Kobieta wstając dojrzała cię obok drzwi. W pociętych przez mróz rękach trzymałaś muszkiet. Zmęczone oczy wciąż paliły cię tym żarem determinacji. Unbroken, and still alive.
Chodziłaś za kobietą krok w krok. Obcasy butów wystukiwały ten sam rytm. Po dłuższym czasie weszłaś z monarchinią do sali obrad. Potężny, podłużny stół był zapełniony stosami notatek, dokumentów, map, rekopisów oraz względami planami działania. Przy jednym z jego krzeseł siedział Erwin. Mężczyzna był na tyle zmęczony, że nawet nie zauważył gdy weszłyście. Dopiero po mocniejszym stukneiciu butem blondyn wstał i oddał pokłon.
— Proszę wybaczyć wasza królewska mość. Dziś w nocy otrzymałem wieści, iż wszystko poszło szybciej niż przypuszczaliśmy. Hanji i Pixis usadzili Historię na tronie. Dziewczyna ma ogromne poparcie wśród poddanych, gdyż wiedzieli ją podczas walki z tytanami. To wręcz niesamowite!
— Och, to naprawdę niesamowite. Zatem możemy przejść do dalszej części planu.
— A jest jakaś dalsza? Myślałem iż zakończy się wszystko w momencie, gdy zapanuje u mnie spokój. — .dziwiony słowami władczyni nie wiedział co dalej odpowiedzieć.
— Myślałam aby złączyć nasze miasta w jedno duże i potężne. — mówiła unosząc ręce i stopniowo zaciskając glownie.
— Lecz u nas Historia jest jedyną i prawowitą władczynią. Nie pozwolę ma zrzucenie jej z tronu! — Zbulwersowany domyślił się o co mogło chodzić królowej.
— Och, panie Smith, nie pozbawię jej dziedzictwa. — odparła ciepłym tonem głosu, zbliżając się do niebieskookiego. — Myślałam o czymś znacznie poważniejszym. Dotyczącym nas...
Jego spojrzenie w tym momencie spadło na ciebie.
— Proszę mi wybaczyć, muszę to przemyśleć... są to zbyt poważne decyzje. — wydusił, czując na karku już oddech kobiety.
Zapadający zmierzch dał ci dużo wolności, a Erwinowi czas do przemyśleń. Wycieńczona po całym dniu służby złożyłaś muszkiet w despozycie.
Szłas powolnym krokiem, widząc jak palą się uliczne lampy. Wszyscy mieszkańcy dawno spali, nieliczna garstka pracowała po zmierzchu. Nagle ktoś złapał cię za nadgarstek. Zakapturzona, zgarbiona postać. Spod materiału wystawal złoty kosmyk włosów. Miałaś cichą nadzieję, że to Smith. Szliście, a wręcz momentami biegliście. W pewnym momencie postać stanęła i rozejrzała się wokół. Postawny mężczyzna odwrócił się i zrzucił z siebie kaptur. Tak, to on. Nigdy tak nie cieszyłaś się, że widzisz „go"...
— Nie żegnamy się, mówiłem! — powiedział na zapartym tchu, wtulają cię w siebie.
— Nigdy nie twierdziłam inaczej. — odparłaś nieco innym tonem głosu niz zazwyczaj. Czując wzajemne ciepło czuliście spokój i ulgę.
— Ja nie chcę, nie chcę tego kończyć w ten sposób. Proszę, ucieknij ze mną, Historia da ci należytą ochronę. Nikt ci nie zagrozi. Proszę! Nie mów nie, nigdy w życiu nie czułem czegoś takiego jak tu i teraz, jak... Jak wtedy gdy z tobą rozmawiam, gdy się uśmiechasz, gdy jesteś blisko. Gdy czuję ciepło twojej dłoni. Nie każ mi tego zabijać... — mówił z rozbieganym wzrokiem.
— Erwin, co chcesz przez to powiedzieć? Nie mogę uciec z tobą i rzucic moich ludzi. — tlumaczyłaś. Nie dopuszczałaś do siebie infromacji, że taki mężczyzna jak on mógł się... mógł się zakochać.
— Pierwszy raz od tylu lat czuję coś, czego nie jestem w stanie określić słowami, wytłumaczyć i reacjonalnie zrozumieć. Jesteś moją siłą i jedyną słabością. Nie umiałem skupić się dopóki cię nie zobaczyłem. Gdy nie śpię myślę, a gdy nie myślę to marzę w snach. -Tłumaczył z takim zapałem jak by właśnie walczył o najważniejsza rzecz w jego życiu. Nie chciał Cię wypuścić z rąk życia.
— Erwin... nie. Tobie się zdaje, że coś czujesz. Jesteś cudownym człowiekiem ale...~
— Żadnych „ale", kocham cię. — powiedział, ujmując twój podbródek w dłoń. Nieco uniósł go w swoją stronę. Czuł jak gdyby odkrył tajemnicę świata, spoglądając w twoje oczy. Chciałaś ta by chwila nigdy się nie kończyła. Już nie czułaś ani zmęczenia, ani bólu. — Nie oddam cię niko..~
Kładąc dłonie na policzkach mężczyzny wtopiłaś swoje usta w jego. Zdziwienie Erwina było ogromne. Dłoń z twojej twarzy skierował na biodra, obejmując cię. Nie chciał cię opuszczać, choćby na chwilę, oddawać nikomu. Nie chciał, abyś go zostawiła. Przy tobie nie czuł swojej ułomnosci z powodu braku ręki, tego, że ludzie nie widzą w nim człowieka, tego bólu, który czuł przez lata.
— ...~mu
— Nikomu mówisz? — zapytałaś ironicznie. — Masz jutro się żenić.
— Nie, nie zrobię tego. A jeżeli już to z jedyna osobą z która jestem szczęśliwy.Jest tu kilka osób, które chciałoby ci podziękować. — powiedział, obracając się wraz z tobą ku wylotowi uliczki, którą biegliście.
Na jej końcu stał wartownik, z którym rozmawiał Erwin. Podeszliście do niego, miałaś łzy w oczach. Starszy mężczyzna, widząc cię ściągnął starą zniszczoną czapkę z głowy. Przycisnął do siebie. Jego oczy również sie zaszkliły. Znałaś zarówno jego historię jak i waszą wspólną.
— Jestem tu by podziękować, gdyby nie ty... Moje wnuczęta nie miałyby rodziców. Jesteś więcej niż człowiekiem. Zebrali się tutaj wszyscy, którzy chcą ci coś powiedzieć. — Gdy wypowiedział te słowa, zza rogów budynkow, które otaczały ulice zaczęli wyłaniać się ludzie. Każdy mężczyzna widząc ciebie ściągnął czapkę. Do wartownika podbiegła dwójka dzieci, która zaraz schowała się za nim.
Piegowata dziewczynka widząc twoje łzy płynące po policzkach, podeszła do ciebie i chwyciła cię za dłoń. Twoje oczy zaszły ścianą łez. Zero mimiki na twarzy, miałaś jedynie lekko uchylone usta. Nie spodziewałaś się tak dużej liczy osób.
Kucnęłaś przed dziewczynką, po czym przytuliłaś ją do siebie, zamykając na chwilę powieki. Smith okrył cię swoim plaszczem. Gdy wstałaś biorąc od dziewczynki chusteczkę, uśmiechnęłaś się.
— Gdyby nie ty, nie byłoby nas i tego miasta. — powiedział stanowczo staruszek, po czym przykląkł na jedno kolano. Zgiął dłoń w pięść i przyłożył do serca. Schylił głowę i ścisnął czapkę. — Królowo...
W ślad za mężczyzną poszła cała reszta zgromadzonych, zarówno kobiety jak i mężczyźni, a nawet dzieci — wszyscy oni oddali ci najwyższy hołd. Podeszłaś na kolanach z waty, lecz nie dałaś rady, padłaś po czym również oddałaś najwyższy wraz szacunku tym ludziom, dla których byłaś przez ostatnie kilka lat.
— Jesteś jedyną i prawowitą władczynią, kochającą nas, nie władzę czy pieniądze! Przysiegamy ci, że już nigdy więcej nie poczujesz smaku krwi na zębach!
— PRZYSIĘGAMY! — odparł lud, uderzając się w pierś, w której na nowo rozbłysł płomień walki i chęci wyrwania się spód ręki krwawej królowej.
Czy kolejna rewolucja właśnie dostała swój zalążek w postaci tej nocy? Jak wiele może zdzialać ludzla chęć lepszego jutra.
CZYTASZ
„Never Enough" - Reader x Erwin Smith
FanfictionMoment, w którym pojawiłaś się w Erwina życiu zapadnie w jego pamięci do ostatnich dni. Pomimo, że miałaś go tylko odbić z rąk Żandarmerii mężczyzna postawił sobie cel. Nie tylko przywrócić porządek, lecz także dowiedzieć się kim jesteś.