałas z Erwinem na ziemię. Podeszłaś do Nila, zostawiając Smitha w tyle. Wokół was stało ponad stu twoich ludzi z przewiązanymi twarzami szafirowym materiałem.

„Never Enough" - Reader x Erwin SmithOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz