Kuroo zapytał o konkurs. Ja odpowiedziałam. I na tym skończyła się rozmowa między nami. Oboje byliśmy jacyś przybici. Nie do życia. Tetsurō był zupełnie innym człowiekiem. Nie rzucał żarcikami, prawie się nie uśmiechał, a czułości ograniczył do minimum. Czułam, że go tracę.
Pociągnęłam nosem i opuściłam smyczek. Nie wychodziły mi nawet te najprostsze, najsmutniejsze melodie, tak adekwatne do mojego humoru. Wszystko co wyszło spod moich dłoni brzmiało jak cierpiący kot.
Usłyszałam pukanie do drzwi mojego pokoju i odłożyłam skrzypce na komodę, mówiąc ciche "proszę".
Spojrzałam na swojego chłopaka, stojącego w progu i uśmiechnęłam się smutno.
— Hej — powiedział, wsuwając dłonie do kieszeni. — Chyba musimy pogadać.
— Chyba tak — mruknęłam i patrzyłam jak czarnowłosy podchodzi bliżej.
— Przepraszam, że nie miałem dla ciebie czasu — powiedział. — Przykro mi, że nie mogłem przyjść na koncert, ale byłem lekko przybity, sama wiesz. Poza tym ciebie nie było na meczu, więc... Chyba jesteśmy kwita.
— Nie musisz się usprawiedliwiać — mruknęłam. — Ja byłam przy tobie po porażce. Ty nawet nie zapytałeś o wyniki konkursu.
Chłopak westchnął ciężko i przeczesał włosy palcami.
— Miałem trening, wypadło mi z głowy.
— Nasza ostatnia randka też wypadła ci z głowy — szepnęłam zdenerwowana, czując ból w piersi na wspomnienie dwóch godzin na zimnym dworze, kiedy czekałam na Kuroo, który i tak nie przyszedł.
— Przeprosiłem cię za to, Saori, co mam jeszcze zrobić, żebyś dała sobie spokój? — zapytał, podnosząc głos. Spojrzałam na niego wściekle i pokręciłam głową.
— Nic, Kuroo. Po prostu... Nieważne.
— Jasne — prychnął. — Nieważne. Nasz związek jest zawsze na drugim planie. Ciągle tylko te twoje skrzypce, próby i koncerty.
— Nie jesteś taki święty, Tetsurō — warknęłam, co było do mnie zupełnie niepodobne. — A ty niby nie przekładasz siatkówki ponad nas?
— Nas? — prychnął. — Praktycznie nie ma już "nas", Saori. Nie widzisz tego?
— Widzę, ale nadal mam nadzieję, że to wszystko się ułoży! — powiedziałam już nieco głośniej.
— Nadzieja matką głupich — mruknął.
— Twoją matką, Tetsurō — rzuciłam zanim zdążyłam to przemyśleć. Chłopak prychnął z irytacją, po czym zamachnął się, zrzucając z komody moje ukochane skrzypce. Instrument upadł na podłogę z łoskotem, a ja opadłam ze strachem na kolana i złapałam go w dłonie.
— Wybieraj, Hana, albo one albo ja — powiedział stanowczo. Poczułam łzę na policzku i zacisnęłam zęby.
— Wyjdź, Kuroo — rzuciłam.
Nie trzeba było dwa razy powtarzać. Chłopak zatrzasnął za sobą drzwi, a ja dokładnie obejrzałam instrument. Na gryfie widniało lekkie pęknięcie i dzięki Bogu, że tylko tyle. Mogłam spokojnie skleić je u lutnika.
Na lakierowane drewno spadła pojedyncza łza, a ja usłyszałam swój własny szloch.
Pęknięcia w moim sercu nie uda się tak łatwo skleić.
CZYTASZ
✔️Tonacja miłości || Kuroo Tetsurō x OC
FanfictionZawsze byłam dość nieśmiała. Nie czułam potrzeby, żeby spotykać się z innymi ludźmi. Wystarczali mi rodzice, książki i moje ukochane skrzypce. Nie widziałam świata poza nimi. Stanowiły nieodłączną część mojej osoby, a bez nich byłabym nikim. Kiedy...