Takt dziesiąty: Ściana

2.2K 250 17
                                    

Pierwszym co zrobiłam po obudzeniu się następnego dnia był uśmiech. Wielki, szeroki i niewiarygodnie szczery. Nie na pokaz. Nie dla kogoś. Mój. Własny. Najprawdziwszy.

Idąc do szkoły, nadal się uśmiechałam. W słuchawkach leciały moje ukochane utwory, te wesołe, żywsze. Potęgujące mój dobry nastrój.

Pisnęłam przerażona, gdy ktoś złapał mnie w talii i zacisnęłam powieki.

Poczułam na policzku ciepłe wargi i rozpoznałam TEN zapach.

— SENPAI! — zawołałam uburzona, odwracając się i wyjmując z uszu słuchawki. Kuroo uśmiechał się wesoło, nadal trzymając dłonie na mojej talii.

— Nikt cię nie napadnie w środku dnia w Tokio, Saori-chan — powiedział ze śmiechem, a ja przypomniałam sobie, że pozwoliłam mu mówić do siebie po imieniu.

— Jednak ktoś się na to zdobył — mruknęłam, chowając słuchawki do kieszeni. Kuroo zaśmiał się cicho i pogładził mnie po włosach.

— Dzisiaj bez skrzypiec? — zapytał, łapiąc mnie za prawą dłoń, zazwyczaj zajętą przez rączkę futerału.

— Dzisiaj mam wolne — przytaknęłam i poczułam, jak całe zawstydznie i onieśmielenie, które do tej pory mi towarzyszyło, odpływa, nie pozostawiając po sobie śladu.

— To się dobrze składa, bo ja nie mam treningu — uśmiechnął się wesoło, wchodząc na teren szkoły.

— Świetnie — powiedziałam. — Oboje mamy wolne.

Kuroo pocałował mnie w czoło i puścił moją dłoń.

— Widzimy się po lekcjach, Saori-chan — powiedział i odszedł w swoją stronę. Poprawiłam okulary i ruszyłam przed siebie z lekkim uśmiechem.

***

Ciężko było mi się skupić. Nie mogłam myśleć o niczym innym poza Kuroo i naszą relacją. Była dziwna? Niecodzienna?

Midori-san nadal upierała się, że zachowujemy się jak para i jej zdaniem powinniśmy być parą. Nie mogła wyjść z podziwu, dlaczego tak długo z tym zwlekamy i dlaczego żadne z nas nie jest w stanie zrobić tego pierwszego kroku.

Dla mnie związek brzmiał zbyt poważnie. Może i moja relacja z Kuroo była niepewna, ale przyjemna. Nie chciałam jej psuć, a nie miałam pojęcia czy byłabym dobrą dziewczyną. Bałam się też zerwania. Związki licealne prawie zawsze kończyły się rozstaniem. Bardzo bolesnym i nieprzyjemnym. A ja nie chciałam tracić Kuroo. Miałam go dopiero od niedawna.

Zaczęłam myśleć o nim jako o moim chłopaku. Głos w mojej głowie powtarzający "mój" był tak słodki i przyjemny. Chciałam móc powiedzieć, że Kuroo jest mój. Tylko mój. Tylko dla mnie. Chciałam. Ale bałam się. Bałam się, tego jak nietrwałe jest to słowo i jakie małe w stosunku do świata. Bałam się. Ale w końcu ile można żyć w strachu?

***

Nie mam pojęcia jak to się stało. Normalnie nigdy bym się na to nie zgodziła, a przynajmniej tak mi się wydawało. Kuroo nie puścił mojej dłoni, nawet gdy wchodziliśmy na małe schodki, prowadzące do jego domu. Otworzył przede mną drzwi i wpuścił mnie do środka. Zdjęłam buty, odwiesiłam marynarkę i weszłam głębiej do mieszkania. W powietrzu unosił się zapach, który tak bardzo lubiłam. Zapach Kuroo.

Chłopak położył mi dłoń na ramieniu i poprowadził do swojego pokoju na końcu korytarza. Urządzony był w kolorach czerni i złota. Elegancki i idealnie czysty, jakby w ogóle nie należał do nastolatka. Duże, pościelone łóżko, spore biurko i szafa z komodą stanowiły jedyne meble w pomieszczeniu. Na ścianie wisiał tylko jeden, nowoczesny obraz, idealnie komponujący się z resztą pokoju. Moją uwagę zwrócił jednak pomalowany na biało kawałek ściany między biurkiem a rogiem pokoju. Podeszłam bliżej i dostrzegłam na nim kilka zdjęć przyklejonych taśmą i kilka różnokolorowych podpisów. Jakieś życzenia, daty, autografy na kartkach i kilka rysunków.

— Na tej ścianie podpisują się wszystkie osoby, które są dla mnie ważne — powiedział Kuroo, stając obok mnie i wręczając mi czarny mazak. Zarumieniłam się delikatnie i odetkałam go. Uklęknęłam i przyłożyłam końcówkę do lekko chropowatej powierzchni. W końcu starannym, lekko pochyłym pismem napisałam na niej swoje imię i nazwisko, dopisałam dzisiejszą datę i dorysowałam dwie małe nutki. Zatkałam marker i oddałam go Kuroo z uśmiechem. Chłopak uniósł kącik ust i odłożył pisak na biurko. Powoli i ostrożnie objął mnie, jakby bał się, że w każdej chwili mogę uciec. Nie zrobiłam tego. Odwzajemniłam uścisk, wtulając twarz w jego tors i wdychając jego cudowny zapach.

— Ty też jesteś dla mnie ważny, senpai — mruknęłam, lekko przygryzając wargę.

— Saori-chan... Proszę, zostań moją dziewczyną — powiedział, składając delikatny pocałunek na czubku mojej głowy. Już się nie wahałam. Może i masz związek nie będzie trwały. Może przeminie i zostanie zniszczony. Może nie przetrwa, tak jak ta ściana. Ale przecież oboje będziemy trwali. Nawet jak się nie uda. Nawet jeśli rozejdziemy się w różne strony i nigdy nie spotkamy. Nadal będziemy obecni. Nawzajem w swoich sercach. Mimo wszystko.

Uśmiechnęłam się lekko i z pewnością siebie odparłam:

— Dobrze.

✔️Tonacja miłości || Kuroo Tetsurō x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz